Prezydent nie powinien jechać do Katynia

Data publikacji: 08.02.2010 07:31
Ostatnia aktualizacja: 08.02.2010 07:31
Ten tekst przeczytasz w 7 minut
Miller Leszek
Miller Leszek

POSŁUCHAJ

Rosjanie nie zaprosili Lecha Kaczyńskiego, bo nie chcą uczestniczyć w polskiej kampanii prezydenckiej.

- Prezydent nie powinien jechać do Katynia - uznał w "Sygnałach Dnia" były premier Leszek Miller. Jego zdaniem, Lech Kaczyński powinien przewodniczyć obchodom rocznicy mordu katyńskiego w kraju, a reprezentowanie Polski za granicą zostawić premierowi Tuskowi.

Leszek Miller uważa, że Rosjanie nie zaprosili Lecha Kaczyńskiego, bo nie chcą uczestniczyć w polskiej kampanii prezydenckiej. Źle by się stało, gdyby prezydent bez zaproszenia pojawił się w Katyniu. - Wyobraźmy sobie jakbyśmy mieli zareagować, gdyby na obchodach rocznicy wydarzeń w Jedwabnem raptem bez zaproszenia pojawił się prezydent Izraela - mówi były premier.

- Zwycięstwo Janukowycza w wyborach prezydenckich byłoby szansą na ułożenie stosunków Polski z Ukrainą - powiedział Leszek Miller. Uważa lidera Partii Regionów za polityka przewidywalnego i kompetentnego.

Polityk SLD powiedział, że stawi się przed komisją hazardową, chociaż jego działania jako premiera rządu nie mają żadnego związku z aferą hazardową. Leszek Miller tłumaczył, że jego rząd po 2001 roku starał się przede wszystkim przystosować ustawy, dotyczące hazardu, do przepisów unijnych. Były premier nie ukrywa też, że poszukiwano wówczas dodatkowych środków budżetowych. Dlatego - zdaniem Millera - wezwanie go przed komisję wpisuje się w plan polityczny Platformy Obywatelskiej.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Gość Sygnałów: były premier rządu Rzeczpospolitej Leszek Miller. Dzień dobry, panie premierze.

    Leszek Miller: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

    K.G.: Robi się gorąco. Zmniejsza się przewaga Wiktora Janukowycza nad Julią Tymoszenko. W tej chwili, po przeliczeniu 85% głosów, ta różnica wynosi 2,5%, jeszcze kilka godzin temu było to 5%. Jak pan sądzi, jak to się może skończyć?

    L.M.: Sądzę, że ta przewaga się utrzyma. Ja się bardzo...

    K.G.: Czyli tak mniej więcej na poziomie 2–2,5%?

    L.M.: Tak. Ja się bardzo cieszę, że Janukowycz wygrał. I nie tylko dlatego, że moja ukraińska rodzina w Kamieńcu Podolskim pije szampana, ale dlatego, że jest szansa, aby stosunki polsko–ukraińskie ułożyć na normalnych, dobrosąsiedzkich stosunkach, a nie na rozmaitych antyrosyjskich fobiach i niebezpiecznych złudzeniach.

    K.G.: Czy to jest taki prosty przymiotnik odnośnie nazwiska poszczególnych osób i tego, co mają w polityce robić, czyli krótko mówiąc Wiktor Janukowycz jest prorosyjski, a Julia Tymoszenko jest proeuropejska. Czy to jest takie proste?

    L.M.: Nie, oczywiście, że nie. To jest taki czarno–biały schemat, który właśnie w Polsce już od kilka lat obowiązuje. Kiedy Wiktor Janukowycz został premierem w styczniu 2003 roku, pierwszą swoją oficjalną zagraniczną wizytę złożył w Polsce. Ja byłem gospodarzem tej wizyty i od tamtego czasu datuje się nasza znajomość. I Janukowycz nie ukrywał, że Polska jest wzorem przemian, że droga na Zachód wiedzie przez Polskę. Zresztą prezydent Ukrainy udzielił wielu wywiadów w polskiej prasie i nigdy nie pozwalał sobie na jakieś antypolskie tendencje. Co więcej, warto pamiętać, że Janukowycz odciął się od kultu Bandery, w przeciwieństwie do prezydenta Juszczenki, co dla Polaków ma ogromne znaczenie, bo przecież ukraińscy nacjonaliści spod znaku Bandery wymordowali około 200 tysięcy Polaków na Wołyniu. I Lech Kaczyński dopiero pod naciskiem rodzin pomordowanych potępił ten barbarzyński akt. Powtarzam: prezydent Janukowycz to jest szansa i dla Ukrainy, dla Polski i dla Europy.

    K.G.: A czy spodziewał się pan, że kilka lat po „pomarańczowej rewolucji” tak to się wszystko potoczy, że ówcześni bohaterowie – Wiktor Juszczenko i Julia Tymoszenko – przegrają tak na dobrą sprawę?

    L.M.: Pewnie niewielu się spodziewało, ale polityka to kapryśna dama i często zwycięzcy po kilku latach przemieniają swój sukces w porażkę. W Polsce też tak bywało, przypomnę, że w 97 roku Akcja Wyborcza „Solidarność” odniosła błyskotliwe zwycięstwo, żeby po czterech latach nie wejść w ogóle do parlamentu.

    K.G.: Sądzi pan, że Julia Tymoszenko pogodzi się tak łatwo z porażką przy tak niewielkiej różnicy procentowej?

    L.M.: Pewnie się nie pogodzi, słychać z jej sztabu, że spróbuje powtórzyć wydarzenia z 2004 roku, ale to się nie uda z dwóch powodów: po pierwsze dzisiaj Ukraina już nie zamierza protestować, stać na ulicach i bez względu na okoliczności popierać „piękną Julię”, a po drugie Zachód już nie ma powodu, aby interweniować, dlatego że wybory z tego, co wiadomo, odbyły się bez żadnych większych problemów i prezydent Janukowycz został wybrany całkowicie demokratycznie.

    K.G.: Tym, co mogło zgrzytnąć i ewentualnie być jakąś tam wskazówką na przyszłość, to to, że Wiktor Janukowycz w swoim sztabie wyborczym po pierwszych wynikach, wynikach pierwszych sondaży zwrócił się do swoich sympatyków po rosyjsku.

    L.M.: Janukowycz mówi o dwujęzyczności, to znaczy...

    K.G.: Czyli nie ma w tym niczego złego według pana?

    L.M.: Przecież w Polsce też mówimy od czasu do czasu, że inne języki powinny mieć swój wyraz. Są miejscowości, które są w języku polskim i obcym języku. Natomiast trzeba pamiętać, że na Ukrainie mnóstwo ludzi mówi po rosyjsku, moja na przykład ukraińska rodzina jest dwujęzyczna, znakomicie mówi po rosyjsku i znakomicie mówi po ukraińsku.

    K.G.: Dobrze, sprawy krajowe, panie premierze. Środa to dla pana dzień istotny?

    L.M.: No, jestem...

    K.G.: Sala Kolumnowa, przesłuchanie przez sejmową komisję śledczą ds. afery hazardowej.

    L.M.: Tak, jestem zaproszony do sejmu, wprawdzie nie wiem dokładnie, po co. Rozumiem, że moje przesłuchanie jest częścią tego planu, który realizuje Platforma Obywatelska, aby maksymalnie rozmyć odpowiedzialność za aferę hazardową, ale chętnie się stawię, proszę bardzo, jeżeli mam być, to będę.

    K.G.: A w jakim stopniu pana rząd zajmował się sprawami hazardu?

    L.M.: My zaprezentowaliśmy czy wysłaliśmy do sejmu projekt ustawy z dwóch powodów: po pierwsze ciążyła na nas konieczność dostosowania polskiego prawa także i w tym zakresie do standardów unijnych, po drugie uważaliśmy, że to jest źródło pozyskania dochodów dodatkowych do budżetu państwa, a przypomnę, że wtedy, kiedy obejmowaliśmy ster rządów w Polsce, wzrost PKB był na poziomie zera, było olbrzymie bezrobocie i olbrzymi dramat w zakresie finansów publicznych. To były te motywy, które nami kierowały. Ale słyszałem zdaje się z ust pani poseł Kempy taką sugestię, że gdyby zastosować ten sposób podejścia, który właśnie Platforma wdraża, to komisja ds. afery Rywina powinna badać okoliczności pojawiania się ustawy medialnej w sejmie od rządu Hanny Suchockiej, bo wtedy po raz pierwszy ta ustawa weszła w życie. Więc ja się z tym zgadzam.

    K.G.: A ma pan własną teorię na temat tego, co się wydarzyło, działo w wokół ustawy hazardowej?

    L.M.: Poczekamy, co komisja śledcza uchwali...

    K.G.: Ale tak na bieżąco coś panu się kojarzy?

    L.M.: Nie, wie pan, ponieważ mam wystąpić przed tą komisją, to nie chcę pozwolić sobie na jakieś indywidualne komentarze. Natomiast wydaje się, że niestety, jak obserwuje się przebieg prac tej komisji, to ona niebezpiecznie zbliża się w kierunku jakiejś arlekinady, jakiegoś kabaretu.

    K.G.: Panie premierze, jako fachowiec powinien pan odpowiedzieć na to pytanie bez żadnych wątpliwości. Premier zaprasza premiera, tak?

    L.M.: Tak.

    K.G.: Premier obcego kraju zaprasza premiera drugiego kraju.

    L.M.: Tak, oczywiście .

    K.G.: Chodzi oczywiście o uroczystości w 70 rocznicę mordu katyńskiego. Władimir Putin zaprosił Donalda Tuska. Fakt faktem, że coś tam nie zgadzało o tyle, że nasza strona chciała tę informację jeszcze przytrzymać, tymczasem służby prasowe premiera Putina natychmiast przekazały tę wiadomość w świat. I tu pojawia się osoba prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który powiedział, że nie jest możliwe, żeby jego tam nie było. Jak to może wyglądać z punktu widzenia protokołu dyplomatycznego?

    L.M.: To będzie bardzo ciężka sprawa. Premier Putin zaprosił premiera Tuska i trzeba też zdać sobie sprawę, że zostało to uczynione świadomie także po to, bo Rosja nie chce wtrącać się albo też nie chce uczestniczyć w polskie wybory prezydenckie. Pan premier Tusk nie startuje w wyborach, pan prezydent Kaczyński startuje w wyborach. Na decyzję Rosji...

    K.G.: To znaczy nie wiemy, czy startuje, bo jeszcze nie zadeklarował.

    L.M.: Nie, oczywiście, że startuje, i na decyzję Rosjan trzeba patrzeć z tego punktu widzenia. Oni po prostu nie chcieli, aby ta doniosła uroczystość była wykorzystana przez prezydenta Kaczyńskiego do jego kampanii wyborczej, i trzeba ten fakt uszanować. Natomiast stwarza to bardzo rozliczne perturbacje. No wyobraźmy sobie, że prezydent Izraela przyjeżdża na uroczystości poświęcone doniosłej rocznicy mordu w Jedwabnem, przyjeżdża niezaproszony, przyjeżdża bez powiadomienia odnośnych władz polskich, przyjeżdża, żeby pochylić się nad prochami Żydów zamordowanych przez Polaków i jeszcze udaje, że Jedwabne to jest jakieś miejsce eksterytorialne, a nie terytorium Rzeczypospolitej. No więc prezydent Kaczyński stawia się właśnie w takiej sytuacji. I ja myślę, że dla zachowania powagi tego miejsca i tej sytuacji prezydent Kaczyński powinien po prostu uczestniczyć w uroczystościach odbywanych w Polsce. Jest przecież wiele miejsc, gdzie można to zrobić, natomiast nie stawiać ani Rosjan, ani premiera Tuska w takiej niezręcznej sytuacji, wpraszając się i wpychając się na te uroczystości.

    K.G.: A czy samo zaproszenie traktuje pan jako gest ze strony  rosyjskiej taki, nie wiem, przyjazny? Czy przypadkiem nie ma tam jakiegoś drugiego dna? Nic się za tym nie kryje?

    L.M.: To, że premier Putin zaprosił premiera Tuska, to jest gest doniosły i znaczący. To po raz pierwszy na tym szczeblu zostanie uczczona pamięć pomordowanych oficerów w Katyniu. I jak powiadam, trzeba też widzieć jeszcze jeden aspekt – Rosja w ten sposób nie chce uczestniczyć w polskiej kampanii prezydenckiej. Premier Tusk nie startuje w wyborach, a prezydent Kaczyński startuje.

    K.G.: Leszek Miller, były premier rządu Rzeczpospolitej, gość Sygnałów. Panie premierze, dziękujemy bardzo.

    L.M.: Dziękuję panu, dziękuję państwu.

    (stenogram: J.M.)

  • Cztery pory roku
    Cztery pory roku
    cover
    Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.