Do głosowania uprawnionych jest 25,3 mln ludzi w blisko 53-milionowym kraju. Południowi Afrykańczycy wybierają 400 deputowanych do Zgromadzenia Narodowego.
- Nie da się ukryć, że w RPA dokonał się ogromny postęp przez ostatnie 20 lat. Fakt, że udało się relatywnie pokojowo obalić apartheid i to, że funkcjonuje tam demokracja, jest ogromnym sukcesem. Nie ma też żadnych watpliwości, że jest tam bardzo wiele problemów, na które nie ma łatwej odpowiedzi. Przede wszystkim to olbrzymie różnice społeczne. Prawie połowa populacji żyje za dwa dolary dziennie, prawie 10 mln za mniej niż jednego dolara. Do tego dochodzą: duża przestępczość i ciągle silne uprzedzenia rasowe - przypomina Maciej Konarski.
Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".
Według przedwyborczych sondaży Kongres może liczyć na prawie 64 proc. głosów, niespełna 2 punkty procentowe mniej niż podczas poprzednich wyborów w 2009 roku. Ponownie nie zdobędzie więc większości dwóch trzecich głosów, niezbędnych, żeby bez liczenia się z opozycją zmieniać konstytucję. Jednak zwycięstwo partii będzie wystarczające, by sprawować niepodzielną władzę przez kolejną pięcioletnią kadencję.
21 maja nowe Zgromadzenie Narodowe wybierze, także na pięcioletnią kadencję, prezydenta RPA, którym zostanie najpewniej obecny szef państwa Jacob Zuma.
- Afrykański Kongres Narodowy jest często porównywany z Indyjskim Kongresem Narodowym, który w Indiach, po odzyskaniu przez ten kraj niepodległości, rządził przez 30 lat. Bardzo możliwe, że w RPA będzie podobnie - mówi gość audycji "Trzy strony świata".
"3 strony świata" na antenie Trójki w poniedziałki i środy o godz. 16.45. Audycję przygotował Ernest Zozuń.
(PAP/Polskie Radio/mp/mc)