Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 01.11.2021

"Kryzys na granicy to część hybrydowej wojny Kremla, realizowana przez Mińsk”. Siwczyk: brak sankcji wobec Rosji to błąd

- Za humanitarną katastrofę, która ma miejsce na granicach Białorusi i za wyniszczanie białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego współodpowiada Moskwa, która udaje jednak, że nie ma z tym nic wspólnego i w związku z tym nie nakłada się na nią sankcji. To błąd – mówi portalowi PolskieRadio24.pl białoruski działacz Wiaczesław Siwczyk. Dodaje, że kryzys na granicach będzie się zaostrzał, a w międzyczasie oba reżimy będą chciały złamać wolę sprzeciwu wśród Białorusinów, która jest dla nich groźna m.in. z powodu integracyjnych planów Moskwy.

Iryna Sławnikaua 1200
Białoruś: reżim Łukaszenki skazał dziennikarkę Biełsatu na areszt

- Martwię się, że nie istnieje strategia na rzecz walki z Aleksandrem Łukaszenką, który dopuszcza się przestępczych działań przeciwko opozycji i Białorusinom. Nie ma też strategii Zachodu przeciwstawienia się reżimowi Władimira Putina – powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Wiaczesław Siwczyk z Ruchu Solidarności "Razem".

Czytaj także:

Opozycjonista ocenił, że na Białoruś wróciły represje bliskie stalinowskim. - Niemal codziennie pojawiają się informacje o nowych aresztowaniach kolejnych Białorusinów - powiedział opozycjonista.

Działacz zaznaczył także, że władza poprzez terror chce złamać wolę sprzeciwu wśród Białorusinów.

- To ma znaczenie w obliczu tego, że Łukaszenka i Putin uzgadniają mapy integracyjne. Rosja chce zniszczyć suwerenność Białorusi - ocenił.

Opozycjonista podkreślił, że na Białorusi bardzo trudna jest sytuacja związana z pandemią koronawirusa, a statystyki oficjalne nie oddają rozmiaru problemu.


WOT granica free tt-1200.jpg
Poboży: zapora na granicy polsko-białoruskiej stanie w pierwszej połowie przyszłego roku

***

Więcej w rozmowie. W wywiadzie także o represjach związanych m.in. z udostępnianiem w sieciach społecznościowych postów o zastrzelonym funkcjonariuszu KGB.

***

PolskieRadio24.pl: Aleksander Łukaszenka stara się destabilizować i szantażować Zachód, sprowadzając na Białoruś, a potem na granicę z UE, tysiące migrantów, ryzykując życie i zdrowie tych osób i jednocześnie na nich zarabiając. Jakie są pana spostrzeżenia w tej sprawie?

Wiaczesław Siwczyk (Ruch Solidarności "Razem"): Ten atak na granicy Polski, Litwy, Łowy, będący częściej hybrydowej wojny, jaką neoimperialna Moskwa prowadzi za pośrednictwem Aleksandra Łukaszenki, nie jest przypadkowy.

Unia Europejska miała się już do czynienia z olbrzymią falą migrantów sześć lat temu. Moskwa wykorzystała gotowy już algorytm po to, by zmusić zachodnich i północnych sąsiadów Białorusi do zamknięcia oczu na to, co się dzieje w tym kraju.

Na Białorusi zaś ma miejsce katastrofa humanitarna i wróciły tam niemal czasy stalinowskie. Prawie codziennie pojawiają się informacje o aresztowaniach kolejnych Białorusinów. Dane dotyczące więźniów politycznych są zaniżone, bo przyjęte kryteria nadawania statusu więźniów politycznych nie są dostosowane do tego, co obecnie się tam dzieje. Obrońcy praw człowieka podają, że jest ich około 800, ale tak naprawdę na Białorusi są ich tysiące.

W ciągu ostatniego roku na Białorusi wprowadzono przepisy umożliwiające kolejne represje, ale władza i tak może robić, co chce, bo ograniczeniem dla niej nie są ani przepisy prawa na czele z konstytucją, ani uzgodnienia międzynarodowe, a tym bardziej Deklaracja Praw Człowieka. Naród białoruski płaci olbrzymią cenę za rządy Łukaszenki.

Humanitarną katastrofą jest także sytuacja na granicy Białorusi. Organizuje się transport obywateli z Bliskiego Wschodu na terytorium Białorusi. Ten proceder w oczywisty sposób był organizowany nie tylko przez reżim Aleksandra Łukaszenki, ale z pewnością brały w tym udział rosyjskie służby. I będą one kontynuować takie działania.

Co będzie działo się dalej? Dlaczego Aleksander Łukaszenka i Władimir Putin zdecydowali się na taki atak, jaki mają cel?

Cele są u obu stron trochę inne. Łukaszenka w pierwszym rzędzie chce zachować władzę, do czego nie ma prawa. Chce pozostać u władzy za wszelką cenę, nawet kosztem białoruskiego państwa.

Putin działa zaś zgodnie ze swoją neoimperialną doktryną. Moskwa chciałaby przesunąć swoje siły na Zachód i wziąć pod pełną kontrolę Białoruś. Te plany są oczywiście niebezpieczne nie tylko dla Białorusinów, ich sąsiadów, ale w ogóle dla ludzkości.

Łukaszenka już niemal ćwierć wieku bezprawnie utrzymuje swoją władzę nad Białorusią. A Białoruś była przez te wszystkie lata poligonem dla neoimperialnego Kremla, ćwiczono na niej różne polityczne technologie, na śmietnik wyrzucono wszystkie demokratyczne procedury związane z wyborami.

Ta humanitarna katastrofa, którą widzimy na Białorusi, jest także niebezpieczna dla całej naszej cywilizacji. Jeśli naród w sercu Europy można pozbawić wolności i praw, to taką praktykę można rozszerzyć także na inne narody.

W związku z tym martwię się, że nie istnieje strategia na rzecz walki z Aleksandrem Łukaszenką, który dopuszcza się bandyckich, przestępczych działań przeciwko opozycji i Białorusinom. Nie ma też strategii Zachodu przeciwstawienia się reżimowi Władimira Putina.

To wszystko może prowadzić do kolejnych tragicznych wydarzeń w całej Europie.

Konieczne byłoby oczywiście opracowanie strategii przeciwko wrogim działaniom Łukaszenki i Putina. Czy możemy zastanowić się, co należałoby zrobić?

Można z całą pewnością powiedzieć, czego nie należałoby robić i czego by nie uczyniono, gdyby taka strategia istniała.

Nie należało budować Nord Stream 2 ani dopuścić, by ceny na gaz tak bardzo wzrosły.

Nie dostrzegano i tego, że wsparcie Łukaszenki to tak naprawdę poparcie udzielane polityce Putina.

Boję się, że następne konflikty mogą nie mieć już ściśle regionalnego charakteru. Chciałem zauważyć, że oprócz nakładania sankcji na reżim Łukaszenki, trzeba także nakładać je na reżim Putina. Bez wsparcia Moskwy Łukaszenka nie utrzymałby władzy, prawdopodobnie utraciłby by ją jeszcze w ubiegłym stuleciu. Fakt, że Łukaszenka utrzymuje się u władzy dzięki wsparciu Moskwy w ciągu ostatniego roku, stał się już chyba dla wszystkich oczywisty.

Za tę humanitarną katastrofę, która ma miejsce na Białorusi, Moskwa współodpowiada, ale udaje, że nie ma z tym nic wspólnego i w związku z tym nie nakłada się na nią żadnych sankcji. To błąd.

Co więcej, tej humanitarnej katastrofy na Białorusi niemal się nie zauważa. Pojawiają się informacje o losie poszczególnych więźniów politycznych, epizodach represji. Teraz de facto cały kraj zmierza powoli w stronę Korei Północnej.

Jeden z dziennikarzy Radia Swoboda zauważył ostatnio, że w czasie gdy upadał ZSRR, naliczono około 800 więźniów politycznych. To mniej niż obecnie na terenie Białorusi.

Gdyby na Białorusi kierowano się takimi kryteriami, jak za ZSRR, uznano by za więźniów politycznych kilka tysięcy ludzi. Chodzi o kryteria przyznawania statusu więźnia politycznego, które są na Białorusi dość sztuczne, nieodpowiednie, jeśli chodzi o obecną sytuację. Na przykład przewodniczący partii Białoruski Front Ludowy, znany opozycjonista prodemokratyczny Ryhor Kastusiou, który jest z pewnością katowany w więzieniu, nie ma statusu więźnia politycznego.

Na Białorusi sytuacja jest bardzo trudna. Niszczy się społeczeństwo obywatelskie. Niemal każdy obywatel Białorusi dzisiaj jest absolutnie bezbronny wobec obecnego reżimu.

Na liście więźniów politycznych są także liderzy Związku Polaków na Białorusi - Andrzej Poczobut i Andżelika Borys.

Nie można dopuścić, by doszło do jeszcze bardziej masowych represji, co z pewnością się stanie, jeśli reżim zachowa swoją władzę.

W ostatnim czasie miały miejsce zmiany w KGB Białorusi. Nieco wcześniej doszło do bulwersujących wydarzeń. 28 września funkcjonariusze weszli do mieszkania informatyka Andreja Zelcera. W efekcie Zelcer został zastrzelony. Władze poinformowały, że mężczyzna ten ostrzeliwał się z broni myśliwskiej i w rezultacie zabity został funkcjonariusz sił specjalnych. Żonę Zelcera aresztowano, po czym przeniesiono do szpitala dla psychicznie chorych.

Wszystkie informacje, które dostajemy na temat tego, co się stało, pochodzą od KGB. Bardzo trudno stwierdzić, co tam się stało. Możliwe, że Zelcer nie strzelał, gdy do jego mieszkania wdarli się funkcjonariusze KGB. Bardzo możliwe, że jeden z nich postrzelił innego. Naprawdę trudno powiedzieć.

Potem słyszeliśmy oświadczenia przedstawicieli reżimu, że za każdego zabitego funkcjonariusza KGB powinno być zabitych 100 Białorusinów.

Za posty i reakcje w sieciach społecznościowych, związane z zabójstwem Zelcera, aresztowano setki osób.

Były szef sztabu Aleh Biełakonieu powiedział podczas pogrzebu funkcjonariusza KGB, że za każdego zabitego służby powinny zabijać 20, może 100 osób. Z kolei obecny szef MSW Iwan Kurbakou poinformował na początku października, że zatrzymano około 200 osób za umieszczanie komentarzy o śmierci owego funkcjonariusza, a 136 jest w związku z tą sprawą podejrzanych w sprawie "podżegania do nienawiści" i "znieważenia przedstawiciela władzy".

Przez taki terror władza chce złamać wolę sprzeciwu wśród Białorusinów. To ma znaczenie także w obliczu tego, że Łukaszenka i Putin uzgadniają mapy integracyjne. Rosja chce zniszczyć suwerenność Białorusi.

Nie bacząc na wszystkie represje, ducha narodu nie udało się złamać. Jestem przekonany, że naród to przetrwa. Rzeczywistość jest jednak straszliwa.

Można dodać, że struktury Putina i Łukaszenki mają wiele wspólnego z KGB. Na Białorusi KGB pozostawiło sobie nawet tę przestępczą nazwę z czasów ZSRR. Wiele racji mają ci analitycy, którzy twierdzą, że KGB na Białorusi to miejscowy oddział FSB.

Trzeba pamiętać, że KGB próbuje także kształtować informacje, które o Białorusi docierają do Europy. Stąd może pojawiają się znów propozycje "dialogu z reżimem".

Resort zdrowia na Białorusi odwołał ostatnio nakaz noszenia masek w miejscach publicznych. Wiąże się to z tym, że Łukaszenka krytykował takie przepisy. Od początku podchodził zresztą bardzo niefrasobliwie do zagrożenia pandemicznego.

Na Białorusi jest bardzo trudna sytuacja zawiązana z pandemią koronawirusa. A władza jest de facto antybiałoruska. Łukaszenka falsyfikował wybory, teraz fałszuje się statystyki dotyczące koronawirusa. Nikt nie zwraca uwagi na to, że coraz więcej Białorusinów umiera z powodu COVID-19. Powinny zająć się tym problemem międzynarodowe organizacje.

Warto odnotować, że niedawno zmarł weteran ruchu sprzeciwu antykomunistycznego, Anton Furs. W latach 40. był sądzony, więziony w Gułagu. Jego życie było bardzo trudne, ale nigdy nie wyrzekał się Białorusi. Zawsze jego symbolami były Pogoń i biało-czerwono-biała flaga.

Przez całe życie zmagał się, żeby Białoruś była normalnym państwem. Zdążył zobaczyć w zeszłym roku, jak Białorusini masowo brali udział w protestach pod biało-czerwono-białymi flagami. Nie zobaczył jednak wolnej, demokratycznej Białorusi.

***

Z Wiaczesławem Siwczykiem z Ruchu Solidarności "Razem" rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl