Polska medalista z Val di Fiemme w biegu od 30 kilometrów od początku objęła prowadzenia, czym przecierała szlak innym zawodniczkom, które później to wykorzystały.
- Taktyka była taka, żeby się nie wychylała, jak najwięcej siedziała z tyłu. Nic z tego nie zrobiła. Cały czas wychodziła do przodu i pokazywała: ja prowadzę, a Bjoergen nie chce prowadzić. Justyna robiła pokazówkę - wyjaśnia trener Kowalczyk w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
- Kto będzie pamiętał, że to Justyna ciągnęła cały peleton? Zapamiętane zostanie tylko, że Marit ma medal złoty, a Justyna srebrny. I ten srebrny jest bardzo dobry. Jestem z niego dumny. Ale dlaczego jak siedem osób radzi jej dobrze, to ona nie może posłuchać? Przecież ustaliliśmy, że ma robić dokładnie odwrotnie - kontynuuje Wierietielny, który nie może zrozumieć tego co zrobiła Kowalczyk.
Trener srebrnej medalistki mistrzostw świata nie szczędził ostrych słów pod kątem swojej podopiecznej.
- Brak pomyślunku. Tak się napracowała rękami i nogami, a głową w ogóle. Nie tylko ja mam do niej żal, ale cała nasza siódemka. Przyszli do kabiny i pytali: dlaczego ona tak robiła? - pyta 66-letni szkoleniowiec.
"Rzeczpospolita"/mr