Marek Dietl powiedział, że warszawski parkiet powoli stabilizuje się po gwałtownych spadkach wywołanych inwazją Rosji na Ukrainę. Gość Polskiego Radia 24 wyjaśniał, że obecnie można zauważyć odpływ konserwatywnych inwestorów zagranicznych, którzy w przypadku konfliktów stawiają na bezpieczne waluty i kruszce. Marek Dietl podkreślił, że wycena polskich spółek giełdowych powoli wraca do normy.
W ubiegłą środę Federacja Europejskich Giełd Papierów Wartościowych wykluczyła giełdę moskiewską ze swojego grona. Spowodowało to zamknięcie giełdy w Moskwie oraz drastyczne spadki notowań rosyjskich spółek notowanych na giełdach zagranicznych. Podkreślił, że giełda rosyjska praktycznie przestała funkcjonować. Została ona odcięta od napływu środków finansowych z zagranicy, a władze w Moskwie zabroniły sprzedaży rosyjskich akcji obcokrajowcom.
"Jednym miejscem, gdzie jest obrót największymi spółkami to giełda w Londynie i częściowo w Nowym Jorku. Ale tam te spółki straciły ponad 90 procent swojej wartości, więc ekonomicznie już nie istnieją" - mówił Marek Dietl.
Prezes warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych wyjaśniał, że wskutek sankcji inwestorzy międzynarodowi całkowicie stracili zaufanie do rosyjskich spółek notowanych na giełdach światowych. Skutkiem tego był znaczący spadek wartości aktywów rosyjskich oligarchów. Akcje ich spółek zostały przecenione nawet o 90 procent.
"Jest nadzieja na nacisk tego establishmentu gospodarczego na jakąś formę zakończenie tych działań wojennych. Ze spółek rosyjskich wyparowały 572 miliardy dolarów w ciągu dwóch tygodni wojny" - mówił Marek Dietl.
Federacja Europejskich Giełd Papierów Wartościowych, która w środę wykluczyła giełdę moskiewską, zrzesza giełdy z krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Szwajcarii oraz państw Europy Środkowowschodniej, w tym z Polski.
IAR/ks