Łukasz Warzecha ("Fakt") podkreśla, że nie rozumie zachowania policji na Placu Konstytucji. - W momencie, kiedy kibole zaczęli bić się z policją, służby zaczęły wypychać wszystkich uczestników marszu z placu - mówi. Komentator zwraca uwagę na to, że tych agresywnych było może kilkadziesiąt osób, a na placu było kilkanaście tysięcy spokojnie zachowujących się ludzi.
Dziennikarz nie rozumie również, dlaczego nie zatrzymano prewencyjnie "niemieckich bandziorów, których lewicowe środowiska zaprosiły do Polski". - To ludzie, którzy są pod obserwacją w Niemczech, wiadomo, że są niebezpieczni. Wbrew temu, co napisał do mnie na twitterze Paweł Graś, rzecznik rządu, istnieje instytucja prewencyjnego zatrzymania, która pozwala przytrzymać bez nakazu sądowego niebezpieczne osoby przez jakiś czas, żeby uniemożliwić im udział na przykład w jakiejś zadymie - mówi Warzecha.
Paweł Wroński ("Gazeta Wyborcza") uważa, że najpierw trzeba się zastanowić nad tym, czy ludzie, którzy organizowali marsz, z jednej i z drugiej strony, zdali egzamin, a dopiero później zastanawiać się nad tym, jak zachowywała się policja. - Są kraje, gdzie policja się świetnie sprawuje, ale od czasu do czasu w tych krajach wyjeżdżają czołgi. Tylko w totalitaryzmie policja działa zupełnie bezbłędnie - mówi dziennikarz.
"Komentatorów" na antenie Trójki można słuchać od poniedziałku do czwartku o 8.35.
(pg)