Jestem w Kijowie przed rocznicą brutalnej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, aby spotkać się z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i potwierdzić nasze niezachwiane poparcie dla demokracji, suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy - napisał w poniedziałek na Twitterze prezydent USA Joe Biden, który przybył do Kijowa z niezapowiedzianą wizytą.
"Kiedy Putin rozpoczął prawie rok temu swoją inwazję, myślał, że Ukraina jest słaba, a Zachód podzielony. Sądził, że może nas pokonać, ale się pomylił. W ciągu ostatniego roku Stany Zjednoczone zbudowały koalicję narodów od Atlantyku po Pacyfik, aby pomóc Ukrainie w obronie za pomocą bezprecedensowego wsparcia wojskowego, gospodarczego i humanitarnego. To wsparcie będzie trwało" - dodał amerykański przywódca.
Zełenski: witamy w Kijowie
"Witamy w Kijowie; pana wizyta jest bardzo ważnym sygnałem wsparcia dla wszystkich Ukraińców" - napisał w poniedziałek na Telegramie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, potwierdzając niezapowiedzianą wizytę prezydenta USA Joe Bidena na Ukrainie.
Na zdjęciu opublikowanym przez głowę państwa widać obu przywódców na tle amerykańskich i ukraińskich flag (https://t.me/V_Zelenskiy_official/5182).
Oficjalny komunikat wydała też administracja USA.
Wcześniej w mediach społecznościowych publikowano zdjęcia i filmy przedstawiające Joe Bidena w stolicy Ukrainy.
Spekulacje o tym, że prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden odwiedzi stolicę Ukrainy w Dniu Bohaterów Niebiańskiej Sotni, upamiętniającym demonstrantów zabitych w Kijowie w 2014 roku przez struktury siłowe prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza krążyły od rana.
Informacje o możliwej obecności Bidena w Kijowie opierały się na doniesieniach o wyłączonym z ruchu obszarze, wyjątkowo daleko posuniętych środkach bezpieczeństwa w mieście oraz kolumnie pojazdów widzianych w pobliżu ambasady USA.
Dziennikarz "Kiev Independent" zapowiadał z kolei dziś w Kijowie historyczne wydarzenie.
Media zauważają też, że Dmytro Kułeba, szef ukraińskiego MSZ, odwołał nagle od dawna planowaną wizytę w Brukseli.
PAP/IAR/PR24/dad