Zdecydował również, że nie wystąpi w zjeździe i superkombinacji.
Według niego, stok był zlodzony i nierówny, co mogło spowodować poważne kontuzje zawodników.
- To była chyba najtrudniejsza trasa, na jakiej przyszło mi rywalizować. Bardziej niż z medalu cieszę się, że na mecie znalazłem się w jednym kawałku. Jazda po czymś takim to mordęga, nie miałem żadnej satysfakcji - powiedział Chorwat.
- Myślę, że 99 procent uczestników rywalizacji myśli podobnie. Nasze kolana i mięśnie odczują ten wysiłek dopiero za kilka dni - dodał.
Kostelic, który w tym sezonie wygrał siedem zawodów Pucharu Świata i jest liderem klasyfikacji generalnej, skrytykował również termin imprezy.
- W weekend rywalizowaliśmy jeszcze o punkty PŚ, a dwa dni później w przypadku kobiet i trzy w naszym startowaliśmy już w MŚ. Proszę mi wskazać inną dyscyplinę sportu, gdzie zawodnicy przed najważniejszymi zawodami w sezonie nie mają chwili wytchnienia i kilku dni na przygotowania. Przed rokiem przed igrzyskami w Vancouver dostaliśmy 10 dni wolnego. To absolutne minimum. Mam nadzieję, że ktoś z władz międzynarodowej federacji (FIS) zastanowi się nad tym - podkreślił.
Kostelic, mistrz świata w slalomie sprzed ośmiu lat, w Garmisch-Partenkirchen zrezygnował ze startu w zjeździe i superkombinacji.
- W tym sezonie ważniejszy jest dla mnie Puchar Świata, bo drugiej takiej okazji do zdobycia Kryształowej Kuli mogę już nie mieć. W MŚ skupię się na slalomie i slalomie gigancie, a odpuszczę zjazd i superkombinację - wyjaśnił.
Wieczorem jego słowa potwierdził trener chorwackiej kadry.
- Ivica w tym roku wystartował już w 17 zawodach. Trzeba rozsądnie gospodarować jego siłami - zaznaczył Walter Hubmann.
ah