Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Bartosz Chmielewski 03.07.2011

Vavamuffin: "Bądźcie Jedi"

Z okazji dzisiejszego koncertu warszawskich królów raggamuffin na Open'erze przypominamy rozmowę z zespołem na temat ich ostatniej jak dotąd płyty "Mo' better rootz".
VavamuffinVavamuffinMySpace
Posłuchaj
  • Vavamuffin o nowej płycie i pielgrzymce do Etiopii
  • Warszawskie klimaty na Mo'better rootz
  • Instytut Poznawczo-Zakaźnych Czynników Dźwiękowych
Czytaj także

Vavamuffin zakończą działalność open'erowej sceny World Stage, którą w niedzielę, 3 lipca, dzielić będą z Sedativą i Janusz Prusinowski Trio. Z tej okazji przypominamy rozmowę z muzykami na temat ich ostatniej płyty "Mo' better rootz". Wywiad pochodzi z września z roku 2010.

W niedzielnej audycji "Folk Off" gościła formacja Vavamuffin. W studiu Czwórki pojawili się dee-jay (sic!) Mr. Reggaenerator i Dubbist.

"Koronowane Głowy" zapowiedziały najnowszą, trzecią już studyjną płytę – "Mo' better rootz". Tytuł koresponduje z jej zawartością – zapewniają muzycy. To płyta bardziej korzenna, zdradza wpływy etiopskiej muzyki.

Zespół Vavamuffin bawił niedawno w Etiopii. Swoją nową płytę oparł na wrażeniach, jakie wywołała ta podróż. – Wycieczka do Etiopii to jakbyś się znalazł w programie National Geographic, tylko na żywo – przekonują muzycy.

– Etiopia i wszystko, co się z nią wiąże, jest jedna wielką inspiracją. To wyprasowało moje zwoje mózgowe mentalnym żelazkiem. Tam nie sposób nie słuchać muzyki. Jest wszędzie. W ciągu dnia na ulicy, a nocą, płynie z kościołów w trakcie czuwania wiernych – entuzjazmuje się Mr. Reggaenerator.

– Planując wyjazd baliśmy się, że przywieziemy drewno do lasu, lecz nasza muzyka została przyjęta w wielkim entuzjazmem. Choć początkowo Etiopczycy podeszli do nas z pewną rezerwą. Gdy otwarcie zaprosiliśmy ich do zabawy, rozlali się w boczne nawy i zapełnili tzw. back dancefloor – wspomina dee jay.

Vavamuffin utożsamiani są głównie z Warszawą. Przekonują, że stolica to nie tylko zadzierająca nosa "warszawka", ale fajna, życzliwa i "kumata" społeczność. Często słyszy się, że ich najlepsze numery to te, które nawiązują do realiów Warszawy. – Tu każdego dnia obserwujemy życie. Nasze doświadczenia są mocne, same podchodzą pod pióro lub pod palce na klawiaturze – zauważa Mazowiecka Szlachta. – Staramy się nie wciskać ciemnoty. Każdy opowiada swoją kminą. Dlatego czerpiemy z najprawdziwszych inspiracji. Jak pisze się coś naprawdę szczerze, zawsze się sprawdza – zapewnia.

– Pracujemy w kolektywie. Ten typ pracy nazywamy przekornie Instytutem Poznawczo-Zakaźnych Czynników Dźwiękowych – zdradzają artyści.

Wszystkie informacje na stronie vavamuffin.art.pl