Andrzej Lepper oświadczył w "Sygnałach Dnia", że kandydat PSL, wicepremier Waldemar Pawlak albo nie wie co mówi, albo kłamie twierdząc, że podczas negocjacji w sprawie wstąpienia do Unii uzgodniono takie same warunki dopłat dla polskich rolników, jakie mają rolnicy zachodni. rolnicy z Polski i innych krajów Unii. - Pan Kalinowski, który negocjował zgodził się na warunki nierówne - mówi Lepper. Polscy rolnicy dostają 180 euro do hektara, a rolnik niemiecki 350 euro.
Lider Samoobrony twierdzi też, że jako jedyny z kandydatów może jak równy z równymi rozmawiać z powodzianami, bo sam przeżył powódź. Ubolewa, że od powodzi w 1997 roku nic nie zrobiono, żeby zabezpieczyć Polskę przed wielka wodą. I przyznaje, że również rząd, w którym był wicepremierem zrobił niewiele, choć miał taki program. Lider Samoobrony powiedział, że został przygotowany program gospodarki wodnej i retencji. Wtedy na przeciwdziałanie powodzi zostały przeznaczone znaczne środki, których nie udało się wtedy wykorzystać. - Pieniędzy było tyle, że nie mogliśmy ich wykorzystać, ale każdy kto wtedy zwrócił się o wsparcie, otrzymał je - mówi Lepper.
Kandydat na prezydenta uważa, że zawieszenie obowiązków podatkowych wobec powodzian i stworzenie unijnego funduszu klęskowego, to najskuteczniejsze sposoby walki z powodzią.
Lepper podkreśla też konieczność stworzenia mechanizmów walki ze skutkami katastrof w przyszłości:
(ag)
*
Jakub Urlich: Nasze studio odwiedził Andrzej Lepper, przewodniczący Samoobrony, kandydat w wyborach prezydenckich. Dzień dobry.
Andrzej Lepper: Witam państwa, witam panów, dzień dobry.
Wiesław Molak: Panie przewodniczący, trwa licytowanie pomocy, powódź pomysłów na wsparcie dla powodzian. Sojusz Lewicy Demokratycznej proponuje, by pomoc to cały zysk Narodowego Banku Polskiego, niedługo wpłynie on do budżetu, to niemal 4 miliardy złotych. PiS też uważa, że 2 miliardy złotych proponowane przez rząd to za mało. A co proponuje Samoobrona i kandydat na prezydenta Andrzej Lepper?
A.L.: Dwa miliony, cztery miliony... Potrzeba tyle pieniędzy, ile potrzeba, aby pomóc...
W.M.: Miliardy.
A.L.: Miliardy, przepraszam. Aby pomóc ludziom, aby usunąć skutki powodzi. O tym, że powodzie nawiedzają Polskę, wiedzieliśmy nie od dzisiaj i nie od tej powodzi. W 97 roku ta powódź stulecia, która była, odsłoniła całą prawdę na temat przygotowania, na temat zagrożeń, jakie są związane z powodzią. I powinniśmy zrobić dużo więcej przez tamte wszystkie lata, łącznie z tym czasem, kiedy i ja odpowiadałem za stan wałów, powiedzmy, za sytuację polskiego rolnictwa, kiedy Samoobrona była w koalicji. I ubolewam tylko, że tak krótko byliśmy, bo był bardzo dobry program przygotowany, program gospodarki wodnej i retencji. Wtedy można sprawdzić dokładnie, ile było pieniędzy na retencję małą i średnią, było bardzo dużo, tyle było, że nie byliśmy w stanie wykorzystać ich rocznie na przebudowę wałów, wzmacnianie wałów. Było dużo pieniędzy. No, niestety ten program poszedł do szuflady chyba, jak zwykle, i nie jest wdrażany w życie.
W.M.: A co się stało z tymi pieniędzmi, jak było ich tak dużo?
A.L.: No, pieniądze, które nie są wykorzystane w danym roku, już na następny rok nie przechodzą.
W.M.: No ale mówi pan, że było ich tak dużo, że nie mogliście ich wykorzystać.
A.L.: Tak.
W.M.: To co zostało zrobione?
A.L.: Co zrobione?
W.M.: Właśnie wtedy z tych pieniędzy?
A.L.: Każdy, kto zwrócił się z wnioskiem, który miał przygotowany projekt na zbiornik małej i średniej retencji, każdy otrzymał pieniądze, każdy otrzymał pomoc. Tych wniosków było nie tyle, ile było środków i dlatego te środki zostały. Spółki, które wykonują wzmacnianie wałów, firmy, które wykonują, też aby uzyskać pieniądze, musiały przygotować odpowiednią dokumentację i też w krótkim okresie czasu nie były w stanie przygotować, ale można spytać spółki, wojewódzkie związki w melioracji, ile było pieniędzy w roku 2006 czy 2007, kiedy te pieniądze szły nie tylko z Ministerstwa Rolnictwa, ale z Infrastruktury, szły one z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i można było robić tyle, ile kto mógł przerobić po prostu.
W.M.: A dziś jak pan rozmawia z wyborcami, to co pan im mówi, co pan im obiecuje? Czy nie ma tych obietnic?
A.L.: Ja mogę... Obiecywać to można wszystko, natomiast ja jestem jedynym kandydatem, który przeżył powódź w swoim życiu i wtedy rozpoczęła się tak na dobre moja działalność polityczna też, dlatego że w 90 roku, kiedy powódź była na Pomorzu, nie na tę skalę, absolutnie, tutaj nie chcę porównywać tego, ale dotknęła gminy Darłowo i ościennych gmin, kiedy wszystkie nasze płody rolne zostały po prostu zniszczone przez wodę, nie mieliśmy nic z pól. Na szczęście woda nie dostała się do domów, to jest całe szczęście, ale ja to znam z autopsji, ja mogę z tymi ludźmi rozmawiać normalnie, czując ich sytuację, tak jak ja wtedy czułem. Dzisiaj potrzebna jest niezbędna pomoc, potrzebne jest powiedzenie ludziom, tych, których to dotknęło w gminie Filkowo przykładowo na Lubelszczyźnie, bardzo wielka tragedia, tam ludzie uprawiają dużo chmielu, chmiel w ubiegłym roku był... w ogóle nie skupowano chmielu, a jeżeli kupowano, to złotówkę za kilogram szyszek oferowano ludziom, co jest dramatem po prostu. Tym ludziom trzeba wstrzymać wszelkie zaległości, jakie mają – podatki, KRUS, kredyty i te suszowe, i te powodziowe wcześniejsze, klęskowe, i inwestycyjne, trzeba im powiedzieć, że niech się tym na dzisiaj w ogóle nie martwią. Rząd powinien to powiedzieć i na to środki muszą być. Natomiast w przyszłości trzeba przewidzieć fundusz klęskowy i trzeba go stworzyć. Ja z taką propozycją wychodziłem nawet w Brukseli i ona została przyjęta ta propozycja. Wiem, że jest fundusz solidarnościowy w Brukseli, ale oprócz tego fundusz klęskowy, który byłby szybciej dostępny, nie dopiero po spełnieniu pewnych warunków, pewnych strat, które są bardzo duże.
J.U.: Panie przewodniczący, jest pan po debacie z innym z kandydatów w wyborach prezydenckich, Kornelem...
A.L.: Nie tylko z jednym, nie tylko z jednym. Z panem Ziętkiem też debata była w Katowicach.
J.U.: Wczoraj z panem Kornelem Morawieckim. A zanosi się na jakąś kolejną debatę? Ktoś przyjął pana zaproszenie?
A.L.: Ja złożyłem propozycję, konwencja Samoobrony odbyła się w sobotę, z przykrością stwierdzam, że żaden ze środków przekazu łącznie z Polskim Radiem nie zauważył tego, nikt, absolutnie nikt, że konwencja taka była, ale to już takie są prawa mediów i tym się kierują. Natomiast odbyłem debatę z panem Ziętkiem, jak powiedziałem, i złożyliśmy propozycję po konwencji wyborczej Samoobrony i mojej jako kandydata na urząd prezydenta o debatę z każdym. Ja uważam, że powinna się odbyć...
J.U.: Jaka jest odpowiedź?
A.L.: Nie ma, cisza jest, ale jest odpowiedź organizatorów z Uniwersytetu Warszawskiego, że taka debata dziewiątego lub dwunastego, nie znam jeszcze dokładnej daty, ma się odbyć i mają wziąć udział wszyscy kandydaci. Jeżeli któregoś nie będzie, to będzie dziesięć krzeseł i te dwa czy trzy krzesła będą puste. Ja uważam, że nie można dzielić kandydatów na tych poważnych i mniej poważnych, bo wymogi Państwowej Komisji Wyborczej spełniliśmy wszyscy. Pomimo moich problemów też je spełniłem.
J.U.: Panie przewodniczący, pozwoli pan, że tutaj małe sprostowanie...
W.M.: Á propos tej konwencji wyborczej Samoobrony, o tym mówiliśmy w Polskim Radiu.
J.U.: Program Pierwszy o tym informował.
A.L.: Przepraszam, jeżeli tak, nie słyszałem, ale jeżeli tak, to dziękuję bardzo.
J.U.: Panie przewodniczący, dzisiejsza Gazeta Wyborcza publikuje sondaż: „Co czujemy do polityków?”. Pan także w tym sondażu jest uwzględniony i tak jak Bronisław Komorowski kojarzy się z harmonią, Jarosław Kaczyński traci kanty, czyli tak troszkę bardziej się wygładza, no to pan według tego sondażu wzbudza ogromną wprost nienawiść, szok, strach, zawstydzenie i zakłopotanie, pozytywnych skojarzeń ma mniej niż 20% z sondażowanych tysiąca Polaków w wieku od 15 lat.
A.L.: No, Gazeta Wyborcza nie dziwię się, ale życzę jak najlepiej Gazecie Wyborczej. Proszę, niech jadą dziennikarze Gazety Wyborczej, zachęcam również wszystkich dziennikarzy, na jakikolwiek bazar, targ, na giełdę ze mną i zobaczą, jakie skojarzenia są z Andrzejem Lepperem. Jutro będę w Radomiu, tak że zapraszam. Proszę wyjść ze mną na ulice Warszawy nawet, gdzie ja jestem zaskoczony tym dobrym podejściem ludzi, tą przychylnością...
W.M.: Złego podejścia nie ma?
A.L.: Są różne głosy, też takie i negatywne, ale jak bym mógł ocenić to procentowo, to zdecydowana większość, nie mówię, że to jest 80 czy ileś procent, ale większość obywateli, z którymi się spotykam, ludzi, z którymi rozmawiam od godzin wczesnych rannych do późnych wieczornych godzin, ustosunkowani są pozytywnie, co nie znaczy na pewno, że to przełoży się od razu na głosy.
J.U.: No właśnie, dlaczego...
A.L.: Ale ludzie pamiętają, że kiedy ja byłem, to rolnicy przykładowo wiedzą, że ceny mieli płacone za płody rolne, zdecydowanie wyższe niż są dzisiaj, a ceny żywności były tańsze. Jak to się działo, że pszenica kosztowała 800 złotych, żyto 450, dzisiaj pszenica 450, żyto 300 i każe się spalać jeszcze, i chleb był tańszy.
J.U.: Bo pan podobno, panie przewodniczący, się zmienił. To prawda?
A.L.: Każdy z nas się zmienia, panie redaktorze, szanowni państwo. Wszyscy na pewnym etapie swojego życia zmieniamy się, natomiast na pewno nie może być tak, żeby nastąpiła jakaś całkowita zmiana człowieka, żeby jego charakter, wnętrze zmieniło się. To jest po prostu nierealne. I to, co niektórzy opowiadają, że już są inni całkowicie. Do czasu, kiedy nie są w sytuacji trudnej, w spięciu z kimś i do kiedy nie zabierają głosu niektórzy, to wtedy wychodzi im to dobrze.
J.U.: Ale pan złagodniał, prawda?
A.L.: Na pewno, na pewno. Natomiast ja na pewno będę mówił zawsze prawdę i chciałbym powiedzieć, że to, co słyszę z ust niektórych kandydatów na temat rolnictwa, to mnie wprowadza w taki niepokój i w taką wizję Polski, że oto jeden z kandydatów, Chociażby wczoraj w Telewizji Polskiej w rozmowie o 8.15 pan Waldemar Pawlak mówi, że to oni wywalczyli dopłaty dla rolnictwa takie, że dzisiaj polscy rolnicy mają tyle płacone co rolnicy starej Unii. Otóż chcę to zdementować i muszę to powiedzieć – jest to kłamstwo. A dementuję z dwóch powodów. Jeden – audycję oglądali ludzie z miasta i tak się zastanawiają: co ci rolnicy narzekają, na co, skoro Waldemar Pawlak, wicepremier rządu mówi, że jest tak jak w starej Unii? Otóż albo pan Pawlak nie wie, albo jako kandydat, wicepremier rządu kłamie. Otóż pan Kalinowski, który negocjował przystąpienie do Unii w Kopenhadze zgodził się na warunki nierówne. I dzisiaj, dla porównania, rolnik polski dostaje 180 euro do hektara, a rolnik niemiecki 350, więc jaka to równość?
W.M.: Panie przewodniczący, będzie o czym dyskutować podczas tej możliwej debaty.
A.L.: Będzie, no, będzie.
W.M.: Andrzej Lepper, przewodniczący Samoobrony, kandydat na prezydenta Rzeczpospolitej.
A.L.: Dziękuję, miłego dnia życzę.
W.M.: Dziękujemy bardzo.
(J.M.)
Lepper: Waldemar Pawlak kłamie - Jedynka - polskieradio.pl