Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Małgorzata Byrska 30.12.2013

Bez zaufania nie ma przedsiębiorczości

Mamy do wydania 83 mld euro z funduszy unijnych do 2020 roku – powiedziała dzisiaj na antenie Jedynki wicepremier Elżbieta Bieńkowska. Co zrobić, aby te pieniądze służyły tworzeniu nowych miejsc pracy, gdy jedno stanowisko kosztuje ok. 100 tys. zł w usługach i ok. 1 mln zł w przemyśle.
Bez zaufania nie ma przedsiębiorczościGlowimages.com
Posłuchaj
  • Co zrobić, aby pieniądze z funuszy unijnych na lata 2014-2020 służyły wzrostowi gospodarczemu, tworzeniu nowych miejsc pracy, budowaniu większej konkurencyjności naszej gospodarki? - red. Robert Lidke rozmawia z Jeremim Mordasewiczem z Konfederacji Lewiatan

 

Dzisiaj rząd miał przedstawić plan wykorzystania funduszy unijnych w latach 2014 – 2020. Okazuje się jednak, że taką informację przedstawi dopiero 7 stycznia. Wiadomo, że w nowej perspektywie finansowej mamy do wydania 83 mld euro z funduszy unijnych, a drugie tyle dołożymy z własnych, krajowych pieniędzy.

Zwiększenie konkurencyjności wymaga inwestycji

Stąd pojawia się pytanie, jak te pieniądze powinniśmy wydawać, aby przybywało miejsc pracy, aby rosła konkurencyjność naszej gospodarki, by rósł Produkt Krajowy Brutto. – Każdy wydatek powinien wpływać na zwiększenie konkurencyjności naszej gospodarki, czyli zwiększać produktywność, pozwalać tworzyć miejsca pracy. Nie powinniśmy tych pieniędzy przeznaczać na konsumpcję. Z tej starej perspektywy finansowej, która się teraz kończy, dużo pieniędzy poszło na wydatki, które nie będą zwiększały naszych możliwości w przyszłości, a wręcz przeciwnie, będą wymagały od nas utrzymywania i łożenia – uważa Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

Często podaje się przykłady basenów, ale to są też opery, stadiony. Czy też instalacje kanalizacyjne, które kosztowały drożej niż wszystkie budynki do nich podłączone, albo drogi po których przejeżdża tylko 10 pojazdów dziennie. –To są inwestycje, które zwiększyły bieżącą konsumpcję, ponieważ chociażby robotnicy pracujący przy nich otrzymywali zapłatę, ale nie zwiększą one konkurencyjności naszej gospodarki w przyszłości – dodaje Jeremi Mordasewicz .

Infrastruktura przede wszystkim

Trzeba dokończyć program rozwoju infrastruktury, bo jak na razie nie ma systemów komunikacyjnych, są one „porwane”. – Przykładowo z Warszawy do Wrocławia jest bardzo trudno dojechać, myślę że łatwiej jest z Wrocławia do Berlina. Podobnie jest z sytuacją na kolei. Dopiero wtedy, kiedy będziemy mieli pełną sieć, zamkniętą, nie będziemy borykać się z problemem tzw. wąskich gardeł. Każdy z nas wie, jeżdżąc po kraju, że w pewnych momentach komunikacja zaczyna się korkować, płynność przebiegu się przerywa. Nie musimy budować lotnisk w każdym mieście, bo to jest absurd przy tak małych odległościach. Raczej należałoby zainwestować w szybsze koleje – tłumaczy Jeremi Mordasewicz. Jeśli tak by się stało, to poszczególne regiony Polski stałyby się dużo bardziej atrakcyjne dla inwestorów krajowych i zagranicznych. Ponadto łatwiej można będzie się poruszać, komunikować z innymi miastami, a to dla inwestorów jest bardzo ważne.

Wysokie podatki: są czy nie są barierą

– Poziom podatków w polskiej gospodarce nie jest jakimś szczególnie poważnym obciążeniem. Podatki finansują pewne wydatki na ubezpieczenia społeczne, na służbę zdrowia. Dlatego jeżeli nie rezygnujemy z tych świadczeń i chcemy poprawiać jakość niektórych z nich, to nie możemy obniżyć podatków – uważa Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowy.

Dla stabilnego rozwoju gospodarczego potrzebny jest spokój społeczny, więc jeżeli podatki byłyby niższe, i przedsiębiorcy nie płaciliby wysokich podatków, to moglibyśmy mieć problemy społeczne. –Trzeba sobie zdawać sprawę, w jakim miejscu obecnie się znajdujemy. Podatki ograniczają możliwości oszczędzania i inwestowania, a właśnie wysoki poziom bezrobocia wynika z tego, że poziom inwestycji w Polsce jest za niski. Stworzenie jednego miejsca pracy, jednego stanowiska pracy, kosztuje około 200 tys. zł, tj. ok. 100 tys. zł w usługach i ok. 1 mln zł w przemyśle. Dlatego potrzebujemy niskich podatków, aby firmy miały zdolności inwestycyjne. Po drugie, w Polsce podatki są zbliżone do średniej europejskiej, a biorąc pod uwagę potrzeby inwestycyjne naszego kraju – powinny być znacząco niższe. My jesteśmy na tym poziomie, na którym Szwecja, Niemcy czy Włochy znajdowały się na początku lat ’70, czyli 40 lat temu i takie powinniśmy mieć podatki, jakie w tych krajach były 40 lat temu. Tymczasem poziom redystrybucji za pośrednictwem budżetu, czyli poziom wydatków publicznych, poziom podatków jest porównywalny do dzisiejszej sytuacji tych krajów, a które są już w zupełnie innym miejscu swojego rozwoju. Dlatego mówienie, że podatki w Polsce są na poziomie średnim europejskim, albo nawet nieco poniżej, nie mówi wszystkiego – podkreśla Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

Jak skłonić firmy do inwestowania

Polskie firmy dysponują 10-krotnie mniejszymi kapitałami, przypadającymi na jednego pracownika, niż ich konkurencja w Szwecji czy w Niemczech. – Ponadto firmy będą inwestowały wtedy, kiedy będą miały nadzieję, że uzyskają zwrot z tych inwestycji, że to się po prostu opłaca. Przedsiębiorca inwestuje określając stopę zwrotu, i uwzględnia oczywiście ryzyko. W Polsce ryzyko wynika z sytuacji gospodarczej – ta sytuacja się poprawi, gdyż firmy z większym optymizmem patrzą w przyszłość i już rozpoczął się proces zwiększania inwestycji. To nie będzie takie nagłe, ale w przyszłym roku będziemy już mieli wzrost inwestycji, podczas gdy ostatnie dwa lata oznaczały spadek – prognozuje doradca z Konfederacji Lewiatan.

Co prawda, przedsiębiorcy dysponują sporą gotówką. W połowie roku na kontach bankowych firmy miały aż 168 mld złotych. – Ale trzeba podzielić to przez 1,5 mln polskich firm. Dla porównania: do emerytur i rent dopłacimy w tym roku z budżetu 80 mld złotych. Gdybyśmy te pieniądze przeznaczyli na inwestycje, a nie na dopłaty, bo to jest ponad to, co zbierzemy w postaci składek, to zdaniem ekspertów moglibyśmy utworzyć 200, czy nawet może 400 tys. miejsc pracy – podkreśla Jeremi Mordasewicz.

Dlatego każdorazowo trzeba sobie zadać pytanie, na co chcemy przeznaczyć pieniądze. Jeżeli firmy mają chętnie inwestować , to trzeba zmniejszyć ryzyko wynikające ze złego prawa i niesprawności instytucji publicznych. – Przykładowo, jeżeli chciałbym dochodzić należności na drodze sądowej, a potem egzekucji komorniczej, to zabiera to 2 – 3 lata. Jeżeli staram się o pozwolenie na budowę na terenie, gdzie nie ma planu miejscowego, a większość terenów Polski nie ma takich planów, zabiera to ponad trzy lata. Dlatego jeśli chcielibyśmy, żeby firmy inwestowały chętniej, to musimy im to ułatwić – dodaje ekspert.

Wydajność a płaca

Z pewnością bez sprzyjania rozwojowi firm, nie będzie nowych miejsc pracy. Ale są też dane, że wydajność pracy w Polsce znacząco rośnie, a nie idzie za tym wzrost płac. – To prawda. I jest to nasze wielkie szczęście, bo dzięki temu, że produktywność w Polsce wzrasta szybciej niż w krajach Zachodniej Europy, możemy te kraje gonić. Istotnie, w ciągu ostatnich 2 lat płace nie nadążały za wzrostem produktywności, ale trzeba sobie przypomnieć, że z kolei w latach 2007 – 2009 produktywność nie nadążała za wzrostem płac – przypomina doradca z Konfederacji Lewiatan. A co jest największą barierą w rozwoju przedsiębiorczości w Polsce? – Moim zdaniem brak zaufania. To znaczy brak zaufania pracowników do pracodawców, pracodawców do pracowników, rządu do pracodawców – uważa Jeremi Mordasewicz.

Robert Lidke

''