Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 15.04.2020

Ropa za 5 dolarów? Ekspert: to koronawirus dziś rządzi ropą, nie OPEC, nie wiemy jeszcze, jak Rosja to odczuje

W przypadku Rosji straty z racji pandemii będą o wiele poważniejsze niż te wynikające z powodu spadku ceny ropy - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich, komentując sytuację na rynku po porozumieniu OPEC+. Jak wskazał, w najbliższych tygodniach jeszcze bardziej spadnie popyt na rynkach zbytu Rosji, a sektor naftowy odpowiada za 33 procent dochodów do budżetu tego kraju.

Okazuje się, że dla rynków kluczowe jest to, co dzieje się w związku z pandemią, a w mniejszym stopniu porozumienia państw producentów i eksporterów OPEC+. Wielu jednak krytykuje porozumienie, mimo że, jak się okazało, niewiele może ono zmienić  – mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich. Dodaje, że zapewne zapobiegło skokowemu tąpnięciu, bo w prognozach, w przypadku jego braku, pojawiały się i spadki do 5 dolarów.


CZYTAJ TAKŻE
Gazprom HQ pap_20200121_1QZ.jpg
Zwycięstwo Polski nad Gazpromem. Ekspert: Gazprom odda dług, dla regionu to ważna lekcja

Ekspert zaznacza, że nie jest jasne, czy porozumienie będzie implementowane, zwraca uwagę, że nadal brak oficjalnego komunikatu dotyczącego podziału uzgodnionych ograniczeń między poszczególne kraje. - Rodzi się pytanie, czy te limity można wprowadzać w życie w szybkim czasie. Ale też można spytać, czy państwa będą chciały to robić. Przy przedłużaniu się pandemii koronawirusa, rynki zaczną się kurczyć: zacznie przeważać logika, że nie można tracić rynków, gdyż potem bardzo trudno będzie je odzyskać – mówi.

Jak podkreśla dr Szymon Kardaś, obecnie ważne jest, jak duży będzie spadek popytu na ropę – ten zależy bowiem od rozwoju pandemii, zupełnie w tym czasie nieprzewidywalnego. Ceny ropy mogą w najbliższych tygodniach odnotowywać zarówno lekkie wzrosty, jak i spadki, choć wiele wskazuje na to, że porozumienie OPEC+ pozwoliło uniknąć nagłego tąpnięcia.

W przypadku Rosji spodziewać należy się strat w sektorze naftowym, gazowym, choć ten ostatni, jak zaznacza analityk OSW, odpowiada za małą część wpływów do budżetu.

Więcej w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Najpierw zapowiedzi, przygotowania do porozumienia w sprawie ropy OPEC+, w końcu osiągnięto je, ale w kilku turach. Część ekspertów krytykuje jego potencjalne efekty na rynek ropy – stwierdza, że zdecydowano o zbyt małych cięciach wydobycia. Z drugiej strony – cena ropy nieco się podniosła. Była to zatem próba uporządkowania sytuacji? Widzimy już jej skutki?

Dr Szymon Kardaś, Ośrodek Studiów Wschodnich: Była to próba wpłynięcia na sytuację, która z punktu widzenia producentów i eksporterów ropy zaczyna się rozwijać bardzo niekorzystnie. Czynnikiem, który sprawił, że nastąpiło poważne tąpnięcie na rynkach ropy, jeśli chodzi o cenę, było oczywiście nieprzedłużenie poprzedniego porozumienia OPEC+. Zauważyliśmy wówczas skokowe tąpnięcie, którego chyba nikt się nie spodziewał. 

Obecnie jednak czynnikiem numer jeden, który wychodzi na pierwszy plan, jeśli chodzi o długi trend, nie jest porozumienie OPEC+,  ale pandemia koronawirusa, która wpływa na zmniejszenie popytu na ropę. Są różne prognozy co do tego, jaki rzeczywiście będzie spadek zapotrzebowania na ropę w 2020 roku. Niektórzy prognozują, że to będzie około 5 mln baryłek dziennie w skali roku, inni twierdzą, że spadek będzie większy – np. Międzynarodowa Agencja Energetyczna prognozuje na 2020 rok spadek popytu na poziomie 9,3 mln baryłek dziennie w porównaniu do 2019 roku.

W najbliższych miesiącach spadek popytu prognozowany jest na dużo wyższym poziomie - na około 10 mln baryłek dziennie w kwietniu, według innych ocen na 10-15, może 20 mln baryłek między kwietniem i czerwcem. Międzynarodowa Agencja Energetyczna prognozuje spadek popytu na ropę w kwietniu 2020 roku nawet na poziomie 29 mln baryłek dziennie, a w całym II  kwartale br. o 23,1 mln baryłek dziennie w porównaniu do 2019 roku.

Przyszłe scenariusze rozwoju sytuacji są wciąż w dużej mierze nieprzewidywalne. Jesteśmy w takim momencie rozwoju pandemii, że nie wiemy jeszcze, jak długo potrwają jej skutki, na ile przedłuży się stan zamknięcia gospodarek poszczególnych państw. W związku z tym prognozy z początku kwietnia mogą być nieaktualne na początku maja, jeśli zmieni się sytuacja z pandemią.


PAP PAP

Do początku marca, kiedy odbywało się spotkanie OPEC+, element porozumienia członków OPEC+ był istotny, wiemy, że to jego fiasko doprowadziło do skokowego spadku cen w pierwszej połowie marca. A dzisiaj, co widać po zawarciu ostatniego porozumienia państw OPEC+ i innych państw, fakt, czy producenci się porozumieją, czy nie, ma dużo mniejsze znaczenie niż prognozy dotyczące rozwoju koronawirusa.

Te prognozy są zaś niezwykle niepewne. Okazuje się, że dużo bardziej ambitne porozumienie OPEC+ niż marcowe nie tak wiele może zmienić, jego efekt jest niewielki. Przed zawarciem porozumienia mieliśmy pewien wzrost cen. Po jego zawarciu ceny lekko wzrosły, a następnie znów zaczęły spadać, choć nie drastycznie. Nie tego z pewnością oczekiwali sygnatariusze.

Widać, że dla rynków kluczowe jest to, co dzieje się w związku z pandemią,  a w mniejszym stopniu porozumienia państw producentów i eksporterów. Wszyscy jednak krytykują porozumienie…

Za to, że nie wystarczająco wiele zdecydowano się zmniejszyć wydobycie…

To prawda. Limity ograniczeń mogłyby być ambitniejsze, tylko to wymagałoby szerszego grona sygnatariuszy.

Ale można też odwrócić pytanie: co by było, gdyby porozumienia w ogóle nie było, na przykład gdyby ostania runda zakończyła się fiaskiem. Być może doszłoby do kolejnego tąpnięcia cen, jak po fiasku poprzedniego spotkania OPEC+.

Cena ropy rosyjskiej ropy URALS mogłaby spaść poniżej 10 dolarów, który to poziom osiągnęła na początku kwietnia, co byłoby antyrekordem od 1999 roku – tak niskiej ceny ropy URALS nie było od ponad 20 lat.

Jeśli chodzi o porozumienie, zapowiadano, że będzie cięcie o 10 mln baryłek, potem prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że chodzi o 20…

W uproszczeniu mówiąc, ostatecznie treść porozumienia jest następująca: w ramach konferencji OPEC+ i państwa nienależące do kartelu zobowiązały się do redukcji wydobycia ropy w horyzoncie do 30 kwietnia 2022 roku w trzech etapach.

Okres obowiązywania limitów produkcji został zatem rozłożony na trzy fazy. Pierwszy etap obejmuje dwa miesiące: maj i czerwiec 2020 roku. Ograniczenie produkcji, dla wszystkich krajów, które przystąpiły do porozumienia, ma wynieść łącznie 9,7 mln baryłek dziennie. W pierwotnej piątkowej wersji zapisano 10 mln baryłek, w komunikacie opublikowanym w niedzielę pojawia się 9,7 mln baryłek dziennie.

Drugi etap obowiązuje od 1 lipca do 31 grudnia 2020 roku. Redukcja liczona dla wszystkich uczestników porozumienia ma wynieść 7, 7 mln baryłek dziennie. Od 1 stycznia 2021 do 30 kwietnia 2022 roku – redukcja ma wynosić 5,8 mln baryłek dziennie, to liczba sumująca wkład wszystkich uczestników.

Uzgodnienia trwały długo.

Podczas tych i poprzednich negocjacji główne problemy, które można zauważyć i które powodowały, że one trwały tak długo, to właściwie trzy kwestie.

Po pierwsze, chodziło zarówno o sumaryczny poziom redukcji (o czym wspominaliśmy wcześniej) oraz o to, jak wyznaczyć punkt odniesienia ograniczenia wydobycia. Jeśli się ustali, o ile tniemy, to do którego czasu odnosimy te cięcia? I tu był fundamentalny spór między Arabią Saudyjską a Rosją. Rosja proponowała, żeby zniżkę liczyć od średniego poziomu wydobycia w pierwszym kwartale tego roku. Rijad proponował, by obliczeń dokonywać od poziom produkcji w kwietniu br. – a Saudowie zwiększyli wówczas wydobycie, po upadku pierwszego porozumienia, powyżej 12 mln baryłek, w porównywaniu do pierwszego kwartału z 9,7-9,8.

Rosja zaś miała przez cały kwartał właściwie równy poziom produkcji – oscylował wokół 11,2-11,3 mln baryłek dziennie.

Przyjęto ostatecznie rozwiązanie kompromisowe. Polegało ono na tym, że dla Rosji i Arabii Saudyjskiej punktem referencyjnym będzie 11 mln baryłek dziennie, dla pozostałych punktem wyjścia będzie poziom produkcji z października 2018 roku. Kompromis ten jest zatem bliższy propozycji Saudów.

Drugi element sporny dotyczył tego, kto z uczestników spotkania będzie uczestniczył w zobowiązaniach, dotyczących dużej redukcji. Spotkanie odbywało się w szerszym gronie: nie tylko brały w nim udział państwa uczestniczce w OPEC+ do marca, ale także ci, którzy wcześniej w tym porozumieniu nie uczestniczyli. Pytano, na ile nowe kraje będą się dołączać do redukcji.

Zatem widzimy w grze nowe kraje?

Ważnym producentem ropy była w tym gronie Norwegia, inne państwa to Kolumbia, Ekwador, Egipt, Indonezja, Argentyna, Trynidad i Tobago. Występowały one jako obserwatorzy. Pytano zatem, czy się dołączą.

Co ważne: ostatecznie Amerykanie nie wzięli udziału w porozumieniu w OPEC+, w takim kształcie jak oczekiwano. Moskwa i Rijad, liczyły, że do zobowiązań powinni dołączyć się Amerykanie, jeśli porozumienie na wywrzeć wpływ na sytuację na rynkach.

Amerykanie już przed piątkową konferencją powiedzieli ”nie”. Potem odbyło się spotkanie G20 – liczono na to, że członkowie szczytu, może USA, wezmą na siebie jakieś zobowiązania. W końcu USA, choć formalnie nie biorą udziału w formacie OPEC+, zgodziły się wziąć na siebie 75 procent zobowiązań redukcyjnych, które miały przypaść Meksykowi. Meksyk ma zatem nominalnie zredukować wydobycie o  400 tysięcy baryłek dziennie, jednak 300 tysięcy z tej puli przejął na siebie Waszyngton. To wyraz politycznego wsparcia USA dla Meksyku. Wcześniej po wielogodzinnej konferencji Meksyk wyrażał sprzeciw wobec proponowanych mu  zobowiązań ograniczających produkcję (m. in. przez sprzeciw Meksyku nowe porozumienie OPEC+ zostało zatwierdzone nie 10 kwietnia, a dopiero 12 kwietnia).

Jak mniemam, trzeci punkt sporny, który znajduje odzwierciedlenie w poniedziałkowym komunikacie – dotyczy podziału ustalonych sumarycznych poziomów redukcji wydobycia, między członków porozumienia. To nie jest zapisane w komunikacie. Mamy tylko doniesienia medialne – przecieki, informacje przekazywane przez członków delegacji etc. Nie ma oficjalnego załącznika, który by precyzował podział pułapów redukcji na kwoty przypadające poszczególnym krajom. Tylko na podstawie doniesień medialnych wnioskujemy, jakie zobowiązania wzięły na siebie Rosja i Arabia Saudyjska.

Wygląda na to, że Rosja, Arabia Saudyjska, zredukują wydobycie w ciągu pierwszych dwóch miesięcy do 8,5 mln baryłek dziennie. To dla Rosji byłaby poważna redukcja w granicach 2,7-2,8 mln baryłek dziennie, zatem o około 23 procent. Arabia Saudyjska, w porównaniu z pierwszym kwartałem, redukuje wydobycie o około 1,3 mln  ton.

Nie ma jasności, czy tak rzeczywiście jest – nie ma bowiem oficjalnego podziału kwot w dokumencie. Przy poprzednich porozumieniach OPEC+ takie załączniki były dostępne, wyszczególnione były kraje z ich zobowiązaniami.

Te trzy problemy sprawiają, że negocjacje się przeciągnęły i ostateczne zatwierdzenie nastąpiło dopiero 12 kwietnia.

Możemy wskazać wygranych i przegranych?

Jeśli chodzi o to, co wiemy ponad wszelką wątpliwość, to obecne porozumienie wydaje się bliższe wizji Arabii Saudyjskiej.

Jednak czy można mówić o wygranych i przegranych w kontekście realnego znaczenia tego porozumienia dla sytuacji na rynkach?

To znaczy nie jest ono kluczowe, nie ma dużego znaczenia?

Właśnie.

Więc gra toczy się gdzie indziej. Trzeba zatem pytać o szersze tło – nie kto wygrał w negocjacjach, ale szerzej, w kontekście rynku ropy?

Tu odpowiedź jest trudniejsza, bo jest zbyt wiele niewiadomych. Trudno wskazać zwycięzców i przegranych.

Jeśli chodzi o porozumienie  - nie wiemy, jak będzie wyglądało implementowanie postanowień w krajach, które dołączyły się do inicjatywy. Może to być problematyczne w takich krajach jak Rosja, gdzie należy zredukować wydobycie o 2,7-2,8 mln baryłek. Powstaje pytanie, czy to da się zrobić w ciągu kilku tygodni? Według analiz eksperckich, wielu wskazuje, że to jest niemożliwe. A nawet, gdyby to się udało zrobić, to podnoszenie pułapu, w przypadku złóż jakimi dysponuje Rosja, jest znów bardzo trudne. Wiąże się to z aspektami technologicznymi wydobycia.

Rodzi się pytanie, czy te limity można wprowadzać w życie w szybkim czasie. Ale też można spytać, czy państwa będą chciały to robić. Przy przedłużaniu się pandemii koronawirusa, rynki zaczną się kurczyć: zacznie przeważać logika, że nie można tracić rynków, gdyż potem bardzo trudno będzie je odzyskać.

Nie wiemy, jak długo potrwa stan pandemii. Prognozy są bardzo różne. Pytanie, czy ktokolwiek może być zwycięzcą, jeśli sytuacja jest tak niepewna?

W pewnym sensie, w kontekście ropy, zwycięzcami są wszyscy, bo gdyby nie porozumienie państw OPEC+, cena ropy mogłaby znów drastycznie spaść, może nawet do 5 dolarów za baryłkę, byłby kolejny skokowy spadek.

To realne?

Były takie sygnały, takie prognozy. Taka wiadomość byłaby bardzo zła dla wszystkich, nie tylko dla Rosji, uzależnionej od eksportu surowców energetycznych. Rosja ma zapisaną w budżecie cenę równowagi budżetowej 42 dolarów – dla Arabii Saudyjskiej to ponad 80. Sukcesem jest zapewne zatem samo zawarcie porozumienia, samo jego zaistnienie.

Amortyzowało dalsze spadki.

Tak. Cena ropy może w najbliższym czasie dalej spadać ze względu na czynnik koronawirusa. Niedługo dowiemy się o przedłużeniu zamknięcia gospodarek w pewnych krajach, nie wiadomo, jak długo potrwają ograniczenia transportowe. 

Dlatego wydaje się, że wszystkim uczestników rozmów zależało na tym, by powstało jakiekolwiek porozumienie. Być może więc nagrodą jest brak dużego tąpnięcia cen.

Jak będzie wyglądało wdrażanie porozumienia – to już zupełnie inna kwestia.

Ceny ropy wczoraj nieco spadły, dzisiaj nieco się podniosły.  Ale, jak pan mówi, jednak będą nadal spadać. Dla Rosji to duży cios. Dla Rosji cena ropy to być albo nie być. Cena równowagi budżetowej to około 42 dolarów?

Fundamentalne pytanie dotyczy tego, ile będzie wynosić średnia cena ropy w skali rocznej. Gdyby obecna cena miała się utrzymać dłuższy czas, byłoby to trudne dla Rosji. Cena średnia będzie zapewne niższa niż 42, 4 dolara – pytanie jednak, o ile. Wiadomo, że część rezerw trzeba będzie przeznaczyć na bilansowanie budżetu.

Co ciekawe, Rosjanie przy konstruowaniu budżetu operują dwoma kwotami – pierwsza cena jest zakładana, by utrzymać stabilność budżetową, to 42,4 dolary. Jest też średnia prognozowana cena ropy na dany rok – w tym roku wynosiła 57 dolarów. Zatem jeśli średnia cena ropy jest wyższa niż ta, która gwarantuje bilansowanie się budżetu, to  nadwyżki uzyskiwane z eksportu surowcowe są odkładane na Fundusz Dobrobytu Narodowego.

Obecnie jednak trudno przewidzieć, jak bardzo spadnie cena. Nie wiemy, jaka będzie druga połowa roku.

Poważniejszą kwestią z punktu widzenia Rosji jest jednak koronawirus. Nie chodzi już o pandemię i jej rozwój na rynkach, gdzie Rosja sprzedaje swoje surowce energetyczne czy produkty naftowe, ale i rozwój pandemii w samej Rosji. Nie wiemy, jaki będzie ostateczny koszt walki z koronawirusem. Trudno ocenić, jak bardzo poturbowana wyjdzie rosyjska gospodarka. Władze traktują obecnie tę sprawę śmiertelnie poważnie, na zasadzie „wszystkie ręce na pokład”.

Efekty walki z koronawirusem będą miały o wiele większe implikacje niż osobno oceniana sytuacja na rynkach ropy. Straty z racji pandemii przy podsumowaniu sytuacji gospodarczej Rosji na koniec roku będą jednak o wiele poważniejsze niż te z powodu spadku ceny ropy.

Spada także cena gazu. A dla Rosji sektor energetyczny jest najważniejszy.

Nie można jednak przeceniać wpływu z eksportu z sektora gazowego na kształt budżetu Rosji, jako źródła wpływów. Tutaj kluczową pozycję ma sektor naftowy. Gaz stanowi niewielki procent wpływów z eksportu surowcowego. W 2018 roku wpływy budżetowe z sektora gazowego stanowiły ok. 6%, a z sektora naftowego ok. 33%.

Dla Gazpromu, w mniejszej skali dla Nowateku, który walczy o rynek LNG i nieźle sobie radzi, dla wpływów tych firm – to ma implikacje. Nie przeceniałbym jednak wpływu spadku cen gazu na sytuację państwa jako całości. Sektor gazowy nigdy nie był tak ważny jak naftowy.

Zatem ważniejsze będą straty w sektorze naftowym.

W przypadku Rosji pierwszy kwartał tego sektora nie wypadł źle – drugi zapewne wypadnie gorzej, wyniki powinny być jednak dostępne dopiero w czasie wakacji. Spodziewane jest bowiem w II kwartale tego roku ograniczenie popytu na ropę w krajach kluczowych dla rosyjskiego eksportu naftowego (UE); nie wiemy też jak kształtować się będzie sytuacja w Chinach, które są obecnie największym importerem rosyjskiej ropy.

***

Z dr. Szymonem Kardasiem z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl