Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Maja Bobrowska 07.06.2011

Nadchodzi złota era gazu ziemnego

Niemcy zamykają elektrownie atomowe, UE nakazuje ograniczać emisję CO2, a więc zapotrzebowanie na powodujący mniej zanieczyszczeń gaz będzie rosło.
Nadchodzi złota era gazu ziemnego fot. SXC

Gaz jest przyszłością, a atomu będzie mniej. Rząd niemiecki chce bowiem do 2020 roku zamknąć wszystkie elektrownie atomowe. Jakie mogą być tego konsekwencje dla Europy i dla Polski – mówi Agnieszka Łakoma z Rzeczpospolitej.

- Międzynarodowa Agencja Energii w swoim najnowszym raporcie mówi o nadchodzącej złotej erze gazu ziemnego. Stąd wnioski, że zapotrzebowanie na ten surowiec w najbliższym dwudziestoleciu będzie znacząco rosło. Ów wzrost wyniknie także z polityki ochrony klimatu forsowanej przez Unię Europejską, która zakłada obniżenie emisji dwutlenku węgla, a przez to także nabierają znaczenia odnawialne źródła energii, między innymi energetyka gazowa. Wiadomo bowiem, że produkcja energii elektrycznej z gazu powoduje niższą emisję zanieczyszczeń niż w przypadku produkcji z węgla. Do tego dochodzą przewidywania, że lukę w rynku energetycznym, powstałą po zamknięciu niemieckich elektrowni atomowych, trzeba będzie czymś wypełnić. I zgodnie z planem niemieckiego rządu mają to być odnawialne źródła energii. Powstał m.in. gigantyczny program budowy morskich farm wiatrowych, rozważana jest też kwestia poważnych inwestycji w energetykę gazową, co również oznacza wzrost zapotrzebowania na ten surowiec u naszych zachodnich sąsiadów.

Tymczasem, w zależności od tego z jakich źródeł energii korzystamy, różne są koszty jej produkcji – mówi Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. – Na dzień dzisiejszy najtańsza energia produkowana jest w elektrowniach węglowych i elektrowniach wodnych. Koszt produkcji megawatogodziny sięga 60 – 80 euro. Do tej pory znacznie wyższe były koszty produkcji energii na bazie gazu ziemnego. Wynosiły one około 100 – 110 euro. Pomiędzy elektrowniami gazowymi, a energią z elektrowni węglowych uplasowały się elektrownie jądrowe – koszt 60 – 90 euro za megawatogodzinę. Natomiast najdroższe były odnawiane źródła energii, w których produkcja megawatogodziny to koszt w granicach od 60 – 90 euro w najtańszych farmach wiatrowych, nawet do 300 – 400 euro.

I choć obecnie produkcja energii z węgla kamiennego jest najtańsza, niebawem się to zmieni, gdyż zgodnie z unijnymi regulacjami dot. emisji dwutlenku węgla trzeba będzie kupować prawa do emisji CO2. Jak podkreśla Agnieszka Łakoma, zwłaszcza dla Polski jest to poważny problem, ponieważ my najwięcej energii, ponad 90 procent, produkujemy właśnie z węgla – i kamiennego, i brunatnego. – Obowiązek zakupu pozwoleń na emisję dwutlenku węgla jest pierwszym czynnikiem powodującym wzrost cen. Drugim jest to, iż zmienia się w Polsce, jak też i w Niemczech, tak zwany „mix energetyczny”. Większy udział będą miały odnawialne źródła energii, produkowane z wiatru, ze słońca, z wody, co także będzie wpływało na podwyżkę cen energii.

Jeśli zaś chodzi o Niemcy, prognozy dotyczące podwyżek są bardzo różne. Z jednej strony rząd niemiecki optymistycznie szacuje, że wzrost wyniesie jeden procent na jedną kilowatogodzinę dla odbiorców indywidualnych. Eksperci natomiast przewidują, że energia może zdrożeć nawet o 80 procent. Przyjmując uśrednioną prognozę, że wzrost cen wyniesie od 20 do 40 procent, można stwierdzić, że z pewnością będzie to miało wpływ na gospodarkę. Przemysł niemiecki już apeluje do swojego rządu, aby przeciwdziałał tendencji wzrostowej. Ponieważ polski rynek nie jest oderwany od rynku europejskiego, nasze ceny hurtowe, giełdowe, są zbliżone do cen niemieckich, czy czeskich cen, dlatego też będziemy musieli liczyć się z podwyżką cen – chociażby wynikającą z obowiązku ograniczenia emisji CO2.

Czy zatem, możliwy jest scenariusz: mamy rok 2022, Niemcy nie mają już żadnej elektrowni jądrowej, a my wydobywamy gaz łupkowy i sprzedajemy go naszym zachodnim sąsiadom, oczywiście nieźle na tym zarabiając? Taki scenariusz jest możliwy i niezwykle pożądany, ale wszystko zależy od pieniędzy – przyznaje Agnieszka Łakoma. Od kosztów wydobycia i od tego czy prowadzone obecnie badania, które prawdopodobnie potrwają jeszcze rok czy dwa lata, wykażą, że faktycznie eksploatacja złóż niekonwencjonalnych w Polsce, między innymi gazu łupkowego, będzie miała sens ekonomiczny. Czy firmy, które tak chętnie obecnie zgłaszają się do nas, a na liście są największe amerykańskie koncerny, zdecydują się na dalsze inwestycje umożliwiające im także stopę zwrotu z poniesionych wydatków. Tymczasem my powinniśmy zastanowić się skąd weźmiemy energię elektryczną na zaspokojenie bieżącego zapotrzebowania. Z pewnością nie ma już odwrotu nowych elektrowni gazowych. W energetyce są to najtańsze inwestycje i jednocześnie szybko powstają, gdyż już w trzy lata można zbudować blok gazowy o mocy 400 megawatów. Trzeba jednak pamiętać, że koszty produkcji energii z bloku gazowego są wyższe niż w przypadku bloku węglowego. Musimy jednak realizować politykę klimatyczną i jednocześnie inwestować w energetykę gazową, co jednak wiąże się z kosztami.

Tym, kto z pewnością skorzysta na zmianach na rynku energii elektrycznej będzie Rosja, która jest ogromnym eksporterem gazu. - Tak, wszyscy przewidują, że po decyzji rządu niemieckiego Gazprom już zaciera ręce – przyznaje Agnieszka Łakoma. – Jednak, czy Rosja rzeczywiście na tym zarobi to się dopiero okaże. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że obecnie gaz rosyjski jest niezwykle drogi i myślę, że Niemcy będą naciskali na Rosjan, aby obniżyli ceny.

Rozmawiał Robert Lidke.