Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Małgorzata Byrska 04.12.2013

Bez dobrej ustawy nie będzie w Polsce rynku energii odnawialnej

W Niemczech są już 2 miliony prosumentów, w naszym kraju jest ich zaledwie kilkuset. I wciąż czekają na systemowe rozwiązania prawne, gwarantujące opłacalność produkcji i sprzedaży energii z OZE.
Bez dobrej ustawy nie będzie w Polsce rynku energii odnawialnejGlow Images/East News
Posłuchaj
  • Red. Robert Lidke rozmawia z dr. Zbigniewem Karaczunem z SGGW.

Dzisiaj w SGGW w Warszawie  eksperci z Polski i Niemiec dyskutowali o energetyce rozproszonej. Dlaczego w tej konferencji bierze udział tak duża grupa ekspertów niemieckich?

– Energetyka rozproszona to taka, która odpowiedzialność za dostawę energii sprowadza z dużych koncernów energetycznych na małych producentów, rozproszonych producentów, tak naprawdę na gospodarstwa domowe, na rolników na gospodarstwa rolne, które mogą pełnić funkcje prosumentów.  Nie tylko konsumować energię, ale także produkować. To ogromna szansa dla obszarów wiejskich, a mówimy o tym w kontekście niemieckim dlatego,  że Niemcy mają 2 mln prosumentów,  aż 10 proc. rynku energetycznego to właśnie produkcja energii przez małe wytwórnie, małe instalacje – wyjaśnia dr Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

Czy są w Polsce prawdziwi prosumenci

W naszym kraju mamy raczej prosumentów-hobbystów. Jest ich zaledwie kilkuset, dlatego że regulacje prawne są bardzo nieprzyjazne. Co prawda prezydent podpisał tzw. mały Trójpak energetyczny, który pozwala na nieprowadzenie działalności gospodarczej i jednocześnie daje możliwość produkcji oraz sprzedaży energii elektrycznej do sieci. – Ale to nie wystarczy, ponieważ w tej regulacji jest zapisane, że prosumenci mogą sprzedawać energię do sieci tylko po cenie 80 proc. ceny energii elektrycznej z zeszłego roku. Czyli nie dość, że muszą mieć wyższe koszty, bo małe instalacje są zwykle droższe przy produkcji energii, to jeszcze muszą sprzedawać do sieci taniej energię niż ona tak naprawdę kosztuje – ocenia dr Karaczun.

Nowe, ale ciągle nieprzyjazne przepisy

Przepisy o odnawialnych źródłach energii mają być uchwalone w naszym kraju jeszcze w tym roku, ale propozycje nie są zbyt przychylne dla prosumentów.  – Nowy projekt ustawy o odnawialnej energetyce raczej będzie preferował duże obiekty, a nie te małe, rozproszone. Dzisiaj mamy ok. 200 tys. takich mikroinstalacji, natomiast jeżeli by stworzyć warunki, jeżeli by państwo się w to zaangażowało, to do 2020 roku liczba takich mikroinstalacji mogłaby wzrosnąć do 2 mln  – twierdzi dr Andrzej Kassenberg, prezes Instytutu na Rzecz Ekorozwoju. – Ale te już istniejące (200 tys.), to są instalacje generalnie w cieple, nie w energii elektrycznej. Natomiast w energii elektrycznej mamy tylko ok. 3 tys. instalacji. Jeszcze raz powtórzę: nie mamy przyjaznych instrumentów prawnych – podkreśla ekspert z SGGW.

 Niemcy służą swoim doświadczeniem

Obecnie mamy ok. 200 tys. paneli słonecznych, małych wiatraków.  Na razie nie jest z nich oddawana energia do sieci. Co należałoby zrobić, aby takich urządzeń przydomowych, wytwarzających energię, było np. 2 miliony?

– Niemcy zrobili to jednym posunięciem. Wprowadzili tzw. feed-in tariff (FIT),  czyli gwarantowane ceny, taryfy dla małych producentów, które obowiązują  przez 15 lat. One są stopniowo zmniejszane, ponieważ coraz tańsza jest ta energia. W Niemczech energetyka wiatrowa na lądzie i energetyka słoneczna ma tzw. grid parity (parytet sieci), czyli cena dołączenia tej energii do sieci jest porównywalna z energią konwencjonalną , zwłaszcza z energią z węgla kamiennego. Natomiast oni tym rozwiązaniem zachęcili małych producentów, aby inwestowali w OZE – tłumaczy dr Zbigniew Karaczun.

Mity o OZE

– Jeżeli popatrzymy na ceny, które Ministerstwo Gospodarki było gotowe w projekcie ustawy płacić za rozproszoną energię, to te najwyższe cenniki wynosiły 1,80 zł za kWh, więc jest to prawie 9 razy więcej niż dzisiejsza cena energii. Koszty energii prosumenckiej, rozproszonej są po prostu niewiarygodnie wysokie, co powinno zniechęcać przede wszystkim decydentów, i oni chyba nie są tymi cenami zachwyceni. Dlatego też postępy tych nowych ustaw są bardzo powolne  – ocenia  Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw. Jest bardzo wiele mitów na temat OZE. Mówi się przykładowo, że ta energetyka będzie wymagała wielu dotacji.  Doświadczenia niemieckie wskazują, że od 1970 roku energetyka odnawialna otrzymała z dotacji ok. 60 mld euro, a w tym samym czasie energetyka jądrowa otrzymała subwencje publiczne w wysokości 200 mld euro, a energetyka węglowa 300 mld euro. To nie będzie tak, że ta energia będzie znacząco droższa. Oczywiście, w tym momencie w którym jest Polska, kiedy buduje się dopiero rynek energetyki odnawialnej, będzie ona przejściowo wyższa, natomiast wszystkie szacunki, które prognozują ceny energii w 2020 czy w 2030 roku, pokazują że to energia ze źródeł konwencjonalnych będzie znacząco droższa. – Odpowiedzialność polityków za bezpieczeństwo energetyczne, za bezpieczeństwo obywateli powinna być tą odpowiedzialnością średnioterminową i brać pod uwagę tego typu prognozy –zauważa dr Karaczun z SGGW.

Dopłaty tylko tymczasowo

Dziś się szacuje, że energetyka słoneczna w Polsce, ok. roku 2020 mogłaby już funkcjonować bez dopłat ze strony państwa, ze względu na to, że koszty inwestycyjne ostro spadają, efektywność urządzeń się poprawia.  – Dlatego ten okres wsparcia do roku 2020 byłby potrzebny i niezbędny, ale oczywiście nie trzeba tego wydać na tzw. dużą energetykę, choć wiele naszych elektrowni jest bardzo starych, część z nich trzeba będzie niedługo zamknąć, a niektóre przypominają bardziej muzea niż elektrownie, ponieważ mają bardzo niską sprawność – twierdzi dr Andrzej Kassenberg. Czy inwestowanie w zieloną energię to bezpieczny kierunek?  – Bardzo bezpieczny. Eksperci z Niemiec mówili, że ruch prosumencki ma dwa motywy. Jednym jest bezpieczeństwo energetyczne. OZE oparte na lokalnych zasobach energetycznych to mniejsze uzależnienie od importu, a Polska importuje w tej chwili nie tylko gaz i ropę naftowa, ale także węgiel. Drugim jest budowa demokracji.  Jest to bowiem przeniesienie większej odpowiedzialności na obywateli, danie im większych możliwości budowania własnego dobrobytu –  podkreśla dr Karaczun. Jednak zielona energia jest bardzo niestabilna  – albo słońce świeci, albo nie;  wiatr wieje  albo nie, i wtedy te braki energetyczne trzeba w jakiś sposób uzupełniać. Na konferencji  w SGGW była prezentacja burmistrza z Kisielic, który pokazał, że na poziomie gminy można wybudować – rolnicy albo prywatny inwestor – biogazownię, która będzie takim stabilizatorem sieci. Energia rozproszona może pracować w synergii z energią z biogazu, która jest bardziej stabilna. I można stworzyć taki system także na poziomie gminy, system który będzie bezpieczny, tani, i dobry dla obywateli.

Czego możemy nauczyć sie od Niemców

Praktyka niemiecka  i doświadczenie podpowiadają, by to spółdzielnie energetyczne zajmowały się  produkcją energii prosumenckiej . – To bardzo dobry kierunek, ponieważ wiele protestów przeciwko rozwojowi energetyki odnawialnej bierze się stąd, że przychodzi z zewnątrz inwestor i zabiera wszystkie zyski. Spółdzielnie natomiast zapewniają tę możliwość, że zyski zostają u lokalnych producentów, rolników,  u mieszkańców obszarów wiejskich. To jest również 380 tys. nowych miejsc pracy, które zostały stworzone w Niemczech. U nas może to być porównywalne  – zapewnia  dr Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Bowiem produkcja zielonej energii i energetyka rozproszona musi się opłacać wszystkim  – obywatelom,  państwu, firmom energetycznym i naszemu środowisku naturalnemu.

Robert Lidke

''