Polskie Radio

Sygnały Dnia 10 maja 2017 roku, rozmowa z Wiesławem Janczykiem

Ostatnia aktualizacja: 10.05.2017 07:15
Obserwuj nas na Google News
Audio
1 plik
  • Wiesław Janczyk o podatku bankowym, o wpływach do budżetu i deficycie (Sygnały dnia/Jedynka)

Piotr Gociek: W naszym studiu gość: Wiesław Janczyk, wiceminister finansów. Dzień dobry, panie ministrze.

Wiesław Janczyk: Dzień dobry, witam państwa, witam pana.

Zapowiadał pan mniej więcej w połowie ubiegłego roku, że spodziewa się na koniec roku, że wpływy z podatku bankowego wyniosą ponad 3 miliardy złotych, znalazłem taką rozmowę pana z Polską Agencją Prasową. To ile wyniosły? Bo już mamy ten rok 2016 zamknięty.

To były ostrożne założenia, pierwotnie jeszcze, kiedy tworzono budżet na rok ubiegły, spodziewano się wyższych kwot, ale praca nad samą ustawą, projektem, który przeszedł całą procedurę sejmową, zmieniła trochę ten dokument i obniżyła w dość istotny sposób te spodziewane wpływy, tym niemniej jednak szacunki, na których się opierałem, okazały się trafne i ostatecznie wpływy, dochody do budżetu państwa w ubiegłym roku wyniosły 3,5 miliarda złotych z tego tytułu. Natomiast na rok bieżący 2017 zaplanowano tutaj w budżecie kwotę 3,9 miliarda. Według naszych prognoz ona w tym wypadku zostanie przekroczona mam nadzieję, że może nawet o 10%.

I dziś w Sejmie odbędzie się posiedzenie Komisji Finansów Publicznych, o piętnastej będą państwo między innymi podsumowywali to, co wydarzyło się w ciągu roku 2016, jak funkcjonuje ten podatek, jak wpłynął też na sytuację na rynku, bo tu było kilka obaw. To porozmawiajmy po kolei o tych sprawach, znaczy po pierwsze – czy będą jakieś zmiany w tych przepisach, które w tej chwili funkcjonują, czy też uznają państwo, że podatek bankowy działa tak jak działać powinien i nic nie trzeba tutaj zmieniać?

Nie zapowiadamy zmian w tym podatku. Ja jestem zwolennikiem tego, żeby niepotrzebnie nie niepokoić Sejmu jakąś zbędną dyskusją i nie chciałbym moderować tutaj takimi parametrami, które nie mają istotnego charakteru. Podatek się przyjął, jest płacony regularnie, nie ma kłopotów interpretacyjnych. W istocie można byłoby tutaj modelować to w taki sposób, żeby na przykład wysokość kwot, jakie banki są zobowiązane wpłacać do budżetu w postaci tego podatku, oprzeć na danych z przeszłości, a nie danych bieżących comiesięcznych dotyczących wysokości aktywów. Były takie postulaty, niemniej jednak na dzisiaj mamy dosyć jasną, czytelną interpretację. Ona powoduje, że te wpływy są na tym poziomie, o jakim mówiliśmy, one są satysfakcjonujące, bez jakby drastycznej potrzeby zmiany tych wpływów nie warto tej ustawy dotykać.

Podstawowe zarzuty, też związane z tym obawy były dwa, kiedy trwały prace nad wprowadzeniem podatku bankowego. Pierwszy to był taki, że banki i tak przerzucą koszt wprowadzenia tego podatku na klientów, czyli po prostu podniosą nam opłaty za korzystanie z konta, za wypłaty gotówki z bankomatów, za wszelkie usługi, z których korzystamy, i w związku z tym to Polacy, a nie banki zapłacą de facto ten podatek bankowy. Jak tu wygląda sytuacja w tej chwili?

Nie potwierdziły się te zarzuty. Myśmy je dementowali w toku dyskusji w Sejmie, rzeczywiście wówczas niektóre banki może niezręcznie natychmiast próbowały modelować te prowizje i opłat, tabele prowizji i opłat, tym niemniej jednak podsumowanie ubiegłego roku pokazuje, że w istocie aż o 6% spadły przychody z tytułu prowizji i opłat w bankach, czyli ta teza kompletnie się nie potwierdziła. Były też inne jakby słowa krytyki pod adresem tej nowej konstrukcji podatkowej, że to zatrzyma akcję kredytową. Ten zarzut też się nie potwierdził, ponieważ wzrosła ona o 36 miliardów złotych.

Były też zarzuty, że w ogóle sytuacja banków bardzo, bardzo się pogorszy, że mocno spadną zyski całego sektora i nawet niektórzy sugerowali, że kto wie, może niektórzy gracze zaczną się zastanawiać w ogóle nad wycofaniem na przykład działalności z Polski.

No tak, niechętnie rynek przyjmuje jakiekolwiek zmiany systemu podatkowego. Ta zmiana była zapowiedziana w toku kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości, ale też była zalecana przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Polska nie jest jedynym krajem, a w istocie była jednym z ostatnich w Unii Europejskiej, który systematyzował tą przestrzeń podatkową właśnie zgodnie z takimi zaleceniami, również z oceną sytuacji na rynkach. Bo przypomnijmy, po kryzysie na rynkach finansowych w latach 2008–2009 w istocie na końcu poręczycielami zobowiązań i różnych gier rynkowych instytucji finansowych stały się państwa. A zatem zgodnie z zaleceniami Komisji Europejskiej, instytucji unijnych państwo może być regulatorem i być beneficjentem. Są dwa tutaj (...)

Może być regulatorem, ale zaszkodziło w takim razie bankom wprowadzenie podatku bankowego, czy nie? To wprost powiedzmy.

Ja myślę, że w istocie przyczyniło się do ograniczenia maksymalizacji zysków, o, tak bym powiedział, chociaż i te zyski też nie zostały zachwiane w jakimś istotnym stopniu. Dane pokazują, że wzrosły również o ponad 1 miliard złotych, licząc do roku 2015.

W zapowiedziach na tę kadencję było poprawienie ściągalności podatku VAT, to się udało, udało się uszczelnić wpływy z akcyzy, są one dużo wyższe. Mówi pan w tej chwili, że 3,5 miliarda złotych rok 2016 to są wpływy z podatku bankowego. Ale była jeszcze jedna ważna obietnica, to była obietnica wprowadzenia podatku od sklepów wielkopowierzchniowych. Niektórzy mówią po prostu od hipermarketów. Nie jest to tak proste. Chodziło przede wszystkim o to, żeby te sieci, duże sieci handlowe, które należą do zagranicznych graczy i które, jak to się ładnie mówi, optymalizują zyski, unikają płacenia podatków w Polsce, w jakiś sposób objąć jednak poborem podatków w większym stopniu. Będzie powrót do tego podatku, czy nie?

Ta dyskusja stanęła trochę w martwym punkcie. Komisja Europejska tutaj wszczęła postępowanie, nakazała zawieszenie poboru tego podatku. Toczy się w tej chwili taki proces wyjaśniania, sprawa trafi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, gdzie zostanie rozstrzygnięta, do tego momentu danina została zawieszona. Kontrowersje wzbudzało pomówienie o pomoc publiczną, taką, która by preferowała określone podmioty, dlatego że podatek był tak skonstruowany, że zabierał stawki podatkowe i różne marże, które należałoby uiścić w postaci tego podatku w zależności od skali przychodów. Na to Komisja Europejska nie wydała zgody. Tak więc jesteśmy w sytuacji takiej, jak w punkcie wyjścia, bo dodatkowo Komisja Europejska nie pokazuje modelu, który można byłoby w tej sferze zastosować. Polska była tutaj trochę pionierem i nasza próba rozwiązania jakby tej przestrzeni podatkowej była absolutnie jedną z pierwszych w Europie, nie mieliśmy (...)

No, Węgrzy wcześniej próbowali to zrobić, ale też zostali w pewnym momencie zastopowani właśnie przez Komisję Europejską.

Tak, oni tam bardziej drastyczne zróżnicowanie tych stawek podatkowych i liczyliśmy na to, że nasz model oparty na pewnej symetrii uznawania podmiotów za duże, znaczące, istotne i odniesienia się do podmiotów rodzinnych, małego biznesu i oparcie tych stawek podatkowych na właśnie takim podziale zadowoli Komisję Europejską. Tak się jednak nie stało (...)

Czyli tego podatku nie ma w ogóle w tej chwili, czy może wróci, ale w jakiejś innej formie, może w ramach większej reformy systemu podatkowego, tego, jak się pobiera podatki od przedsiębiorstw, czyli CIT?

Można sobie wyobrazić wiele konstrukcji tego podatku, ale przypomnę, że właściwie większość z nich, a może wszystkie zostały przedyskutowane i nie było zgody na to, żeby mali przedsiębiorcy i firmy rodzinne, te sklepy osiedlowe w jakikolwiek sposób partycypowały w tym podatku.

Korzystały z tego, czyli wracamy do tego tematu, że to pomoc publiczna (...)

Tak. I teraz Komisja Europejska zgodziłaby się zapewne tylko na jeden moment – że ten podatek byłby oparty na jednej stawce, czego nie chcą zaakceptować osoby zainteresowane, osoby z branży, chociaż w moim przekonaniu i tutaj mam pewność, on by się okazał korzystny i dałby wyrównanie szans, dlatego że jednak małe i średnie podmioty chętniej płacą podatek niż duże, duże w praktyce unikają opodatkowania.

Ministerstwo Finansów zadowolone jest w takim razie z wpływów, ale jednocześnie też między innymi z powodu programu 500+ i wydatków jest więcej. Będzie tegoroczny budżet wykonany, czy może czeka nas deficyt na koniec roku albo jakaś nadwyżka budżetowa? Jakie są w tej chwili wskaźniki, jeśli patrzymy na to, jak to miesiąc po miesiącu wygląda?

Bardzo pozytywne. Ja jestem uprawniony do tego, żeby omawiać tylko wskaźniki za I kwartał. Mamy tutaj wzrost dochodów z VAT o ponad 12 miliardów z zaplanowanych 17, w projekcie ustawy budżetowej mamy już zatem znaczne wykonanie tego parametru. Mamy wzrost, jeśli chodzi o akcyzę, jeśli chodzi o PIT, jeśli chodzi o CIT, podatek od podmiotów prowadzących działalność gospodarczą. Tak że te dane są optymistyczne. Myślę, że jesteśmy w stanie obniżyć nawet deficyt od tego, który został zaprojektowany w ustawie budżetowej, a przypomnę, że wykonany za ubiegły rok na poziomie 2,4 był rekordowo niskim deficytem, właściwie wyprowadziliśmy kraj z przepaści deficytu, która miała miejsce w latach 2010–2011, kiedy Platforma Obywatelska po to, żeby ratować ten wskaźnik, skasowała połowę oszczędności Polaków w Otwartych Funduszach Emerytalnych.

W debacie konstytucyjnej teraz pojawiła się propozycja Ruchu Kukiz’15, żeby granice długu publicznego wpisać do Konstytucji. Jest pan za takim rozwiązaniem?

Jestem za każdym rozwiązaniem, które będzie racjonalizowało wydatki w oparciu o dochody budżetu państwa, tym niemniej jednak samo zapisanie sztywne tego typu parametrów nie gwarantuje w konsekwencji napięcia społecznego, które wynikałoby z tego, że w określonych warunkach przy nieadekwatnym wzroście produktu krajowego brutto należałoby dokonywać drastycznych cięć wydatków.

O czym mówił Wiesław Janczyk, wiceminister finansów i gość Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce. Dziękuję bardzo.

Dziękuję państwu, dziękuję panu.

JM