Bracia Dżochar i Tamerlan Carnajewowie podejrzani o spowodowanie zamachów w Bostonie skierowali znów oczy świata na Czeczenię.
Jak podkreśla gość Ernesta Zozunia rządy Kadyrowa-syna to ewidentnie dyktatura, ale przyniosła ona też Czeczenii stabilizację i względny spokój. Wbrew temu, co nam się wydaje, Kaukaz Północny nie jest skrajnie biednym regionem Federacji Rosyjskiej. To oczywiście nie wynika z prężnej gospodarki regionu, ale z olbrzymich subsydiów federalnych. Władze Federacji w ten sposób kupują sobie spokój.
Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".
Czy to, że Carnajewowie pochodzili z Czeczenii miało znaczenie dla tego, co zrobili? - Zgodziłbym się paradoksalnie z wypowiedziami oficjeli rosyjskich. Nie sądzę, żeby decydujący wpływ na zamach miało ich pochodzenie. Ogromną część życia bracia spędzili poza Kaukazem, w USA; choć takie spojrzenie to też próba odsunięcia odpowiedzialności. Podobno starszy z braci Carnajewów był ostatnio w Dagestanie pół roku, choć teraz urzędnicy twierdzą, że był tylko kilka dni. Trzeba się jednak zgodzić, że radykalizacja Tamerlana Carnajewa musiała się dokonać za oceanem - mówi Konrad Zasztowt.
Jaki jest czeczeński islam i czy w Czeczeni wciąż są prowadzone walki partyzanckie dowiesz się słuchając całej audycji.
Audycji"Trzy strony świata" można słuchać w każdy poniedziałek i środę o godz. 16.45. Zapraszamy!