Wiesław Molak: W naszym studiu zapowiadany gość: poseł Przemysław Gosiewski, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.
Przemysław Gosiewski: Dzień dobry, witam serdecznie państwa.
W.M.: Wicepremier i szef Polskiego Stronnictwa Ludowego Waldemar Pawlak wczoraj w Sygnałach Dnia zaprzeczył, by ludowcy zawarli porozumienie z Prawem i Sprawiedliwością – „nie ma w tym krzty prawdy” – to á propos artykułu w tygodniku Wprost. Jest „krzta” czy jej nie ma?
P.G.: Ja się zgadzam z opinią pana premiera Pawlaka. Sądzę, że ta wiadomość, która była podawana, o jakichś rozmowach PSL–u z PiS-em miała na celu podbić stawkę, no i uczynić jeszcze atrakcyjniejszego partnera jako PSL–u. Rzeczywiście mamy do czynienia z jakimś bardzo poważnym sporem w rządzie. Tu muszę powiedzieć, że premier Pawlak powiedział o czymś, co dzieje się od szeregu miesięcy, tylko na razie nie było to przedstawione opinii publicznej, a co można opisać dwoma mechanizmami. Po pierwsze – że pan premier Tusk głównie stawia na kampanię wyborczą prezydencką w przyszłym roku i cały rząd, i wszystkie sprawy są temu podporządkowane i, oczywiście, cały sztab w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, nawet zlikwidowano bibliotekę, aby znaleźć miejsce dla tego sztabu, który codziennie patrzy, jakie są słupki, jakie są notowania...
W.M.: Decydują sondaże, tak?
P.G.: Tak. I wszystkie decyzje nie zależą od interesu państwa, tylko po prostu od tego, jakie są takie czy inne zmienne sondaże.
I druga sprawa, którą pan premier Pawlak też słusznie powiedział, to jest powszechnie znane, to to, że rząd nie ma żadnej polityki gospodarczej, jest to jakiś spór między różnymi ministrami i że tak naprawdę jest to niezbyt dobra wiadomość w kontekście rzeczywiście pogłębiającego się kryzysu w Polsce i...
W.M.: No ale Główny Urząd Statystyczny podał takie wyniki, że jednak zwyciężamy z tym kryzysem, że jednak i bezrobocie spada, i firmy mają się coraz lepiej, no i że będzie coraz lepiej.
P.G.: Znaczy ja bym bardzo chciał, żeby było coraz lepiej, bo to jest dobra wiadomość dla obywateli, no i na dzisiaj jest to wynik po prostu prac sezonowych. Wiadomo, że zawsze latem jest pewna grupa ludzi pracujących sezonowo i poziom bezrobocia...
W.M.: (...)
P.G.: ...w stosunku do zimy jest po prostu mniejszy. Natomiast to, że dzisiaj tak przechodzimy miękko tę część kryzysu, jest też zasługą w ogromnej części rządów Prawa i Sprawiedliwości, bo co w Polsce pobudza gospodarkę przy tej sytuacji kryzysowej? Popyt wewnętrzny. A popyt wewnętrzny został rozbudzony w latach 2006–2007, wzrósł wtedy 31%. I nawet jeżeli dzisiaj został poważnie zredukowany przez kryzys, to jednak jeszcze to koło zamachowe się kręci i mamy do czynienia z tym, że mniej odczuwamy kryzys niż w innych krajach. Natomiast pytanie jest takie: co będzie późną jesienią? Bo dzisiaj wielu ekonomistów mówi...
W.M.: No to chyba nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.
P.G.: ...że po prostu ten taki najtrudniejszy moment dopiero jest przed nami.
W.M.: 17 sierpnia według ministra Aleksandra Grada, ministra skarbu, katarski inwestor zapłaci, na pewno zapłaci za stocznie w Szczecinie i w Gdyni.
P.G.: Prawo i Sprawiedliwość wystąpiło w tej sprawie do Najwyższej Izby Kontroli o kontrolę w ogóle całego procesu prywatyzacji stoczni, dlatego że mamy wiele niewiadomych, znaczy codziennie dowiadujemy się jakichś bardzo dziwnych informacji. Między innymi teraz widzimy, że jest jakiś niepokój, czy inwestor zapłaci pieniądze.
Niedawno dowiedzieliśmy się, że tak naprawdę rząd polski podarował 20 milionów państwu katarskiemu. To jest bardzo rzadkie, żeby państwo, które jest gospodarzem, wykupywało ambasadę dla ambasadora państwa po prostu reprezentowanego w danym kraju. A przecież pamiętajmy – mamy tyle problemów, obcina się kombatantom, dzieciom biednym na wyjazdy, matkom, które samotnie wychowują dzieci, ale są pieniądze na zakup ambasady dla Kataru z środków polskich.
No, już nie mówiąc o tym, że są głębokie wątpliwości wokół ceny gazu skroplonego, który... został tak wynegocjowany kontrakt, że podobnież płacimy więcej niż Japończycy za ten sam gaz.
I to wszystko pokazuje, że wokół tej całej sprawy, nazwijmy ją katarskiej, jest ogromna ilość po prostu niewiadomych. Prawo i Sprawiedliwość, kierując się interesem milionów obywateli, ale też i tysięcy tych pracowników stoczni, broni ich i chcemy, aby Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła tak naprawdę, czy nie mamy tu do czynienia z drugim dnem, czy nie jest tak, że tak naprawdę z jednej strony jest stocznia i ona jest tylko po to, żeby przyciągała uwagę opinii publicznej i mediów, a gdzieś się pod spodem dzieją poważniejsze sprawy. No, ja już podałem przykład czy wokół gazu, czy też na przykład wokół choćby tego słynnego budynku dla ambasady katarskiej.
W.M.: Może 17 sierpnia w „sprawie katarskiej”, jak pan powiedział, nastąpi jakieś oczyszczenie.
P.G.: Znaczy rzecz jest bardzo ważna, znaczy też apelujemy do ministra skarbu państwa o jasne potwierdzenie, czy w Polsce będą budowane statki, no bo, panie redaktorze, stocznie są po to, żeby budować statki, a nie na przykład aby były...
W.M.: Bo mamy takie zapewnienie.
P.G.: Tak, były terenami po prostu tylko inwestycyjnymi, gdzie powstaną jakieś instytucje czy na przykład hipermarkety.
W.M.: Rząd mówi, że nie ma szans na przyjęcie euro w 2012 roku. Nową datę ma wyznaczyć premier Donald Tusk. Przedsiębiorcy apelują, aby była ona w końcu realna. Może realnym będzie rok 2014 – tak według analityków to najwcześniejszy termin przyjęcia euro przez Polskę.
P.G.: Prawie rok temu pan premier Tusk ogłosił datę dwa tysiące najpierw jedenastego, jeszcze przypomnijmy. No i to było... tutaj te wydarzenia pokazują, że rację miało Prawo i Sprawiedliwość, że Polska nie jest gotowa, aby wstąpić do strefy euro. I, oczywiście, to jest kolejny przykład, że polityka oparta o tzw. inwenty (to bardzo ładne jest teraz słowo), o tak zwane medialne różne wydarzenia przynosi bankructwo. Pan premier Tusk w sposób nieprzemyślany wtedy powiedział o dacie, potem miał być 2012, trzynasty, czternasty, piętnasty...
W.M.: Panie pośle, no, mamy kryzys, to może dlatego właśnie odwleka się ta data, bo musimy łatać dziurę budżetową, ogromną dziurę budżetową.
P.G.: No tak, to się zgadzam z panem, że jest ogromna dziura budżetowa, bo możemy mieć nawet 80 miliardów, czego nigdy w Polsce nie było. Natomiast we wrześniu zeszłego roku, kiedy pan premier Tusk to ogłaszał i już wiedział o tym, że po prostu nadchodzi kryzys, dlatego że już w wielu krajach Europy, a przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych był on już bardzo widoczny. Ja myślę, że miał świadomość, że po pierwsze nie jest to dobre rozwiązanie dla Polski, b) że dochodzenie do niego właśnie w dobie kryzysu jest niezmiernie trudne, aby spełnić te wszystkie wymogi wejścia do strefy euro i c) wiedział też to, że inne kraje Unii Europejskiej były bardzo sceptyczne, żeby Polska w tak krótkim czasie dochodziła.
W związku z tym sądzę, że to jest przykład jeden z wielu, bo, panie redaktorze, ja mógłbym dziesiątki pokazać, w których pan premier Tusk coś powiedział, bo mu pi-arowcy, czyli ci od propagandy, powiedzieli, że to ładnie będzie brzmiało, podniesie mu pół procent w notowaniach, no ale potem okazuje się, że mamy do czynienia z wielkim blamażem. Przykład euro jest najlepszym tutaj dowodem na tego typu mechanizm funkcjonujący w pracach rządu.
W.M.: Czy kobiety dostaną specjalne prawa? Chodzi o parytet. Liderzy głównych partii podobno nie chcą wprowadzenia parytetu dla kobiet, żeby było 50% dla kobiet, 50% dla mężczyzn.
P.G.: Ja spotkałem się z przedstawicielkami Kongresu Kobiet...
W.M.: No, prezydent i premier są za.
P.G.: Rozmawiałem z paniami i powiedziałem tak: po pierwsze musimy się zapoznać z projektem ustawy. Nie wyraziłem opinii ani negatywnej, ani pozytywnej, mówiąc tylko o tym, że dzisiaj jest wiele do zrobienia, jeżeli chodzi o sytuację kobiet. I ja bym od tego chciał zacząć, a mianowicie dzisiaj rzeczywiście w wielu przypadkach tak są skonstruowane przepisy kodeksu pracy, że kobiety mogą być w sposób bezkarny na tym samym stanowisku gorzej opłacane, gorzej traktowane i tak naprawdę nie ma dzisiaj sposobu dochodzenia po prostu ich praw. I ja bym uważał, że trzeba po kolei różne sprawy rozwiązywać, między innymi najpierw poprawić sytuację w ogóle pracowniczą pań, po drugie – przyjąć założenie, że stwarzamy lepsze warunki do łączenia pracy zawodowej i macierzyństwa oraz wychowania dzieci, i dopiero w trzeciej sprawie wprowadzać taki czy inny sztywny parytet, bo pamiętajmy, że na przykład jestem zwolennikiem, że dobre osoby bez względu na płeć mogą w pełni zasiadać w parlamencie, a ja mam jak najlepsze doświadczenia z wybitnymi paniami w swoim klubie, choćby przypomnę panią poseł Aleksandrę Natalli–Świat czy panią poseł Gęsicką, czy Joasię Kluzik–Rostkowską, no to są bardzo wyśmienite posłanki...
W.M.: Minister Gęsicka mówi od razu: gdybym miała nad tym głosować, byłabym przeciw.
P.G.: I ja uważam, że te osoby mogą być w parlamencie bez parytetu. Po prostu będą dlatego w parlamencie i dziesiątki innych moich koleżanek, pań posłanek, dlatego bo są bardzo dobrymi parlamentarzystami. I to wydaje mi się największą gwarancją, że te panie po prostu będą dalej zasiadały w parlamencie.
W.M.: Prawo i Sprawiedliwość kusi filmami w stylu Włatcy móch. Te filmiki, które się ukazują na You Tubie ośmieszają Platformę Obywatelską. Oceny co do ich skuteczności są podzielone.
P.G.: Ja muszę powiedzieć, że dzisiaj wypowiada się jeden ze specjalistów od PR–u, a skądinąd doradca Platformy w tej sferze, w związku z tym opinie tutaj tak zwanych specjalistów, no, są dosyć stronnicze. Ale co do samych filmów – znaczy to jest taki, myślę, dobry sposób dokonania pewnego przekazu w pewnych skomplikowanych treściach politycznych, dlatego że pokazały się dwa filmy – jeden pokazując sprawę pana Grasia, który jest, sam się do tej roli sprowadził, cieciem czy takim dozorcą...
W.M.: Mówi, że ten bohater to podobny jest do posła Przemysława Gosiewskiego bardziej.
P.G.: Bzdury opowiada pan poseł Graś. Natomiast rzeczywiście problem jest taki, że otrzymał willę i nie do końca jasne są powody, dlaczego polski parlamentarzysta, minister otrzymuje tego typu prezent od właściciela firmy niemieckiej.
I po drugie – rzeczywiście były ciekawe wypowiedzi pana generała Czempińskiego, który twierdził, że po prostu wtedy Urząd Ochrony Państwa i on osobiście uczestniczył w założeniu Platformy Obywatelskiej. Ta sprawa nigdy tak naprawdę mocno nie została zdementowana przez Platformę Obywatelską. I sądzę, że to są takie ciekawe rzeczy, aby je pokazać właśnie w taki sposób nowoczesny.
W.M.: Panie pośle, ale tajniacy, którzy zakładają Platformę Obywatelską, na tym filmie widać, jak wychodzi zza drzwi człowiek ubrany w kapelusz i w płaszcz i logo Platformy przywiesza na ścianie i znika.
P.G.: To proszę wrócić do wywiadu pana Czempińskiego, który mówił, że on był w ogóle pomysłodawcą (...)
W.M.: Ale te spoty reklamowe są po to, żeby zdenerwować Platformę Obywatelską, żeby...?
P.G.: Nie, te spoty są po to, żeby w nowoczesny sposób, bo Internet jest czymś dzisiaj czymś zupełnie nowym i ciekawym, móc pokazać szerokiej opinii pewne przesłanie. Tutaj to przesłanie dotyczy z jednej strony relacji polityków Platformy i biznesu, szczególnie biznesu niemieckiego, z drugiej strony dotyczy różnego rodzaju informacji, które się często pojawiają w mediach, że w założeniu Platformy współuczestniczyły służby specjalne.
W.M.: Panie pośle, to jest...
P.G.: Ale będą kolejne, panie redaktorze.
W.M.: Możemy się dowiedzieć, o kim i o czym?
P.G.: Będą kolejne, dlatego że uważamy, że mamy wiele bardzo pozytywnych recenzji dotyczących filmów i sądzę, że po prostu jest to dobry przekaz, właśnie szczególnie do tych ludzi, którzy mniej się interesują polityką, dla których chodzi o to, że w pewnej pigułce została zapisana treść i żeby mogli po prostu dowiedzieć się o wielu ciekawych wydarzeniach.
W.M.: Jaki będzie najbliższy ten filmik?
P.G.: Ja muszę powiedzieć, że będzie niezmiernie interesujący. Zachęcam państwa do korzystania z Internetu, w niedługim czasie pojawi się kolejny film.
W.M.: To jest przygotowanie do wojny jesiennej?
P.G.: Nie, my nie prowadzimy żadnej wojny. My tylko po prostu chcemy...
W.M.: Rozpoznanie walką przeciwnika?
P.G.: My tylko chcemy, panie redaktorze, żeby w Internecie, który jest jedynym medium w Polsce bez żadnej autocenzury, cenzury i tak dalej, można było prezentować treści, które obawiam się gdybyśmy przesłali do TVN–u czy paru innych redakcji, one by tam nie zostały zamieszczone. W związku z tym wykorzystujemy z wolności słowa w najpełniejszym rozumieniu, jakim jest właśnie dzisiaj Internet.
W.M.: Wie pan, czego polityk powinien unikać na wakacjach?
P.G.: Znaczy ja nie ukrywam, że cieszę się, że dzisiaj jestem ostatni dzień w pracy i od jutra zaczynam wakacje...
W.M.: Paparazzich. Nie mają spokoju politycy nad Bałtykiem, na działce, w ogródku. Gdzie ukryć się przed tabloidami – o tym w dzisiejszej właśnie Rzeczpospolitej. A ja mam przed sobą taki tabloid, gdzie pan jest w roli głównej. Była kolacja przy świecach, pocałunki i czułości, poseł Przemysław Gosiewski zabrał wieczorem żonę na randkę.
P.G.: A to prawda, bo byłem na wspaniałej kolacji z moją małżonką i muszę powiedzieć, że był to dla nas szczególny wieczór, bo trochę rocznicowy, trochę mieliśmy czasu porozmawiania o wakacjach, o tym, gdzie jedziemy, co robimy. W związku z tym go bardzo mile wspominam. Natomiast to, że jestem w sytuacji...
W.M.: Że dał się pan zdjąć, tak?
P.G.: Nie, że jestem w sytuacji, w której prawie każdy mój krok jest śledzony przez jakichś paparazzich, no to do tego już przywykłem i uważam, nie wolno dać się zwariować, po prostu trzeba żyć, normalnie funkcjonować, a niestety jakoś tam ceną zawodu, który wykonuję, polityka, będzie to, że co jakiś czas moja prywatność będzie naruszana. Do tego się już przyzwyczaiłem. Natomiast sam wieczór wspominam bardzo mile i pozdrawiam moją żonę Beatę, jeżeli pan redaktor pozwoli.
W.M.: Bardzo proszę. Dziękujemy bardzo za rozmowę. Przemysław Gosiewski, Prawo i Sprawiedliwość, w Sygnałach Dnia.
P.G.: Dziękuję, życzę państwu miłego dnia, szczególnie bardzo miłego urlopu i pięknej, pięknej, słonecznej pogody.
(J.M.)
Będą kolejne filmiki na You Tube - Jedynka - polskieradio.pl