Publicystka "Newsweeka” przyznała, że jest zaskoczona wyborem daty na marsz opozycji. - Ta data zawsze będzie kojarzyła się z wprowadzeniem stanu wojennego i wszystkie demonstracje, które organizowaliśmy 13 grudnia w ciągu ostatnich 30 lat miały co innego na celu. Używanie symboliki 13 grudnia do tego, żeby demonstrować w obronie rzekomo zagrożonej demokracji jest niewłaściwe – podkreśliła.
"Marsz w obronie demokracji i wolności mediów” ruszy o godzinie 13 z Placu Trzech Krzyży w kierunku Belwederu i zakończy się przemówieniem Jarosława Kaczyńskiego pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego.
Publicyści odnieśli się także do proponowanych przez PiS zmian w prawie wyborczym. Politycy tej partii proponują m.in, by w komisjach wyborczych niższego szczebla mogli zasiadać przedstawiciele partii politycznych, reprezentowanych w parlamencie. - To nie jest zły pomysł - uważa Paweł Lisicki.
Według publicysty tygodnika "Do Rzeczy" w Polsce mamy deficyt zaufania wzajemnego. - Jeśli tak jest i nie umiemy sobie z tym poradzić, to możemy wprowadzić również przedstawicieli opozycji do tych instytucji, które liczą glosy - powiedział.
Renata Kim uważa, że politycy nie powinni mieć nic do czynienia z przygotowaniem wyborów, liczeniem głosów czy z ogłaszaniem wyników. Według publicystki sędziowie do tej pory cieszyli się zaufaniem społecznym. - Cała obecna afera ze skaldem PKW wzięła się stąd, że ta komisja wprowadziła na trzy miesiące przed wyborami nowy system informatyczny, który nie zadziałał, a później nikt z PKW nie był w stanie podjąć decyzji dotyczącej przejścia na liczenia głosów ręcznie - powiedziała.
Tytuł audycji: Sygnały dnia
Prowadził: Krzysztof Grzesiowski
Goście: Renata Kim ("Newsweek") i Paweł Lisicki ("Do Rzeczy")Data emisji: 5.12.2014
Godzina emisji: 6.00 - 9.00
to,tj
Marsz 13 grudnia. Uprawniona forma protestu, czy wyraz histerii? - Jedynka - polskieradio.pl