Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PR dla Zagranicy
Katarzyna Semaan 09.01.2022

Nadal napięta sytuacja w Kazachstanie

Żołnierze Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym strzegą obiektów strategicznych w Kazachstanie. Informując o tym biuro prezydenta nie ujawniło o jakie obiekty chodzi.
Posłuchaj
  • Demonstracje w Kazachstanie wybuchły 2 stycznia, ich bezpośrednią przyczyną były podwyżki cen paliw. Szybko przerodziły się one w szerszy ruch protestu przeciwko wspieranym przez Rosję rządom Kasyma-Żomarta Tokajewa oraz byłemu prezydentowi, Nursułtanowi Nazarbajewowi.
Czytaj także

Wojska państw sojuszniczych zostały poproszone o pomoc przez prezydenta Kasyma-Żomarta Tokajewa. Według rosyjskich mediów, w Kazachstanie jest ponad 2600 żołnierzy z państw należących do organizacji. Przy czym Rosja kontynuuje przerzut wojsk do Kazachstanu.

2 stycznia w kraju tym rozpoczęły się demonstracje przeciwko podwyżkom cen gazu. Dwa dni później akcje protestacyjne przybrały na sile i doprowadziły do ​​starć z policją. 5 stycznia prezydent Kasym-Żamart Tokajew zdymisjonował rząd. W kraju wprowadzono stan wyjątkowy. Służby porządkowe otrzymały rozkaz strzelania do każdego, kto nie podporządkuje się wezwaniom funkcjonariuszy. 

Z oficjalnych danych tamtejszego ministerstwa spraw wewnętrznych wynika, że podczas starć zginęło 26 demonstrantów i 18 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Dotychczas w związku z zamieszkami aresztowano 5800 osób. Wśród zatrzymanych ma być wielu obcokrajowców.

Niewielkie grupy protestowały w naftowym mieście Żangaözen

W ponad 80- tysięcznym mieście Żangaözen, w obwodzie mangystauskim, w Kazachstanie, modlono się na ulicach za zabitych w zamieszkach, trwających w kraju od 2 stycznia. Według oficjalnych danych kazachskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, w wyniku starć zginęło 26 demonstrantów i 18 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa.

Kazachstańskie służby porządkowe dostały rozkaz strzelania do każdego, kto nie podporządkuje się wezwaniom funkcjonariuszy, szczególnie do tych osób, które są uzbrojone.

W naftowym mieście Żangaözen, gdzie 2 stycznia zaczęły się protesty, początkowo przeciwko podwyżkom cen gazu skroplonego, także wczoraj demonstrowały niewielkie grupy. Niektórzy z protestujących rozeszli się do domów po tym, jak burmistrz miasta oświadczył, iż władze zgodziły się czasowo przywrócić dopłaty, które obniżą ceny gazu.

Część Kazachów nie wierzy jednak rządowi, który protestujących nazywa terrorystami. "Jak to możliwe, że tylu tak zwanych terrorystów przekroczyło granicę i nikt o tym nie wiedział? Służby bezpieczeństwa powinny za to odpowiedzieć. Sam jestem weteranem tych formacji, ale wstyd mi za nich"- mówi mieszkaniec Żangaözen.  

Protestujący zwracają uwagę na panujące w Kazachstanie wysokie bezrobocie i niskie płace oraz wszechobecną korupcję. 

Kazachstańskie MSW poinformowało wczoraj o zatrzymaniu prawie 4,5 tysiąca demonstrantów, wśród nich mają być obcokrajowcy. Na prośbę prezydenta Kasyma-Żomarta Tokajewa do Kazachstanu przylecieli żołnierze sojuszniczych państw, zrzeszonych w poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Sekretariat organizacji podał, że kontyngent będzie liczył około 2,5 tysiąca osób. Jednak, według rosyjskich mediów, w Kazachstanie jest już ponad 2600 żołnierzy państw ODKB. Agencja Interfax napisała, że Rosja kontynuuje przerzut wojsk do Kazachstanu, wykorzystując siedemdziesiąt samolotów Ił-76 i pięć An-124.

IAR/ks