Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 21.08.2020

Wielki zryw na Białorusi, prysł mit "Łukaszenki - gwaranta stabilizacji". "Białorusini pilnie potrzebują pomocy"

- Kreml patrzy uważnie na sytuację na Białorusi, ma jednak problem, bo nie jest w stanie zrozumieć tak masowego sprzeciwu ludności. Po prostu nie rozumie takich zjawisk jak  spontaniczny oddolny ruch społeczny. Rosji zależy, aby nadchodząca zmiana nie rozwijała się w sposób niekontrolowany – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Ernest Wyciszkiewicz, Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Podkreśla, że Białorusini potrzebują w tych dniach pomocy ze strony Zachodu.

pap_20190630_1PC (1).jpg
Łukaszenka: ustaliliśmy z Putinem, że zostanie udzielona pomoc Białorusi, jeśli będzie potrzeba

- Widzimy, że ogromna większość Białorusinów chce zmian, nie chce żyć w tym skostniałym systemie. Białorusini sami  proces przemian zainicjowali i sami powinni nim kierować, natomiast rolą UE winno być jednoznaczne wsparcie w słowie i działaniu wyrażanych przez społeczeństwo postulatów – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Ernest Wyciszkiewicz, Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Czemu zryw na Białorusi wszystkich zaskoczył?  - Pewne procesy społeczne są poza naszym horyzontem i potrzebują zapalnika, aby się ujawnić – jesteśmy tego świadkami – ocenia nasz rozmówca.

Białorusini, jak mówił, postrzegani byli zwykle jako pasywne społeczeństwo, bierne politycznie. Dziś sami Białorusini zadają kłam stereotypowi.

- Ludzie chcą, by Aleksander Łukaszenka odszedł, chcą wyrwać się z postsowieckiego marazmu, w którym Białoruś tkwi od ćwierćwiecza – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Ernest Wyciszkiewicz, Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

- Trzeba stworzyć Białorusi nowe szanse i nowe możliwości rozwoju. W interesie Unii Europejskiej i Polski, jako jej członka, jest mieć nowoczesne, stabilne państwo jako sąsiada, a nie dyktaturę – podkreślił.

Analityk zaznaczył, że pomoc Białorusi będzie bardzo potrzebna. Z pewnością w sytuację na Białorusi będzie próbowała ingerować Rosja.

Więcej o tym, jak pomóc Białorusi – w rozmowie.

 Cichanouska 1200
"Łukaszenka nie wierzył, że Cichanouska będzie jego końcem"

***

PolskieRadio24.pl Jakie są pana najważniejsze wnioski, gdy patrzy Pan na to, co dzieje się na Białorusi? I do czego te wydarzenia prowadzą?

Ernest Wyciszkiewicz, Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia: Z pewnością mamy do czynienia z czymś bezprecedensowym w najnowszej historii Białorusi. Nigdy nie było tak wielkiego zapotrzebowania na zmianę. Fala protestów, która rozlała się po kraju po sfałszowanych wyborach, pokazuje, że Białorusini mają serdecznie dosyć systemu, w którym funkcjonują i potrzebują czegoś nowego.

Zaś Aleksander Łukaszenka, jak każdy autokrata, nie jest zainteresowany przeobrażaniem politycznej i społecznej rzeczywistości. Sfałszowane wybory były zapalnikiem, który poruszył drzemiące emocje i wzbudził falę społecznego niezadowolenia . Najpierw dało się odczuć niezadowolenie z racji podejścia władz do pandemii.

Potem można było zauważyć nieoczekiwany wzrost poparcia okazywanego Swiatłanie Cichanouskiej, która nagle wyrosła na główną konkurentkę Aleksandra Łukaszenki.

Pojawiały się wyraźne sygnały, że Białorusini mają dosyć obecnej sytuacji. Przed wyborami jednak wielu ekspertów prognozowało scenariusz podobny, jak w poprzednich latach: falsyfikacja wyborów, protesty spacyfikowane przez władze i powrót do tego, co było.

Okazuje się, że złożone procesy społeczne nie muszą być na pierwszy rzut oka widoczne i potrzebują katalizatora. Jesteśmy teraz świadkami takiej sytuacji.

Poruszenie społeczne na Białorusi, obejmuje wszystkie grupy wiekowe i społeczne, jest oddolne, spontaniczne i pokazuje, że każde społeczeństwo ma pewne granice wytrzymałości, jeżeli chodzi o trwanie w stagnacji. Dziś Białorusini pokazują, że chcą zmiany.

Być oże społeczeństwo, które uważano za pasywne, bynajmniej takie nie było. Była to prawdopodobnie zła diagnoza. Jednak do czego doprowadzą obecne protesty? 

Nikt nie wie. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Musimy być bardzo ostrożni. Można myśleć tylko scenariuszowo.

Jest kilka scenariuszy. Jeden z nich zakłada, że Aleksander Łukaszenka zdecyduje się na jeszcze większą brutalność. Przez ostatnie dni organy siłowe nie interweniowały w trakcie protestu, ale znów obserwujemy wzrost ich aktywności Może próbować zdusić protesty siłą – jednak konsekwencje byłyby nieprzewidywalne dla wszystkich. Łukaszenka z powodu fałszerstw i przemocy już stracił w oczach współobywateli legitymację do sprawowania władzy, toteż nie ma nic do stracenia. Jednak rozszerzenie represji i jeszcze większe użycie siły, w moim przekonaniu, w istocie tylko przedłuży proces agonii systemu.

Drugim scenariuszem jest pewnego rodzaju formuła kompromisu ze społeczeństwem, znalezienia sposobu, aby porozumieć się z protestującymi. Niektórzy przywołują w tym kontekście polski okrągły stół. Myślę jednak, że to dość odległa analogia. Poza tym, wydaje się, że Łukaszenka psychologicznie może nie być gotów do kompromisu, zwłaszcza że musiałby on oznaczać realizację najważniejszego postulatu protestujących, czyli „Uchodi!” (Odejdź!)

Co zrobi Rosja?

Rosja zapewne szuka teraz alternatywy dla Łukaszenki.

Moskwa powątpiewa, że będzie długo oglądać Aleksandra Łukaszenkę na czele Białorusi.

Rosyjska agencja prasowa nadała swego czasu depeszę o tym, że według nieoficjalnych danych ankietowych, które można znaleźć w komunikatorze Telegram, wybory wygrała Cichanouska. Może Rosjanie przygotowują sobie grunt pod ewentualną zmianę. To nie jest łatwa operacja, bo to wymagałoby uruchomienia licznych instrumentów wpływu na Białorusi, a sytuacja jest niezwykle dynamiczna.

Kreml ma problem, bo nie jest w stanie zrozumieć tak masowego sprzeciwu ludności. Nie rozumie takich zjawisk jak  spontaniczny oddolny ruch społeczny. Nie chce z pewnością, by reżim Łukaszenki upadł w sposób niekontrolowany. Chce zarządzać zmianą.

Oczywiście, jeśli Łukaszenka zdecyduje się na kolejną falę przemocy, wówczas sam jeszcze silniej wepchnie się w ramiona Rosji. Konsekwencją tego rodzaju działań byłoby pogłębienie integracji i koniec prób nibybalansowania Białorusi między Rosją a Zachodem.

Ciekawe jest to, że jednak rosyjskie władze zachowują się na razie dość powściągliwie. Pojawiają się różnego rodzaju wrzutki medialne, że może dojść do interwencji zbrojnej, ale podsycane są potem częściej przez niektórych zachodnich komentatorów a nie rosyjskie władze.

To jest uważane za mniej prawdopodobne.

To dla Rosji niosłoby potężne zagrożenia. Wejście rosyjskich wojsk na teren Białorusi zostałoby jednoznacznie negatywnie odebrane przez społeczeństwo białoruskie, które wciąż jest dość przychylnie nastawione do wschodniego sąsiada. Obecnie osią protestów jest sprzeciw wobec Łukaszenki. Pojawienie się rosyjskich oddziałów mogłoby ów obraz radykalnie zmienić.

Nie widać dróg przekazania władzy -  Aleksander Łukaszenka nie zamierza ustępować.

Pytanie, czy wewnątrz nomenklatury białoruskiej są osoby, które są gotowe do dialogu. Pojawiają się co prawda sygnały o pewnej dekompozycji obozu władzy, ale ciągle dość drobne i należy do nich podchodzić ostrożnie. Przeciw brutalności państwa łukaszenkowskiego zaprotestowało kilku dyplomatów, wyraz niechęci do udziału w tłumieniu protestów dało kilku milicjantów symbolicznie niszcząc mundury. Część osób nie chce mieć nic wspólnego z tym, co robi Aleksander Łukaszenka. Nie wiemy jednak, czy pęknięcia są głębokie, czy przeniosą się na wyższe szczeble władzy i czy może zrodzić się tam konkurent Łukaszenki w ramach nomenklatury.

Ważnym aktorem jest też Rosja z powodu skali infiltracji służb i administracji oraz wpływów gospodarczych i wojskowych Rosjanie nie chcą utracić kontroli nad procesami społecznymi i politycznymi na Białorusi, z pewnością zastanawiają się, co robić, ale podejrzewam, że na razie pragną zachować wszelkie opcje otwarte, nie stawiać na jednego konia.

I starają się działać, a co z UE?

Z początkowych reakcji płynących z Unii, można było wywnioskować, że Białoruś przestała być postrzegana jako podmiot, ale raczej jako podległy Rosji skansen, który najlepiej, by pozostał takim, jaki jest, aby nie wzbudzać napięć.  Wystarczy przytoczyć stwierdzenie francuskiego komisarza ds. przemysłu Bretona, który uznał Białoruś za kraj między Europą a Rosją. Na szczęście UE jako całość zdołała się zmobilizować do nieuznania prawomocności wyborów i wsparła wolę zmiany wyrażaną przez społeczeństwo

Nawet jeśli Łukaszenka się uratuje, to początek końca tego systemu. Bez odpowiedzi pozostają pytania „kiedy”, „jak” i „z jakimi skutkami”. Wiele będzie wyzwań, gospodarczych, społecznych, politycznych. Niemniej warto, żeby Polska i Unia Europejska były w tym procesie obecne i dobrze, że taka wola jest artykułowana.

Protesty jednoczą się wokół określonych celów. A jednocześnie wiele osób na wiecach mówi, że głosowało za Swiatłaną Cichanouską. Zobowiązała się do przeprowadzenia wyborów w ciągu pół roku po swoim wyborze – dlatego na nią zagłosowały masy. Stworzyła Radę Koordynacyjną i jest gotowa występować jako lider reprezentacji społecznej.  Czy to możliwy mechanizm przeniesienia władzy?

Bardzo trudno to osądzić. Uruchomienie rzeczywistej transformacji systemowej na Białorusi to skomplikowany i długotrwały proces.

Przeciw niekontrolowanej transformacji jest Rosja, ale zapewne i większość nomenklatury białoruskiej, obawiająca się utraty przywilejów To są tysiące osób, które będą chronić Łukaszenkę, albo system, jaki stworzył, chyba że poczują, że im zagraża. Dlatego ważne jest, czy i na ile głębokie są pęknięcia wewnątrz elit i tych segmentów społeczeństwa, które czerpały korzyści ze status quo.

Łukaszenka na razie ma poważny kłopot z komunikacją ze społeczeństwem, co można zauważyć nawet na prorządowych wiecach. Nie wydaje się też gotowy do poważnych rozmów z protestującymi. Moim zdaniem, w ramach elity musi pojawić się impuls, wyłonić jakaś grupa, skłonna do rozmów z opozycją o warunkach, jeśli nie przekazania władzy, to przynajmniej organizacji nowych wyborów. Stabilizować te rozmowy mógłby m.in. udział w nich Unii Europejskiej.

Nie możemy oczywiście wykluczyć, że dyktator, czujący zagrożenie dla swojej władzy, może nie liczyć się kompletnie z ceną i walczyć do końca… To oznaczałoby fatalne skutki dla Białorusi. Otwartym pozostaje pytanie, czy jego otoczenie jest równie gotowe do podjęcia ryzyka.

Co w tej sytuacji robić?

Jesteśmy świadkami bezprecedensowej zmiany społecznej, której większość z nas nie dostrzegała. Nie można jej ignorować. Białoruskie społeczeństwo wysyła sygnał, że chce żyć w normalnym kraju. I naszym zadaniem winno być wspieranie tych dążeń.

Trzeba stworzyć Białorusi nowe szanse i nowe możliwości rozwoju. W interesie Unii Europejskiej i Polski, jako jej członka, jest mieć nowoczesne, stabilne państwo jako sąsiada, a nie dyktaturę.

Co Zachód powinien zrobić, żeby znowu nie zawieść, żeby wspomóc białoruskie społeczeństwo w sposób konstruktywny? Protest jest potężny, ale kruchy. Demonstracja jest pokojowa. Ludzie nawet po tych strasznych wydarzeniach dbali o to, żeby zachować jedność, podchodzili z kwiatami do milicji.  Nie mówiąc już o tym, że po protestach po sobie sprzątają. To nie jest doceniane przez Aleksandra Łukaszenkę. Wbrew przeciwnie: ten cały ruch chciałby on najchętniej zdusić i spopielić.

Jaka jest rola państw demokratycznych, co mogą zrobić dla Białorusi? Przez długi czas potrzebnej pomocy nie było – była w pewnym zakresie, ale środowiska niezależne zgadzają się, że ta pomoc zmniejszyła się w ostatnich latach, gdy zaczęły się rozmowy z Łukaszenką.

Pierwszy warunek zaangażowania jest właśnie wypełniany przez białoruskie społeczeństwo, które spontanicznie, aktywnie i otwarcie domaga się zmiany. Wcześniej tej mobilizacji brakowało, społeczeństwo białoruskie postrzegano jako pasywne i apatyczne, co skutecznie zniechęcało Zachód do większego zaangażowania. Dziś to społeczeństwo pokazuje, że chce zmienić system w kierunku takim, który formalnie przyświeca takim projektom jak Partnerstwo Wschodnie.

Białorusini sami bez naszej pomocy realizują cele polityki sąsiedztwa UE. Trzeba to docenić. Trzeba okazać wsparcie przede wszystkim społeczeństwu obywatelskiemu i pomagać mu w aktywnym kształtowaniu przebiegu zdarzeń, służyć faktyczną pomocą jeśli chodzi o transformację ustrojową, gdy się rozpocznie.

UE nie ma twardych narzędzi oddziaływania, ale powinna być żywotnie zainteresowana w procesie demokratyzacji bliskiego sąsiada. Co więcej, należy nakłaniać Rosję do wsparcia takiego procesu, jako długofalowo stabilizującego sytuacje w przeciwieństwie do pozornie stabilnych autokratycznych roszad, do których być może Rosja będzie dążyć.

Czyli i w tym aspekcie trzeba umieć pomóc.

Należy wesprzeć procesy społeczne, które rodzą się na Białorusi, które mogą się przerodzić w coś większego. Ważne jest nieuznawanie wyników wyborów, czemu dali wyraz przywódcy państw UE

Po drugie ważne jest obciążenie sankcjami osób odpowiedzialnych za brutalne postępowanie władzy oraz fałszerstwa. Takie punktowe restrykcje zostały już zapowiedziane.

Po trzecie ważne jest silne wsparcie dla społeczeństwa białoruskiego – otwieranie mu  możliwości działania na terytorium UE. Nieprzypadkowo jednym z głównych aktorów akcji informacyjnej o protestach jest bloger NEXTA, który mieszka w Warszawie. Trudno przecenić znaczenie jego działań i wielu innych osób bardzo aktywnie informujących samych Białorusinów oraz świat o tym, co dzieje. Takim osobom trzeba tworzyć lepsze warunki do działania.

Otrzymujemy właśnie jasny sygnał, że na Białorusi żyje masa ludzi, która chce zmiany, nie chce żyć w tym skostniałym systemie i naszym zadaniem powinno być wspieranie tych dążeń. Jednym z narzędzi może być modernizacja Partnerstwa Wschodniego, któremu przyświecają cele ważne dla całej UE – budowy demokratycznego, stabilnego, praworządnego sąsiedztwa. Ten proces zainicjowali sami Białorusini – trzeba go wspierać.

Trzeba też mieć na uwadze, że Rosja zacznie przedstawiać to, co się dzieje jako przeciągnie liny przez Zachód, jako element "geopolitycznej rozgrywki”. Nie należy wdawać się w dyskusje o "pomostach”, "strefach buforowych” i innych konstruktach, które rzekomo mają stabilizować sytuację. Zauważmy też, że prysł mit, iż autokrata Łukaszenka, niezainteresowany zmianą, jest gwarantem stabilności. Dziś to realizacja potrzeby zmiany daje większe gwarancje stabilności. A jej motorem muszą być ci ludzie, którzy obecnie poświęcają swoje zdrowie i bezpieczeństwo dla przyszłości swojego kraju. Oni zasługują na wsparcie.

 

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl