Zobacz: Blog Franaka Wiaczorki na portalu PolskieRadio.pl (w serwisie specjalnym Raport Białoruś)>>>
Od akcji ulicznej podczas Dziadów zaczął się białoruski ruch demokratyczny w końcu lat 80-tych. W 1988 roku tysiące ludzi wyszli na ulice Mińska i przeszli w pochodzie do miejsca rozstrzelania setek tysięcy ofiar zbrodni stalinowskich. To miejsce, które nazywa się Kuropaty.
Dziady na Białorusi, to nie tylko dni, kiedy przyjeżdża się na cmentarz porozmawiać i wspomnieć o swoich rodakach, przodkach. Na Białorusi Dziady mają silny polityczny podtekst. Władze Łukaszenki robią wszystko, żeby białoruska historia i kultura zeszła na margines, a opozycja cały czas się temu przeciwstawia.
Dziady to pewnego rodzaju granica – przeciwstawienie interesów i wartości, z jednej strony łukaszenkowskich i sowieckich, z drugiej strony wolnościowych, demokratycznych, białoruskich, narodowych.
W niedzielę w centrum Mińska zebrało się około 500 osób na Dziadach. To była największa akcja na Białorusi od miesięcy. Białorusini są obecnie pogrążeni w apatii. Żyją myślami, jak przeżyć następny dzień, nie wiedząc, co będzie jutro. Z każdym dniem zwiększają się koszty życia, opłaty komunalne. Dlatego też nie tylko tematy kulturowe i historyczne wybrzmiały na wiecu w Kuropatach, ale również gospodarcze.
Mam nadzieję, że nie będzie to ostatnia akcja opozycji białoruskiej w tym roku. Myślę, że może być jeszcze demonstracja na początku grudnia. Będzie to zależało od wielu spraw, również od sytuacji gospodarczej. Kryzys gospodarczy właśnie się zaczyna.
Franak Wiaczorka