Protest przeciwko wycięciu miejskiego parku powodem antyrządowych zamieszek w Turcji. Na początku to był zwykły protest w zwykłej sprawie. Ekologiczny protest po rozpędzeniu go siłą przez policję przekształcił się w antyrządowe zamieszki.
Protesty trwają od piątku, policja brutalnie interweniuje, a władze manifestantów nazywają "wichrzycielami". Jak podaje tureckie MSW w całym kraju zorganizowano w sumie 235 demonstracji w 67miastach, prawie 60 cywilów i 115 policjantów zostało rannych - tak głoszą oficjalne statystki. Jednak organizacje pozarządowe i broniące praw człowieka mówią o tysiącach rannych, Amnesty International poinformowała nawet o dwóch ofiarach śmiertelnych.
Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".
Adam Balcer z Centrum Demos-Europa tłumaczy, że w Turcji mamy do czynienia z głębokimi podziałami społecznymi. - Dla sporej części Turków, dla znaczącej mniejszości polityka rządu Recepa Tayyipa Erdogana stała się trudna do zaakceptowania ze względu na to, że premier ewidentnie wykazuje tendencje autorytarne - opowiada rozmówca Ernesta Zozunia i zaznacza, że na pewno nie można mówić o "tureckiej wiośnie".
- Na pewno Turcja nie jest takim krajem jak Egipt czy Tunezja przed rewolucją. Ten wybuch społeczny jest związany ze słabością opozycji, która nie stanowi poważnej alternatywy dla AKP - wyjaśnia ekspert Centrum Demos-Europa.
Jakie problemy czekają tureckiego premiera Recepa Erdogana? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!
Audycji "Trzy strony świata" można słuchać w każdy poniedziałek i środę o godz. 16.45.