Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 20.04.2018

Ekspert: Rosja zbudowała "płot w poprzek NATO”, odgrodziła m.in. część terytorium Polski

Przez lata Rosji udało się zbudować strefy antydostępowe A2/AD - ograniczonego dostępu na terenie NATO – również w części terytorium Polski, Rumunii, państw bałtyckich. Proces ten obserwujemy od lat – mówi portalowi PolskieRadio.pl Joerg Forbrig z berlińskiego biura German Marshall Fund.

Działania Rosji na Bałtyku powinniśmy odbierać jako sygnał alarmowy – mówił ekspert ds. międzynarodowych Joerg Forbrig z berlińskiego biura German Marshall Fund w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl.

Analityk podkreślił, że od lat Moskwa tworzy obszary antydostępowe, A2/AD, na przykład wzdłuż wybrzeży Bałtyku, na Morzu Czarnym, wzdłuż osi biegnącej od północy na południe aż do Krymu. W poprzek sojuszu stoi niewidzialny płot, parasol, który będzie zagrożeniem dla ew. transportu militarnego drogą morską, lądową czy powietrzną – ostrzegł Joerg Forbrig.

Ekspert ostrzegł, że obszar Morza Bałtyckiego to najbardziej newralgiczny region na styku terytoriów NATO i Rosji, a proces wzmacniania rosyjskich sił wojskowych obserwujemy już od lat.

Zdaniem Joerga Forbriga zdecydowana reakcja Zachodu na próbę otrucia Siergieja Skripala sprawia, że obecnie jeszcze mniej prawdopodobny stał się atak na państwo NATO. Jednak próba rosyjskiej agresji na państwo spoza Sojuszu nie jest wykluczona. 

Zapraszamy do lektury wywiadu:

PolskieRadio.pl:. Dość często na Bałtyku w ostatnich latach mają miejsce rosyjskie manewry i można odnieść wrażenie, że sytuacja staje się coraz poważniejsza. Podczas ostatnich ćwiczeń w planach miały być strzały rakietowe w pobliżu terytorium Łotwy (do czego ostatecznie tym razem nie doszło, bo Ryga wysnuła wniosek, że Moskwa poprzez swoje zapowiedzi chciała przetestować jej reakcję). Moskwa poprosiła o zamknięcie przestrzeni powietrznej Łotwy, nie precyzując, w jakim czasie to ma nastąpić. Manewry były dość blisko granic Polski i Szwecji. Łotwa komentowała, że Rosjanie po raz pierwszy planowali manewry tego rodzaju ze strzałami rakietowymi na żywo. Ćwiczenia miały miejsce tuż po spotkaniu Donalda Trumpa z prezydentami trzech państw bałtyckich. Niektórzy eksperci uspokajali, że Rosja nie ma w rejonie Bałtyku aż tak olbrzymich sił. Inni przeciwnie, wskazują na to, że Rosja wzmacnia się coraz bardziej militarnie w tym regionie, nie tylko na morzu, ale i na wybrzeżu, umieszczając tam S-400, Iskandery, inne systemy.

Jak pan ocenia te manewry, czy powinny coś nam uświadomić, czy powinny nas zaalarmować?

Joerg Forbrig z berlińskiego biura German Marshall Fund: Oczywiście tak. Morze Bałtyckie to prawdopodobnie jeden z najbardziej newralgicznych punktów, w których styka się terytorium NATO i Rosji. W Polsce wszyscy wiedzą, że obwód kaliningradzki to eksklawa Rosji w środku terytorium NATO. Przez lata obserwowaliśmy, że Rosja znacznie zwiększa swoją obecność wojskową również w regionie Morza Bałtyckiego i unowocześnia sprzęt na morzu i w szczególności wokół niego. Moskwa doprowadziła ten proces do takiego stopnia, że może blokować dostęp do niektórych terenów Morza Bałtyckiego natowskim statkom i samolotom.

Przez lata mogliśmy obserwować, jak Rosja budowała linię bardzo nowoczesnej obrony powietrznej, w szczególności w  regionie Petersburga, Kaliningradu. Pokrywa ona teraz część Morza Bałtyckiego. Oznacza to przede wszystkim, że możliwości obrony części terenów sojuszników na przylegających do Bałtyku obszarach mogą być w pewnym stopniu ograniczone, m.in. w państwach bałtyckich i też częściowo w Polsce.

Manewry Rosji powinny rzucić światło na to, jak ważnym obszarem jest rejon Morza Bałtyckiego. Moskwa stara się pokazać tutaj swoją siłę. Część z jej działań ma wywrzeć wrażenie nie tylko na pobliskich państwach, takich jak Łotwa, ale na innych krajach w regionie, takich jak Szwecja.

Niektórzy zauważają, że na Łotwie dyskutuje się obecnie o reformie oświatowej, która redukowałaby obecność języka rosyjskiego w systemie edukacji. To oznacza krytykę ze strony Rosji. Więc może to być również demonstracja siły i próba zastraszenia Łotwy.

W tle jest konflikt państw Zachodu po próbie otrucia Siergieja Skripala oraz jego córki Julii oraz wspólna reakcja państw Sojuszu. Mieliśmy tutaj silną, kolektywną odpowiedź. I może Rosja chciała zasygnalizować swoje niezadowolenie. 

Na czym dokładnie polega newralgiczność tego regionu, możemy wskazać zagrożenia?

Jeśli spojrzeć na mapę i wyznać linię, która dzieli tereny NATO od Rosji z północy na południe – widzimy, że Rosja rozmieściła wzdłuż tej osi systemy, które umożliwiają tworzenie stref antydostępowych A2/AD. Są na północy Rosji, są w rejonie Petersburga, Kaliningradu, na Krymie.

Systemy te mogą uniemożliwić dostęp wojsk NATO dość daleko w głąb terytorium Sojuszu – pokrywają część Polski, część Bałtyku, część Morza Czarnego. To jakby "płot", który Rosja zbudowała tam głownie z pomocą systemów obrony powietrznej.

Jeśli wyobrazimy sobie sytuację, gdy Rosja wywiera presję na państwa NATO na wschodniej flance, to możliwości obronne NATO mogą być ograniczone, bo do części obszarów na wschodniej flance dostęp może być ograniczony.

Proces powstawania tych ochronnych parasoli obserwujemy zwłaszcza w ciągu ostatnich trzech lat na terenach, którą leżą przy granicy między Unią Europejską i Rosją.

Ograniczony dostęp oznacza, że na ten teren nie dotrą samoloty, statki…

To zagrożenie dla różnych form transportu, drogą powietrzną, morską czy lądową – czy to żołnierzy NATO, czy sprzętu wojskowego – i to na spory fragment terytorium państw wschodniej flanki NATO - a szczególnie, co oczywiste, państw bałtyckich. Jednak ten "rosyjski parasol” dotyczy też części terytoriów Polski, Rumunii, części obszaru Morza Czarnego – to niemal płot zbudowany wewnątrz terytorium NATO.

"Płot" stoi i czeka na odpowiedni moment.

Tak właśnie

Co można zatem zrobić, by poprawić sytuację bezpieczeństwa w regionie? Jedni mówią, że atak Rosji na państwo NATO nie jest możliwy, inni twierdzą, że sytuacji nie należy lekceważyć.

Chcę podkreślić:  uważam, że bezpośredni atak Rosji na terytorium NATO jest wciąż mniej prawdopodobny. W tym kontekście ważna była reakcja Zachodu na próbę otrucia Siergieja Skripala. Był to bowiem atak, który miał miejsce na terytorium państwa NATO. Zaatakowano jednostki, jednak to zdarzenie wymagało silnej, kolektywnej odpowiedzi Sojuszu.

Brak odpowiedzi Zachodu wskazałby Rosji, że po takim czynie nie trzeba się spodziewać konsekwencji. Byłby to sygnał dla Moskwy, że na można przeprowadzić atak na terytorium Sojuszu i odpowiedzi być może wcale nie będzie.

Wówczas wzrosłoby prawdopodobieństwo, że Rosja będzie próbowała przeprowadzić kolejny atak na terytorium państwa NATO. Jednak poprzez swoją reakcję państwa NATO pokazały, że Sojusz, Zachód, są w stanie odpowiedzieć w sposób zdecydowany.

Pozostaje pytanie, czy Rosja będzie próbowała przypuścić atak na terenie państwa nienależącego do NATO, co by się stało gdyby do niego doszło na przykład w Szwecji, Finlandii, co w takiej sytuacji zrobiłby Sojusz.  Formalnie uzgodnienia w sprawie bezpieczeństwa są inne niż artykuł 5. NATO. Podsumowując - atak Rosji na państwo spoza NATO nie może być wykluczony, na państwo Sojuszu jest mniej prawdopodobny.

Co powinniśmy robić teraz?

Trzeba wzmacniać bezpieczeństwo - również w zakresie poszczególnych państw. Zresztą państwa na wschodniej flance NATO są bardzo aktywne, zarówno w aspekcie militarnym, jak też jeśli chodzi o przeciwdziałanie wojnie hybrydowej. Większą uwagę działaniom Rosji powinien poświęcić Zachód, w szczególności NATO.

***

Z Joergiem Forbrigiem z berlińskiego biura German Marshall Fund rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska