Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Maja Bobrowska 23.11.2011

W grudniu gaz jeszcze prawdopodobnie zdrożeje

PGNiG złożyło w Urzędzie Regulacji Energetyki wnioski o podwyżki cen gazu. Pierwsza z nich miałaby nastąpić jeszcze w grudniu, druga w przyszłym roku.
W grudniu gaz jeszcze prawdopodobnie zdrożeje Glow Images/East News

Prezes rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller zapowiada obniżkę cen gazu dla Europy na pierwszy kwartał przyszłego roku. Nie wiadomo jednak jakie firmy na tym skorzystają. Póki co Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo prawdopodobnie jeszcze w tym roku podniesie ceny. Czyżby nasz kraj był inaczej traktowany przez Gazprom? – Gazprom faktycznie zapowiada obniżkę cen, tyle, że nie do końca wiadomo o ile. Nie mamy więc żadnej gwarancji, że Polska znajdzie się na liście krajów, które będą mogły korzystać z tańszych dostaw – mówi Agnieszka Łakoma z Rzeczpospolitej. – Problem polega na tym, że Gazprom ma możliwość swobodnego kształtowania cen w oparciu o bieżące notowania ropy, a ponieważ wiadomo, że ropa jest droga to specjalne formuły cenowe powodują, że płacimy za gaz bardzo drogo. Teraz się mówi, że Polska płaci nawet ponad 450 dolarów za każde tysiąc metrów sześciennych importowanych z Rosji. Ceny są bardzo wyśrubowane. A czy PGNiG może kupować gaz taniej? Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Potwierdzają to także analitycy.

– Cena gazu kupowanego od Gazpromu wynika z jasnej formuły powiązanej z dziewięciomiesięczną średnią cen produktów ropopochodnych. Będzie więc w dużym stopniu zależała od tego jakie tendencje będziemy obserwować na rynku ropy – mówi Kamil Kliszcz, analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku. – Jeśli spadki cen, które obserwujemy aktualnie będą kontynuowane można liczyć na obniżenie cen, w ramach tej formuły, w pierwszym kwartale, natomiast ta obniżka raczej będzie niewielka, gdyż, skoro formuła opiera się na dziewięciomiesięcznej średniej, spadki w ciągu dwóch ostatnich miesięcy dużych zmian w cenie gazu rosyjskiego nie przyniosą. Oczywiście, jeśli nic się tutaj nie zmieni, zgodnie z tą formułą, w kolejnych kwartałach z cena mogłaby spadać.

- Jak informuje sam Gazprom w listopadzie firma sprzedawała gaz do Europy po cenie średniej 446 dolarów za każdy 1000 metrów sześciennych. Nie wiemy jednak ile Polska za niego polska firma – zauważa Agnieszka Łakoma. – Możemy bazować tylko na prognozach i obliczeniach analityków. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo nie ujawnia po jakiej cenie kupuje gaz z Rosji, natomiast powyższa cena jest ceną absolutnie średnią dla całej Unii Europejskiej. Niektóre kraje korzystają z rabatu, który wywalczyły sobie na początku tego roku, inne kraje korzystają ze zmiany częściowej formuły cenowej, czyli sposobu obliczania ceny, gdzie cena rosyjskiego gazu jest powiązana z bieżącymi notowaniami gazu. Bywa bardzo różnie. Szacuje się jednak, że Polska płaci zdecydowanie ponad 450 dolarów za metr sześcienny.

Drogi gaz z importu to główny argument PGNiG za podniesieniem cen w kraju. Złożył on ostatnio wnioski w Urzędzie Regulacji Energetyki o zmianę taryf. Pierwsza podwyżka miałaby nastąpić na koniec tego roku, druga, w pierwszym kwartale roku 2012. – Droga ropa, która wywindowała cenę gazu oraz słaby złoty – dużo słabszy niż rok, czy jeszcze kilka miesięcy temu – to silne argumenty w ręku PGNiG, de facto monopolisty na naszym rynku – zauważa dziennikarka Rzeczpospolitej. Będzie on mógł wnioskować o podwyżkę. Poza tym faktem jest, że obecny cennik obowiązuje tylko do końca tego roku. Pewnym zaskoczeniem jest jednak to, że PGNiG oczekuje wzrostu cen jeszcze przed końcem grudnia. I z nieoficjalnych informacji można wywnioskować, że może się tak stać. Być może prezes URE, który zatwierdza taryfy gazowe będzie chciał tą podwyżkę rozłożyć w czasie. A zatem najpierw zgodzi się na wzrost cen jeszcze w tym roku, po czym kolejny nastąpiłby nie od pierwszego stycznia jak oczekuje tego PGNiG, ale nieco później.

A jak ocenia Kamil Kliszcz, wniosek o podwyżkę cen gazu jest jednak uzasadniony. – Ceny gazu importowanego w przeliczeniu na złotego wyraźnie rosną już w czwartym kwartale. Oczekiwania korekty taryfy jeszcze w tym kwartale są więc uzasadnione. Jeśli chodzi o przyszły rok na razie nic nie wskazuje na to, żeby złotówka miała się wyraźnie umacniać do dolara, a więc prawdopodobnie cały czas gaz z importu będzie znacznie droższy niż wynosi dzisiejsza cena taryfowa. Trzeba również pamiętać o tym, że obecnie, w czwartym kwartale, wysokie ceny importowanego surowca będą częściowo równoważone przez zyski z zabezpieczeń jakie posiada PGNiG. W pierwszym kwartale przyszłego roku ten wpływ będzie już znacznie mniejszy. Podwyżka taryfy będzie chronić spółkę przed dużymi stratami ponoszonymi na sprzedaży gazu.

Liczą się tutaj zatem dwie rzeczy: cena surowca i kurs dolara. Ale przecież PGNiG kupuje gaz nie tylko na wschodzie. – PGNiG importuje gaz także z Niemiec. Na ostatnie dwa miesiące tego roku – listopad i grudzień, zawarł z resztą bardzo korzystne umowy, gwarantujące znacznie niższą cenę - zauważa Łakoma. – Poza tym PGNiG sprzedaje nam, odbiorcom, także gaz wydobywany z krajowych złóż. A ten jest po bardzo preferencyjnych cenach, nie porównywalnych z rosyjskimi. Trzeba brać jednak pod uwagę także to, że prezes Urzędu Regulacji Energetyki, który ostatecznie zdecyduje o skali podwyżki cen gazu stara się równoważyć interesy i samej firmy gazowej, i interesy odbiorców. I zdaje się, że cała dyskusja o ewentualnej podwyżce pomiędzy prezesem URE a PGNiG będzie dotyczyła poziomu kursów, czyli tego ile w przyszłym roku będzie kosztowało euro, i ile będzie kosztował dolar. Od tego na ile prezes URE uzna argumenty spółki za słuszne będzie zależała skala podwyżki.

A od tego z kolei będzie zależało to, czy ci, którzy gazem ogrzewają domy i mieszkania będą mogli pozwolić sobie na ciepło w domu. Niestety zapowiada się ostra zima a jak zauważa Agnieszka Łakoma - ogrzewanie to bardzo droga pozycja w budżecie domowym. – Zakładając, że ktoś zużywa tylko 5000 metrów sześciennych gazu rocznie, musi płacić 8 500 złotych za gaz. Gdyby doszła do tego nawet piętnastoprocentowa podwyżka to jest 1300 złotych więcej.

Rozmawiała Halina Lichocka.