Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Urszula Tokarska 13.06.2013

Za i przeciw poszerzaniu elastycznych form zatrudnienia

Elastyczny czas pracy to sposób na poprawę sytuacji polskich firm i uratowanie wielu miejsc pracy, czy jest to zamach na prawa pracownicze?
Za i przeciw poszerzaniu elastycznych form zatrudnienia Shinealight/Wikimedia Commons
Posłuchaj
  • Za i przeciw poszerzaniu elastycznych form zatrudnienia


W Sejmie trwają prace nad zmianą odpowiednich ustaw. Roczny okres rozliczania czasu pracy – taki zapis pojawił się w rządowym projekcie zmian w przepisach o Prawie pracy. Rząd i pracodawcy twierdzą, że jest to sposób na poprawę sytuacji firm i na uratowanie wielu miejsc pracy. Tymczasem Związkom Zawodowym te zmiany się nie podobają.

Anna Grabowska z Forum Związków Zawodowych twierdzi
, że aby zwalczyć kryzys na rynku pracy, potrzebne są przede wszystkim inwestycje, mniej barier administracyjnych, korzystne rozwiązania podatkowe. Związki Zawodowe nie są co do zasady przeciwne elastycznemu czasowi pracy. Chodzi tylko o to, aby nie było patologii.

- O co konkretnie chodzi w tej ustawie? Jeśli ktoś pracuje np. 8 godzin dziennie, to jego czas pracy ma być rozliczany w okresie 4 miesięcy – tak jest obecnie, a proponowana zmiana mówi o okresie rozliczenia w ciągu 12 miesięcy. Co to oznacza dla pracowników, dla pracodawców?


Dla pracownika oznacza to, że gdyby przyszło mu pracować w nadgodzinach w I, II, III miesiącu to w obecnych rozwiązaniach tylko w okresie 4 miesięcy byłoby to rozliczane. Gdyby np. w V miesiącu okazało się, że musi pracować w nadgodzinach, pracodawca musiałby mu zapłacić dodatkowo za te nadgodziny. Jeśli okres rozliczeniowy byłby 12-miesięczny, to może dojść do sytuacji, że za nadgodziny pracownik otrzyma wynagrodzenie nawet po 2 latach. To jest niewątpliwie oszczędność na nadgodzinach pracownika.

- Jakich argumentów używa strona rządowa?

Władysław Kosiniak-Kamysz, Minister Pracy i Polityki Społecznej, tłumaczy
, że propozycja możliwego wydłużenia okresu rozliczeniowego z 4 do 12 miesięcy nie jest nowością. Ona funkcjonowała w Polsce od połowy 2009 r. do końca 2011 r. w pierwszej ustawie antykryzysowej. Na tą ustawę zgodzili się też związkowcy. Tam jest jeden ważny zapis: żeby doszło do wydłużenia okresu rozliczeniowego, musi być porozumienie między pracownikami, związkiem zawodowym, radą pracowniczą, reprezentantem pracowników a pracodawcą. W trakcie funkcjonowania ustawy antykryzysowej było 1075 zakładów pracy, w których ją zastosowano. Ponad 100 tysięcy pracowników dzięki temu zachowało pracę. Były też firmy, które z tego nie korzystały, bo związki zawodowe się nie zgodziły.

Według Anny Grabowskiej, Minister w wielu punktach ma rację ale nie mówi wszystkiego. Uratowano 100-120 tys. miejsc pracy, to dużo. Problem polega na tym, że obecnie te rozwiązania mają być wprowadzone do Kodeksu Pracy, czyli na stałe. Ustawa antykryzysowa z 2009 r. była ustawą incydentalną, wypracowaną przez pracodawców i przez stronę związkową. Związki godziły się na wydłużony okres, ale miało być dochodzenie do płacy minimalnej na poziomie 50% w ciągu najbliższych 3 lat. Ten warunek nie został spełniony, ponieważ nie zostało to wpisane do ustawy o ochronie miejsc pracy.

- Obecnie istnieje zabezpieczenie polegające na tym, że zmian w sposobie rozliczania czasu pracy nie można wprowadzić w danej firmie bez zgody załogi czy związków zawodowych.


Tak, jeśli istnieją związki zawodowe lub rada pracownicza w firmie. W Polsce jest jednak 97% firm małych i średnich, w których nie ma związków zawodowych, nie ma nawet przedstawicieli pracowników.

Marek Kłoczko z Krajowej Izby Gospodarczej argumentuje, że całe miliony ludzi, którzy prowadzą małe czy średnie firmy, pracują elastycznie. W wielu firmach pracownicy sami są zainteresowani elastycznym czasem pracy, np. matki mające małe dzieci, babcie pomagające w opiece nad wnukami itp. Lepiej im kumulować pracę w niektóre dni, aby mieć wolne w inne dni. Krytykowanie takiego rozwiązania jest jakby z innej epoki.

Anna Grabowska czuje jednak, że jest raczej blisko życia. Jeśli to jest rzeczywisty wybór pracownika, to dobrze, ale jeżeli w zakładzie pracy zostanie ustalony elastyczny czas pracy dla całej załogi, to np. matka małego dziecka będzie miała problem z przedszkolem, bo sama będzie pracowała np. przez kilka miesięcy od 12 do 16 albo później. Nie jest to raczej rozwiązanie pro-demograficzne, może tylko dla niektórych.

- A nie wprowadzenie tych przepisów nie wpłynie na likwidację pewnej liczby miejsc pracy?

To jest przewrotny argument, stosowany przez przedstawicieli pracodawców. Związki zawodowe walczą o prawa pracowników, a nie chcą likwidacji miejsc pracy.

Rozmawiał Robert Lidke

Projekt powstaje we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej:

''