Igor Makar, niegdyś członek oddziału służb specjalnych Ałmaz przy MSW, w 2006 roku uciekł z Białorusi. To brat milicjanta Siergieja Makara, który zbiegł ze swojego kraju zaledwie kilka dni temu i we wtorek przedstawił mediom swoją historię. Siergiej Makar opowiedział mediom m.in. o fałszerstwach podczas przedterminowych wyborów i o tym, że milicję na Białorusi wykorzystuje się do celów politycznych. Uciekł, gdyż KGB groźbami i szantażem próbowało zmusić go do zwabienia jego brata Igora w pułapkę.
Do Igora dotarła w środę stacja Biełsat. Mężczyzna nie chciał zdradzać swojego miejsca zamieszkania. Opowiedział jednak o tym, jak pamięta Białoruś, i w jaki sposób jego rodzina uciekła z Białorusi. Potwierdził m.in. opinię swojego brata, że Aleksander Łukaszenka i działania władz nie cieszą się wśród służb specjalnych na Białorusi wielką estymą.
- Gdy pracowałem dla Ałmazu, każdy śmiał się z przemówień Łukaszenki. Śmialiśmy się z niego, tak jak z Żyrinowskiego. Wszyscy nazywali go kołchoźnikiem i tak jest do tej pory – oświadczył Igor Makar. Mężczyzna po zakończeniu służby w Ałmazie pracował jako ochroniarz Aleksandra Kazulina, kandydata na prezydenta Białorusi. Wtedy, jak twierdzi, dotarli do niego dowódca grupy Karpiankou, i minister spraw wewnętrznych Władimir Naumow. Chcieli usunąć Kazulina z życia politycznego i w tym celu Igor Makar miał go skompromitować albo unieszkodliwić fizycznie - tak twierdzi były oficer specsłużb. Dodał, że musiał opuścić Białoruś, gdy odmówił spełnienia tych rozkazów.
Zapewnia, że do tej pory utrzymuje kontakt z kolegami i wie, co się dzieje w służbach specjalnych. – Stworzono departament analityczny w KGB. Piętnaście osób w tej komórce skupia się na opozycji. Szukają zdjęć i odcisków palców różnych osób. Drugi departament zajmuje się podsłuchami. - Mogą podsłuchiwać wszystkich bez informowania innych urzędników – opowiadał Biełsatowi Igor Makar.
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś
agkm/belsat.eu/pl