Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Aneta Hołówek 10.10.2020

Iga Świątek to oszlifowany diament. "Trener wyciągnie konsekwencje, gdybym zaczęła gwiazdorzyć"

19-letnia Iga Świątek, która została mistrzynią Roland Garros 2020 dokonała niesamowitej rzeczy - jest pierwszą naszą reprezentantką z tytułem w turnieju wielkoszlemowym wśród singlistów. 
  • Do finału French Open nigdy nie awansowali wielcy poprzednicy młodej Polki - Wojciech Fibak czy Agnieszka Radwańska 
  • Przed podopieczną trenera Piotra Sierzputowskiego udało się to wcześniej jedynie Jadwidze Jędrzejowskiej, która w 1939 roku była w finale, ale go przegrała

W pierwszej rundzie tegorocznego Roland Garros Iga Świątek odprawiła finalistkę z zeszłego roku Marketę Vondrosouvą, a później w 1/8 finału bez mrugnięcia okiem ograła Simonę Halep. To był moment, w którym Iga Świątek zwróciła na siebie uwagę całego tenisowego świata. Gdy pokonała gładko najwyżej rozstawioną Rumunkę, zrobiło się bardzo ciekawie. W ćwierćfinale 54. w rankingu WTA 19-latka już sama wystąpiła w roli faworytki, bo po drugiej stronie siatki stanęła 159. w tym zestawieniu włoska kwalifikantka Martina Trevisan. W czwartek Polka zmierzyła się z Nadią Podoroską, też kwalifikantką, 131. rakietą świata, która wcześniej wyeliminowała turniejową "trójkę" Ukrainkę Jelinę Switolinę. Polka w czwartek w godzinę i dziesięć minut pokonała Argentynkę 6:2, 6:1.

W sobotę zagrała w finale, w którym zmierzyła się z urodzoną w Moskwie Amerykanką Sofią Kenin. Polka wygrała 6:4, 6:1.

To największy sukces Igi Świątek w seniorskich występach. 

Świątek wcześniej w Wielkim Szlemie mogła się pochwalić dwukrotnym dotarciem do 1/8 finału. Udało jej się to w poprzedniej edycji French Open (2019) i na początku tego sezonu w Australian Open (2020). Po zwycięstwie nad Halep w tym roku została pierwszą od ponad czterech lat osobą z Polski w wielkoszlemowym ćwierćfinale w singlu. W 2016 roku w Melbourne Agnieszka Radwańska dotarła do półfinału. Krakowianka nigdy zaś nie dostała się do tej fazy zmagań na paryskiej "mączce".

Przed podopieczną trenera Piotra Sierzputowskiego udało się to wcześniej jedynie Jadwidze Jędrzejowskiej, która odpadła na tym etapie w 1937 roku, a dwa lata później była w finale. W 1939 roku sięgnęła też po tytuł w deblu. Zawodniczka z Raszyna ma szansę pójść w jej ślady, bowiem w stolicy Francji w piątek zagra w półfinale gry podwójnej.

Tytuł na wimbledońskiej trawie

Iga Świątek zachwycała już jednak wcześniej. Polka została uznana za najlepszą debiutantkę 2018 roku podczas gali Nagród Sportowych Polskiego Radia im. Bohdana Tomaszewskiego.

Miała wówczas zaledwie 17 lat. Ale jej sukcesy nie wzięły się znikąd. Od zawsze bardzo ciężko trenuje. Od dziecka przebija tysiące piłek podczas treningu, uczy się i podróżuje. W 2018 roku tenisistka z Raszyna błysnęła talentem. 

Na wimbledońskiej trawie była bezkonkurencyjna w rywalizacji juniorek. W Londynie została mistrzynią tak jak przed laty Aleksandra Olsza i Agnieszka Radwańska. W juniorskim Rolland Garros dotarła wówczas do półfinału. W 2018 roku zwyciężyła także w grze podwójnej na Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich w Buenos Aires.

- W 2018 roku nie mogłam nic więcej osiągnąć. Zrobiłam wszystko w stu procentach - mówiła Świątek.

W 2019 Polka stanęła do rywalizacji z seniorkami. To był też pierwszy sezon, w którym Świątek wystąpiła w "dorosłych" turniejach WTA.

- Nie wiem, czy cokolwiek sobie założę, bo to wszystko będzie dla mnie nowe. Nie wiem, czy np. w Wielkim Szlemie mam szansę dojść do np. trzeciej rundy. To wszystko się okaże. Poczekam zatem na razie z oczekiwaniami - analizowała tenisistka w jednym z wywiadów. Teraz już wie, że stać ją na bardzo wiele.

Muzyka pomaga wygrywać

Iga Świątek jest wielką miłośniczką muzyki. W Paryżu przed kolejnymi meczami, by się pobudzić, tenisistka słucha stale piosenki "Welcome to the Jungle" Guns N' Roses, wieczorami - dla uspokojenia - wybiera jazz.

Na twarzy Świątek zawsze pojawia się uśmiech, gdy pada pytanie o muzykę, która stanowi dla niej odskocznię od tenisa. 19-letnia zawodniczka ma urozmaicony gust, a wśród ulubionych zespołów wymienia takie, które światową sławę zyskały na długo przed jej narodzinami. Wprowadzenie do tego świata zawdzięcza...tenisowi.

- To jest właściwie nieco dziwne, bo ani moi rodzice, ani moja siostra nie słuchają zbytnio takiej muzyki. Poznałam ją niejako na własną rękę. Pamiętam, jak byłam młodsza i podróżowałam na turnieje z różnymi trenerami z Polskiego Związku Tenisowego. Każdy z nich pokazał mi coś nowego i stąd mam taki gust. Teraz lubię właściwie wszystkie gatunki. Chciałam mieć większą wiedzę o czymś innym niż tenis - opowiadała zawodniczka po jednym z meczów na kortach im. Rolanda Garrosa.

Jako sześciolatka polubiła zespół ABBA, potem pojawił się Coldplay, a następnie m.in. Pearl Jam, Pink Floyd czy Red Hot Chili Peppers.

Sportowa rodzina

Iga została sportowcem tak jak tata Tomasz, który był wioślarzem, byłym olimpijczykiem z Seulu. Na tenisowy kort pierwsza z rodziny weszła starsza siostra Igi, Agata. Gdy Agata poznawała kolejne tajniki tenisowego rzemiosła, siostrzyczka podpatrywała i podawała jej piłki. W końcu przyszedł czas na Igę, która od razu pokazała charakter, spryt i to coś - tak trudne do określenia - tenisowy zmysł. Na efekty nie trzeba było czekać długo. Iga odnosiła kolejne turniejowe zwycięstwa, zdobywała tytuły mistrzyni Polski różnych kategorii wiekowych.

Świątek podkreśla, że mimo iż wszystkie zdobyte tytuły bardzo ją cieszą, to jednak nie grozi jej zachłyśnięcie się popularnością.

- Jakbym zaczęła "gwiazdorzyć" to mój trener i trenerka przygotowania fizycznego by mi to powiedzieli i wyciągnęliby jakieś konsekwencje. Na pewno się zmieniam, ale nie wiem, czy mają na to wpływ moje sukcesy i wyjazdy, czy po prostu dorastam. Ale też muszę być gotowa na te zmiany i przede wszystkim pozostać sobą - mówiła w rozmowie z Polskim Radiem.


Mistrzyni Roland Garros Iga Świątek po finale w Paryżu w rozmowie z Polskim Radiem:

/ah