Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 01.06.2019

Putin szykuje odwrót z Kremla? Znów giną ci, którzy za dużo wiedzą

- Jeśli Władimir Putin liczy na emeryturę, musi mieć immunitet. A w ostatnim czasie znów znikają ci, którzy znają jego sekrety, mogą być świadkami w międzynarodowych śledztwach – zauważa w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Grzegorz Kuczyński, ekspert ds. wschodnich. Nie wyklucza, że Władimir Putin przygotowuje się do odejścia. To jednak niejedyny scenariusz.

- Umierają osoby, które miały bardzo dużą wiedzę na temat transferu władzy w 1998/ 1999 roku z rąk Borysa Jelcyna w ręce Władimira Putina – zauważa Grzegorz Kuczyński, ekspert ds. wschodnich, autor książek ” Jak zabijają Rosjanie: ofiary rosyjskich służb od Trockiego do Litwinienki” i ”Tron we krwi. Sekrety polityki Kremla”. Jak zaznaczył, w ostatnim czasie widzimy stosunkowo dużo zgonów czy aresztowań osób, które mogą wiele wiedzieć o początkach Władimira Putina.

Analityk dodaje, że takie przypadki miały miejsce dość często także na początku rządów Putina.

- Po tylu latach fakt, że tego rodzaju zdarzenia występują z większą intensywnością, wiązałbym z przygotowaniami Putina do przejścia na zasłużony odpoczynek – gdy nie byłby już prezydentem, choć ewentualnie mógłby sprawować inną mniej ważną funkcję – zauważa nasz rozmówca.

Zastrzega, że to oczywiście hipoteza, gdyż przyczyny tych wszystkich zdarzeń są trudne do zweryfikowania. - Widzimy jednak wspólny mianownik: usuwanie potencjalnych świadków oskarżenia przeciwko Putinowi i jego bliskiemu otoczeniu, którzy mogliby obciążyć Putina i jego współpracowników w sądach nie w Rosji, ale choćby w Wielkiej Brytanii, USA, Hiszpanii – zaznacza analityk.

Grzegorz Kuczyński zauważa także, że Putinowi bardzo trudno będzie opuścić Kreml. Niewykluczone są jednak inne scenariusze – teoretycznie możliwa jest rewolta elit, jeśli polityka Władimira Putina zaczęłaby przynosić im za duże straty.

Więcej o tym, czy Władimir Putin może opuścić Kreml i o nie do końca wyjaśnianych zgonach wpływowych rosyjskich polityków i funkcjonariuszy – w tekście rozmowy.  

***

PolskieRadio24.pl: Wyjdźmy od bardzo dziwnego incydentu, który w ostatnim czasie zelektryzował rosyjskie media. Przez pewien czas, bez większych efektów, zastanawiano się nad niepokojącą koincydencją: w niedługim odstępie zmarli były szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa Nikołaj Kowalow, a niedługo potem jego asystent Siergiej Szamarin. Wskazywano, że to dość szczególny w czasie zbieg tych zgonów. Czy w pana odczuciu to wygląda na koincydencję, czy można domyślać się czegoś więcej?

Grzegorz Kuczyński, ekspert ds. wschodnich, autor książek ” Jak zabijają Rosjanie: ofiary rosyjskich służb od Trockiego do Litwinienki” i ”Tron we krwi. Sekrety polityki Kremla: W przypadku Rosji niestety zawsze można domyślać się czegoś więcej. Na pewno zastanawia, że w tak krótkim odstępie czasu zmarły dwie osoby tak wiele wiedzące o początkach Władimira Putina na szczytach władzy w Rosji.

Przypomnijmy, że Nikołaj Kowalow był szefem Federalnej Służby Bezpieczeństwa przed Władimirem Putinem. To właśnie Putin zastąpił Kowalowa. Jego asystent, jako wieloletni i bliski współpracownik, musiał mieć także dużą wiedzę o wielu sprawach. Śmierć tych dwóch osób wpisałbym w szerszy kontekst. Widać bowiem od pewnego czasu, że umierają osoby, które miały bardzo dużą wiedzę na temat transferu władzy w latach 1998/1999 z rąk Borysa Jelcyna w ręce Władimira Putina.

Takich przypadków jest dużo więcej. Nie ma dowodów na to, żeby stwierdzić, że Władimir Putin pozbywa się niewygodnych świadków, którzy wiedzą bardzo wiele na temat jego rządów na Kremlu i mogliby mu tą wiedzą w którymś momencie zaszkodzić, na przykład w momencie zmian na szczytach władzy.

Nie da się jednak nie zauważyć, że ich odejście to okoliczność sprzyjająca Putinowi, ponieważ zmniejsza się ryzyko, że fakty niewygodne dla Putina mogą wypłynąć w pewnych okolicznościach.

Szef FSB Nikołaj Kowalow nie był oczywiście kryształową postacią. To za jego rządów w FSB miała miejsce głośna konferencja prasowa, gdy Aleksander Litwinienko i kilku jego kolegów powiedziało przed kamerami, że dostali rozkaz od swego kierownictwa, by zabić Borysa Bieriezowskiego.

Mimo tego, że Nikołaj Kowalow w późniejszych latach występował jako ekspert od spraw służb specjalnych i był nie tyle ustawiany w kontrze do obecnych władz i obecnego kierownictwa na Łubiance, co dostał etykietkę niezależnego eksperta, owszem szefa FSB, ale z takiego bardziej demokratycznego okresu w rosyjskiej polityce. Ma to oczywiście niewiele wspólnego z prawdą, bo niezależnie od tego, czy to był Putin, czy Nikołaj Patruszew, czy Kowalow, czy Siergiej Stiepaszyn, to FSB była w dużej mierze służbą przestępczą i działającą na zlecenie aktualnych przywódców na Kremlu.

Czy w ostatnim czasie Nikołaj Kowalow miał wpływy w polityce?

Był zmarginalizowany w sensie politycznym, jednak miał jeszcze kontakty w służbach i co najważniejsze, miał wiedzę na temat początków rządów Putina na Kremlu, niewykluczone, że także wiedzę na temat różnych przestępstw, które miały w tym czasie miejsce i które utorowały Putinowi drogę na Kreml i potem pomogły mu umocnić władzę prezydencką.

Przypomnę, że pierwsze lata rządów prezydenckich Putina to także seria tajemniczych zgonów różnych ludzi, którzy bardzo dobrze znali go z czasów pracy w merostwie petersburskim, na przykład jego szefa Anatolija Sobczaka, mera Petersburga, który w zagadkowych okolicznościach zmarł podczas kampanii wyborczej w obwodzie kaliningradzkim.

Śmierć Kowalowa i jego asystenta wpisuje się, jak mówiłem, w dłuższą listę zgonów osób dość znaczących w tamtym okresie.  W końcu 2015 roku doszło do śmierci Michaiła Lesina. Były szef resortu łączności i środków masowego przekazu Rosji, milioner Michaił Lesin zmarł w zagadkowych okolicznościach w pokoju hotelowym w Waszyngtonie. Był to człowiek, który stworzył Putinowi podstawy obecnego propagandowego imperium kremlowskiego.

On był pomysłodawcą ”Russia Today”, on sprawił, że różne prywatne telewizje znalazły się pod kontrolą Kremla. Potem wpadł w niełaskę, kiedy się okazało, że  rozmawia z FBI. Nie wiemy dokładnie na jakie tematy. Wtedy doszło do jego śmierci. Oficjalna wersja mówiła o tym, że był pijany i doznał wielu obrażeń.

Wspominam o tym, bo w marcu dziennikarze dotarli do nowych dokumentów, dotyczących tej sprawy. Okazuje się, że znaków zapytania jest w tej kwestii o wiele więcej. Okazało się, że Lesin miał złamaną kość gnykową – dość newralgiczną kość w szyi, którą trudno złamać przez upadek, złamanie powstaje raczej w wyniku duszenia rękami lub w wyniku powieszenia.

To rzeczywiście dość szczególna okoliczność.

Inna dość świeża kwestia to sprawa Władimira Barsukowa vel Kumarina. To swego czasu jeden z bossów świata przestępczego w Rosji, nazywany carem nocnego Petersburga. To szef mafii na terenie Petersburga w czasie, gdy w tym mieście pracował Władimir Putin.  Musieli ze sobą współpracować w jakiś sposób.

Jakiś czas temu Kumarin trafił do aresztu, a w ostatnim czasie usłyszał zarzuty, że stoi za zabójstwem znanej działaczki politycznej Galiny Starowojtowej. Więc widzimy tutaj kolejny przypadek, gdy eliminowany jest człowiek, który ma dużą wiedzę na temat przeszłości Putina i faktów, które mogłyby go pogrążyć, gdyby zdecydował się oddać władzę.

Nie ma oczywiście dowodów na to, że osoby trzecie przyczyniły się do zgonów Kowalowa i jego współpracownika. Jednak niewątpliwie oba te fakty wyglądają dość tajemniczo. Jeśli zaś ktoś może na nich zyskiwać, to jest to Władimir Putin, czy jego najbliżsi współpracownicy z tego okresu.

Jeśli miałaby miejsce operacja pozbywania się tych osób, które Putin uważa za zagrożenie, to miałby to robić ze względu na plan odejścia w 2024 roku z urzędu prezydenta?

Nie wykluczałbym takich planów. Nie wiemy, w jaki sposób ten scenariusz zostałby zrealizowany. Moim zdaniem wiele wskazuje na to, że nie będzie chciał zostać na Kremlu, a cieszyć się miliardami, które zapewne gdzieś przechowuje. Musi jednak mieć immunitet. Nie chodzi przy tym o prawodawstwo rosyjskie. Gdyby odszedł z Kremla, to gdyby chciał zagwarantować sobie nietykalność, może postarać się, by władzę po nim przejęli ludzie zaufani, od których nie spodziewa się niczego złego.

Wróćmy jednak do kwestii możliwego odejścia Putina z Kremla.

Putin mógłby być ścigany za przestępstwa w przeszłości poza granicami Rosji. Przypomnę, że miało miejsce co najmniej kilka zgonów krytyków Putina, przebywających na emigracji, którzy byli dość ważnymi świadkami w różnych śledztwach w sprawach prowadzonych przez wymiary sprawiedliwości w krajach zachodnioeuropejskich. Chodzi prawdopodobnie o kwestie prania pieniędzy, sprawy, gdzie krzyżować się mogą drogi rosyjskiej administracji i rosyjskiej mafii. Chodzi też o sprawy, w których Władimir Putin i jego otoczenie mogło zarabiać duże pieniądze.

Aleksander Litwinienko był świadkiem w śledztwie prowadzonym przez Hiszpanów. Inny uciekinier z Moskwy, Aleksander Pieriepielicznyj, który też zmarł w dziwnych okolicznościach, był świadkiem w śledztwie prowadzonym przez Szwajcarię w sprawie prania pieniędzy przez osoby z wyższych poziomów władzy rosyjskiej. 

Michaił Lesin, o którym wspominałem, miał nie tylko kontakty z FBI, któremu mógł dużo opowiedzieć, ale też interesowała się nim prokuratura hiszpańska. Hiszpania jest tym krajem, gdzie od dobrych kilku lat wymiar sprawiedliwości prowadzi bardzo szeroko zakrojone działania przeciwko różnym przestępstwom dokonywanym przez Rosjan, czy to przez mafię, czy przez służby specjalne.

Tutaj widzimy wspólny mianownik: usuwanie potencjalnych świadków oskarżenia przeciwko Putinowi i jego bliskiemu otoczeniu, którzy mogliby obciążyć Putina i jego współpracowników w sądach nie tylko w Rosji, ale choćby w Wielkiej Brytanii, USA, Hiszpanii.

Wydaje się, że to planowa polityka?

Pisałem o tym w swojej książce ”Tron we krwi. Sekrety polityki Kremla” -  tak naprawdę zaraz po objęciu władzy na urzędzie prezydenta przez Putina, zaczęli ginąć ludzie, którzy mieli wiedzę na temat jego przeszłości.

Po tylu latach fakt, że tego rodzaju zdarzenia występują z większą intensywnością, wiązałbym z przygotowaniami Putina do przejścia na zasłużony odpoczynek – nie byłby już prezydentem, choć ewentualnie mógłby sprawować inną mniej ważną funkcję.

Przejście na emeryturę wiązałoby się ze zwiększeniem ryzyka tego, że będzie ścigany przez wymiar sprawiedliwości innych krajów.

Poza tym wielu ekspertów prognozuje, że transfer władzy w Rosji nie musi być bezbolesny i pokojowy, po drugie widać po polityce Kremla, że władza obawia się rewolty w kraju, choć może w dłuższej perspektywie. Widać, że w tym momencie Putin chce zminimalizować wszystkie ryzyka z tym związane.

Bo dajmy na to: w Rosji wybucha rewolta w Rosji, część obecnej elity rzuca wyzwanie Putinowi, postanawia usunąć go w imię poprawy swoich interesów, korzyści politycznych czy finansowych czy ewentualnie poprawy relacji z Zachodem. Wówczas tacy ludzie jak Kowalow mogliby być bardzo dobrym narzędziem w walce z Putinem. Można sobie wyobrazić na przykład pokazowy proces obalonego Władimira Putina, przeciwko któremu występują świadkowie mówiący, że 20 lub 30 lat temu maczał palce w zabójstwach czy bardzo dużych machinacjach finansowych.

Nasuwa się pytanie, czy widzimy gdzieś już owych wrogów Putina? Możemy ich typować?

Często reżim rosyjski jest postrzegany jako monolit. Uznaje się, że o wszystkim decyduje jedna osoba, czyli Putin. Tak nie jest. Są tam różne grupy interesów. Są ludzie, którzy mogą stracić albo zyskać na różnych posunięciach Władimira Putina.

Nie można wykluczyć, że Rosja znajdzie się na takim zakręcie, gdy część elit zdecyduje, że może warto rzucić kogoś na pożarcie w imię zagwarantowania sobie nadal wpływów politycznych czy zachowania majątków. Jedną z takich postaci byłby oczywiście Władimir Putin czy związane z nimi osoby, jak Nikołaj Patruszew. Zatem w czasie większego kryzysu w samej Rosji może dojść do zaostrzenia się rywalizacji różnych grup interesów.

W ciągu rządów Putina rywalizowały ze sobą zresztą grupy zwane tzw. baszniami Kremla.

Gdy wszystko w Rosji dobrze się dzieje, na przykład ceny ropy są wysokie, albo Kreml niesie fala entuzjazmu społeczeństwa, jak po aneksji Krymu, wtedy napięcia są mniejsze. Natomiast gdy przysłowiowy tort się kurczy, zaczyna się walka o wpływy polityczne i finansowe i co jakiś czas trzeba kogoś usunąć, wtedy pojawia się nerwowość w szeregach elity rządzącej.

W ostatnich miesiącach mieliśmy zresztą do czynienia z kilkoma wydarzeniami, które wskazują na to, że sytuacja pogorszyła się na tyle, że nawet w ramach samego obozu rządzącego trzeba było wyeliminować niektórych dotychczasowych udziałowców tego schematu.

Tu trzeba wspomnieć ostatnie czystki w kierownictwie Gazpromu, widowiskowe zatrzymanie senatora Raufa Araszukowa  z Kaukazu Północnego (zarzucono mu zlecenie dwóch morderstw lokalnych kaukaskich polityków. Mieliśmy zatrzymanie byłego ministra Michaiła Abyzowa, wcześniej niektórych gubernatorów.

Sytuacja jest coraz bardziej napięta. Putin musi sięgać po coraz bardziej radykalne środki. Gdy to robi, można powiedzieć, że zastrasza elity, ale z drugiej strony przysparza sobie wrogów. W pewnym momencie któryś oligarcha czy minister może sobie postawić pytanie: ”Co jeśli będę kolejną ofiarą takiej czystki?”.

Naturalną reakcją jest nie bezwarunkowa lojalność wobec Władimira Putina, ale szukanie wyjścia. W najbardziej kryzysowym momencie taką próbą wyjścia mógłby się okazać przewrót pałacowy.

Już od kilku lat widać, że Władimir Putin może się tego obawiać. Widzimy m.in. zmiany kadrowe, czy  np. rozbudowę Gwardii Narodowej, czyli takich putinowskich pretorianów, na których czele stoi jego zaufany człowiek, Wiktor Zołotow.

Obserwowaliśmy coraz większe zwiększanie uprawnień służb specjalnych. Przykręcanie śruby to w mojej ocenie nie zabezpieczanie się przed gniewem ludu – przed rewoltą, wielkimi demonstracjami, różnego rodzaju działaniami opozycji. Ta Putinowi nie zagraża. To raczej zabezpieczanie się przed obecnymi towarzyszami w sprawowaniu władzy, którzy  w pewnym momencie mogą chcieć z różnych powodów, odwrócić się od Putina.

Zatem mamy tutaj, tak jak też było w czasach stalinowskich, mieliśmy wtedy czystki w których oprócz milionów zwykłych obywateli, regularnie ginęli ludzie z bliskiego otoczenia Józefa Stalina, chociażby szefowie NKWD. Podobny mechanizm, oczywiście zachowując proporcje, możemy widzieć w okresie rządów Władimira Putina.

Czyli toczy się gra o zachowanie władzy i wpływów…

I jest to również przygotowanie się na problemy zewnętrzne i wewnętrzne. Coraz głębszy jest konflikt ze Stanami Zjednoczonymi, z NATO. Mamy kryzys gospodarczy w Rosji.

Mamy różnego rodzaju pomniejsze porażki iw polityce zagranicznej, jak choćby problemy Nicolasa Maduro w Wenezueli, a Wenezuela jest bardzo ważnym sojusznikiem Rosji na półkuli zachodniej. To także upadek Omara al-Baszira w Sudanie, który też był rosyjskim sojusznikiem. Więc te problemy się nawarstwiają. Mamy do czynienia z syndromem oblężonej twierdzy.

Putinowi trudno będzie odejść, jeśli faktycznie takie ma plany.

Jeśli oddałby władzę, musiałby mieć pewność, że będzie nietykalny i nic mu się nie stanie. A o to wcale nie jest tak łatwo, jak pokazują w historii przykłady różnych dyktatur, czy reżimów autorytarnych.

A więc może jednak Władimir Putin nie zdecyduje się oddać władzy.

Gdybym był na jego miejscu, gdybym miał do wyboru zrezygnować z władzy, cieszyć się swoimi miliardami, ale z poczuciem, że w każdej chwili można to stracić, stanąć przed sądem, że może stać się coś o wiele gorszego, a nadal męczyć się urzędowaniem na Kremlu, wybrałbym oczywiście Kreml.

Jednak w pewnym momencie mamy do czynienia ze ”zmęczeniem materiału”. Wystarczy spojrzeć na sondaże.

Efekt Putina nie działa. Bez wielkich sukcesów w polityce gospodarczej, socjalnej, międzynarodowej, za kilka lat będziemy mieli do czynienia z reżimem, który zdecydowaną większość społeczeństwa ”trzyma za twarz”.  I sprawuje rządy nie dzięki zabiegom propagandowym i popularności przywódcy, ale tylko dzięki nagiej brutalnej sile.

W pewnym sensie Putin znalazł się w ślepej uliczce. Żeby zapewnić sobie stuprocentowe bezpieczeństwo, musi utrzymywać się u władzy. Jednak im dłużej będzie to robił, to zagrożenie i ryzyko, że coś może się stać, wzrasta. Moim zdaniem z jego punktu widzenia nie ma dobrego wyjścia. Póki co zabezpiecza się na różne sposoby, m.in. usuwając różnych niewygodnych ludzi z przeszłości.

Pytanie, jakich jeszcze będzie szukał sposobów, by utrzymać się u władzy.  

Mówi się o tym, że może nastąpić powtórka z 2008 roku. Znów Dmitrij Miedwiediew zostałby prezydentem. Trudno powiedzieć, jakie stanowisko miałby zajmować Putin. Pytanie jednak, czy drugi raz ten sam manewr może się udać. Sytuacja w 2008 roku była diametralnie inna niż teraz.

Wszyscy mieli złudzenia.

Wówczas relacje Rosji z Zachodem były inne. W 2008 roku mieliśmy kilka lat dobrej hossy, kiedy petrodolary miliardowymi strumieniami napływały do kasy kremlowskiej. Poziom życia przeciętnego Rosjanina z roku na rok rósł. Putin był popularny. Taką sytuację można było przeprowadzić w miarę bezboleśnie. Teraz sytuacja jest zupełnie inna.

Sam reżim Putin przez kilka ostatnich lat przyjął charakter agresywnego, zmilitaryzowanego gracza na arenie międzynarodowej. Jeśli przez kilka lat modernizuje się armię, prowadzi się różnego rodzaju wojenne awantury poza granicami Rosji, wchodzi się w ostry konflikt z Ameryką… Putin osobiście groził Ameryce atakiem superbronią z głowicami jądrowymi. Gdy społeczeństwo nakręca się taką wojenną retoryką od kilku lat, nie da się w ciągu paru miesięcy zmienić przysłowiowej wajchy.

Tym bardziej, że ta mobilizacja ma swój cel. Nie dzieje się sama z siebie.

Wygląda na to, że zakończy się  krachem Rosji – tak jak wyścig zbrojeń w czasie zimnej wojny w latach 80. zakończył się krachem Związku Sowieckiego. Albo też może się skończyć konfliktem zbrojnym z Zachodem – pytanie na jaką skalę. Niestety jest takie prawdopodobieństwo.

Jeśli mówimy o perspektywach wybuchu wojny z Zachodem, to musimy wrócić do poruszanego wcześniej wątku. W kryzysowym momencie część elity w Moskwie może uznać, że nie chce wojować. Lepiej po prostu złożyć na ołtarzu Putina, jego współpracowników czy generałów. Lepiej sobie ułożyć relacje z Zachodem i korzystać z miliardów, które się wcześniej zrabowało.

Sytuacja jest niepewna, nie wiadomo, w jakim kierunku może się rozwinąć.

Sytuacja jest nerwowa. Nie podejrzewałbym na razie, że sam Putin czy ludzie w jego otoczeniu chcieliby się zdecydować na otwartą wojnę z Zachodem.

W militarnym starciu bezpośrednim z USA, NATO nie mają szans. W konwencjonalnym starciu Rosja mimo początkowych sukcesów musiałaby przegrać.

Jednak nakręcanie wojennej retoryki – co widać po zachowaniu rosyjskich generałów, którzy zaczynają wierzyć we własną propagandę  - plus wzrost napięcia na poziomie militarnym – a mówię o różnego rodzaju prowokacjach w powietrzu i na morzu, sytuacjach konfliktowych -  może dorowadzić do tego, że nawet przez przypadek może nam się rozwinąć zbrojny konflikt. Tak też się zdarzało w historii świata – że od jednego przypadkowego wystrzału czy incydentu zaczynały się duże konflikty,

W przypadku gdy mamy tak duże napięcie na linii Rosja–USA, Rosja- NATO, gdy mamy militaryzację Rosji, gdy mamy pola, gdzie wpływy wojskowego obu stron się stykają (Ukraina Wschodnia, flanka NATO, Syria), łatwiej o niekontrolowany wybuch, który będzie początkiem większego konfliktu. Tutaj widziałbym obecnie największe ryzyko.

Dziękuję za rozmowę.

Z Grzegorzem Kuczyńskim, ekspertem ds. wschodnich, autorem książek ” Jak zabijają Rosjanie: ofiary rosyjskich służb od Trockiego do Litwinienki” i ”Tron we krwi. Sekrety polityki Kremla” rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl