4 czerwca – brama do wolności

Data publikacji: 04.06.2009 07:49
Ostatnia aktualizacja: 04.06.2009 07:49
Ten tekst przeczytasz w 11 minut

POSŁUCHAJ

Premier Donald Tusk

To była brama do wolności, ten dzień pierwszych wolnych wyborów to naprawdę był pierwszy dzień wolności i ostatni dzień komunizmu.

Wiesław Molak: Łączymy się z Krakowem, gdzie jest nasz gość: Donald Tusk, Premier. Dzień dobry, panie premierze, witamy w Sygnałach Dnia.

Donald Tusk: Moje uszanowanie.

Henryk Szrubarz: Panie premierze, dwie Polski świętują czwarty dzień czerwca – jedna w Krakowie, a druga w Gdańsku?

D.T.: Nie, jedna Polska świętuje i w wielu miejscach. Ja sobie zdaję sprawę, że święto wolnych wyborów to także święto dnia, w którym Polacy mogli się zacząć pokojowo spierać o to, jak ma wyglądać przyszłość Polski. I w tym sensie sam spór, debata, konflikty w ramach zdrowego rozsądku nie są niczym strasznym. Natomiast ważne, że w ten dzień świąteczny, w to dwudziestolecie potrafimy się zaangażować, nawet jeśli na co dzień się spieramy. I myślę, że ten dzień pokaże, że niezależnie od odległości, jaka nas dzieli, będziemy w jakimś sensie myśleli to samo o tym, co w Polsce było ważne i o to, co będzie ważne.

W.M.: A nie żal panu, że premier nie z prezydentem, a prezydent nie z premierem?

D.T.: Zrobiłem, co w mojej mocy, aby te uroczystości zgromadziły wszystkich Polaków, których miejsce dzisiaj jest w jednym miejscu. I dlatego do końca zabiegałem o to, aby każdy zaproszony dzisiaj na Wawelu się znalazł, i właściwie prawie wszyscy z nielicznymi wyjątkami z tego zaproszenia skorzystali.

H.S.: Ten nieliczny wyjątek to między innymi prezydent Lech Kaczyński?

D.T.: To już panowie zdecydowali się na wybór tego nazwiska. No tak, pan prezydent wybrał inny scenariusz dzisiejszego dnia, ale ma do tego prawo, ja nie robię z tego powodu do narzekań.

H.S.: No ale dla wielu, również i dla lidera na przykład największej partii opozycyjnej decyzja o wyborze Krakowa była niezrozumiała. Jarosław Kaczyński mówi wręcz, że zabrakło panu odwagi, by świętować w Gdańsku.

D.T.: Wyjaśniałem okoliczności, które były zresztą oczywiste dla wszystkich, którzy mają odrobinę dobrej woli i którzy mają poczucie odpowiedzialności, także za taką polską gościnność wobec naszych honorowych gości z zagranicy. I uważam, że ta decyzja została podjęta w taki odpowiedzialny sposób. Jest to decyzja sensowna i myślę, że po uroczystościach wszyscy to zrozumieją.

H.S.: W rozmowach wielokrotnie podkreślał pan, że czwarty dzień czerwca to przede wszystkim powinno być święto radości. Sądzi pan, że tego rodzaju życzenie zostanie spełnione dzisiaj?

D.T.: Wszyscy mamy prawo do satysfakcji z tego, co 4 czerwca Polacy osiągnęli, i to po latach, po dziesięcioleciach i upokorzeń, i zwątpień tak wyraźnych nie tylko w Polsce, ale wokół Polski, w całym dawnym bloku sowieckim. I dlatego ten 4 czerwca bezdyskusyjnie jest dniem przełomu i to radosnego przełomu. Czy wszyscy mają dzisiaj powód do radości? Oczywiście, nie. Żyjemy w realiach kryzysu światowego, prawie każda polska rodzina ma jakiś problem. No, na pewno nie ma powodu, żeby dzisiaj wznosić entuzjastyczne okrzyki. Ale naród, który nie potrafi nawet w chwilach ciężkich dobrze wspominać dni chwały, dni przełomu, ten naród nie znajdzie w sobie też siły na przyszłość i na pokonywanie tego, co trudne dzisiaj. A ja jestem przekonany, że Polacy... oczywiście, nie wszyscy, bo ludzie mają prawo też do wolności od świętowania, nikt nikogo w wolnej Polsce nie powinien przymuszać do świętowania, do wywieszania flagi czy do uczestniczenia w państwowych uroczystościach, ale ci wszyscy, którzy w Polsce mają taką mocną tożsamość własną historią, myślę, że ci wszyscy to święto będą obchodzić z taką radosną satysfakcją, bo rzeczywiście wielka rzecz nam się udała.

W.M.: A jak pan wspomina swój czwarty dzień czerwca 1989 roku?

D.T.: Dla mnie 4 czerwca był w jakimś sensie etapem po wielu, wielu latach takiego zaangażowania wydawało się przez długi czas w beznadziejny dość opór, to te 4 czerwca wówczas nie wydawał mi się czymś szczególnie przełomowym. Może... I tak często jest, że daty nabierają swojej wagi, daty nabierają swojego takiego historycznego znaczenia po jakimś czasie. I ja pamiętam ten dzień 4 czerwca jako dzień z jednej strony takiego radosnego ożywienia wśród licznych, ale też wielu Polaków było trochę zmęczonych tym dziesięcioleciem takich jałowych zmagań. To nie był taki dzień, w którym nagle zabłysły sztuczne ognie na niebie i wszyscy wiwatowali. To był dzień spokojnego, ale też pamiętam wymęczonego przez długie, długie lata triumfu wolności i solidarności. Musiało minąć bardzo dużo czasu, żebyśmy jako wspólnota zrozumieli, że ten dzień pierwszych wolnych – w części, no ale dzisiaj już widzimy, że to była brama do wolności – a więc ten dzień pierwszych wolnych wyborów to naprawdę był pierwszy dzień wolności i ostatni dzień komunizmu.

H.S.: Czy nie żal panu czasem, że Europa tego momentu historycznego, również i dla niej samej, nie dostrzega i że lekceważy, właściwie zapomina, że zwraca uwagę na inne, spektakularne wydarzenia tamtego pamiętnego roku?

D.T.: Ten spór między tym, co naprawdę ważne w roku 89, on będzie trwał wiecznie. Dla opinii światowej równie ważne, jeśli nie ważniejsze były na przykład wydarzenia w Pekinie na Placu Tienanmen. A my w Polsce właściwie zapominamy o tym, że tam wówczas też rozgrywał się wielki dramat. Dla Polaków będą to wolne wybory. Niemcy będą wybiegali parę miesięcy do przodu, żeby wspominać berliński mur. W Rumunii swoją jesienną rewolucję. I dlatego ja bym się o to aż tak bardzo nie martwił. Jeśli będziemy potrafili wspólnie tłumaczyć Europie i światu, jak ważnym był wkład Polski nie tylko tego dnia 4 czerwca, bo wtedy rzeczywiście byliśmy pierwsi w tej lekcji demokracji dla nowej Europy, ale żeby przede wszystkim przypominać ten wielki polski wysiłek przez poprzednich 10 lat i tych bohaterów, takich jak nasz Papież, jak Lech Wałęsa, którzy są takimi czytelnymi na świecie znakami personalnymi tego sukcesu. I jeśli będziemy umieli dbać o pamięć o naszych bohaterach, jeśli będziemy umieli pielęgnować tę wielką legendę, to tak czy inaczej ona przetrwa. I to zadanie sobie postawiliśmy.

H.S.: Panie premierze, odbywa się wiele uroczystości związanych z 20 rocznicą częściowo wolnych wyborów w Polsce, m.in. konferencję naukową zorganizował rzecznik praw obywatelskich. W czasie tej konferencji mówiono, wybitni prawnicy również twierdzili, że na przykład Polska nie spełnia kryteriów państwa prawa, źle funkcjonuje wymiar sprawiedliwości, jest korupcja, tak twierdzi na przykład prof. Witold Kieżuń. Prof. Paweł Śpiewak mówi, że na przykład rolę polityka ludzie nie doceniają szczególnie, że właściwie w tym rankingu on mieści się poniżej na przykład oceny robotnika niewykwalifikowanego. To dosyć krytyczne są oceny, przyzna pan.

D.T.: No tak, to one też dotykają mnie osobiście, ale ja im się nie dziwię. To nie jest polski fenomen. Nigdzie na świecie ludzie nie kochają polityków, nigdzie na świecie ludzie nie kochają władzy. I zresztą nie o to chodzi. Jeśli ktoś się decyduje na udział w życiu publicznym, jeśli ktoś decyduje się na jakieś funkcje państwowe, na współdecydowanie czy decydowanie o życiu i przyszłości własnego kraju, musi spodziewać się krytycznego osądu. To już nie są te czasy, kiedy władza miała prawo oczekiwać, że będzie noszona na rękach. Dzisiaj to jest ciężka praca, za którą bierzemy wynagrodzenie, politycy biorą wysokie wynagrodzenie, więc nie powinni narzekać wtedy, kiedy są krytykowani. To jest część naszego zawodu być poddanym nieustannej krytyce.

Czy w Polsce mamy jeszcze coś do zrobienia? Bardzo dużo. W ogóle jeśli mówimy na serio o tym, jakie wymogi przed nami stawia wolność i demokracja, to to są wymogi, których do końca tak w stu procentach nikt nigdy nie wypełnił. Bo to jest... życie w wolności  i demokracji to jest nieustanne zadanie. Ale akurat w tych sprawach, o których mówicie panowie, czyli na przykład walce z korupcją, to Polska w ostatnich latach i miesiącach osiąga standardy, których nie trzeba się w Europie wstydzić.

Muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o korupcję świata polityki, to Polska zaczyna powoli być w Europie w tej górnej połówce i niektóre zdarzenia w krajach... święto może nie jest dobry momentem, żeby wypominać sąsiadom różne zdarzenia, ale proszę mi wierzyć, że niektóre zachowania polityków w tej najbardziej dojrzałej części Europy w Polsce nigdy nie znalazłyby akceptacji. Tak że nie jest tak dobrze, żebym mógł się tak ucieszyć ze stanu polskiej polityki, ale nie jest tak źle, żebyśmy Polacy musieli się jakoś szczególnie wstydzić i załamywać ręce.

H.S.: Panie premierze, Bronisław Komorowski, marszałek sejmu, powiedział: „Dzisiaj trzeba rozkładać trudne reformy na etapy. Trzeba uwzględniać i to, czy te reformy nie zaszkodzą naszym notowaniom czy wizerunkowi wśród wyborców”. I w jaki sposób... to jest pytanie, w jaki sposób dbałość o sondaże ograniczają na przykład przeprowadzenie reform przez pana rząd?

D.T.: Nie znam tej wypowiedzi i powiem szczerze wydaje mi się nieprawdopodobne, żeby...

H.S.: To jest wypowiedź, wywiad we wczorajszej Gazecie Wyborczej.

D.T.: To muszę zajrzeć, bo rzeczywiście dość interesująca wypowiedź, ale w małym, w lekkim cudzysłowie, bo muszę powiedzieć, że w mojej ocenie wtedy, kiedy mamy przekonanie, że coś trzeba zrobić, to trzeba to robić niezależnie od tego, czy za to przyjdzie zapłata, czy surowa ocena ludzi. I przez te półtora roku, jak sądzę, udowodniliśmy, że wtedy, kiedy jesteśmy zdeterminowani, kiedy mamy przekonanie, że to może służyć Polsce na długie, długie lata, to podejmujemy decyzje, które niekoniecznie budzą entuzjazm wyborców. Że przypomnę choćby tak trudną i przez lata odkładaną kwestię emerytur pomostowych. Więc ja nie boję się podejmowania trudnych decyzji, natomiast jedno powiedziałem moim współpracownikom i partnerom na początku naszego rządzenia, że reformy nie są od tego, żeby ludzi bolało. Jeśli musi czasami zaboleć, jeśli nie ma innego wyjścia, trudno, trzeba się na to decydować. Ale myśmy obejmowali władzę nie po to, żeby ludziom życie utrudniać, a każdy ma tylko jedno życie, tylko żeby ludziom żyło się łatwiej, dostatniej. Nie możemy przez długie pokolenia wmawiać Polakom, że prawdziwa satysfakcja to będzie dla ich dzieci czy ich wnuków, bo każdy też jest odpowiedzialny za własne życie. I dlatego reformowanie kraju musi uwzględniać ten najprostszy fakt, tę oczywistą w wymiarze każdego ludzkiego życia prawdę. Chcemy także swoje życie przeżyć godnie. Przyszłość jest bardzo ważna, ale teraźniejszość dla każdego człowieka jest równie ważna.

W.M.: Panie premierze, jaki będzie ciąg dalszy 2009 roku?

D.T.: No, przed nami... to mówię w imieniu bardziej pokolenia moich dzieci, przed nami wakacje, więc nie chciałbym nikomu psuć humoru (...)

W.M.: Na które nie ma pieniędzy wiele polskich rodzin.

D.T.: No tak. Ja bym namawiał wszystkich, żeby starali się... Znaczy nie możemy wmawiać sobie i innym, że Polska to jest jakaś czarna dziura, że tu ma miejsce jakaś katastrofa, bo ja zdaję sobie sprawę, jak wielu ludziom jest trudno i że nie wszystkich będzie stać na kolonie i wakacje, ale to jest też takie wyzwanie dla nowocześnie pojętej solidarności. Bo wszędzie tam, gdzie można pomóc, ja w wielu takich miejscach odnajduję ludzi i sam staram się też pomagać, to akurat Polskę i Polaków stać na to, żeby dzieci z rodzin niezamożnych na wakacje mogły gdzieś pojechać. To jest... Jeśli ten wysiłek wykonamy na poziomie gminy, na poziomie szkoły, wspólnoty sąsiedzkiej, to w Polsce prawie każde dziecko w jakiś sposób te wakacje sensowny będzie mogło spędzić.

Ale ja też namawiam, żeby wtedy, kiedy mamy powody do dumy jako Polacy, nie wpadli w to takie tradycyjne dla nas narzekanie i nie musimy być narodem malkontentów. Dzisiaj, w dobie kryzysu Polska naprawdę wypada nie najgorzej. Ja wczoraj, kiedy miałem okazję rozmawiać z premierami naszych przyjaciół, sąsiadów Czechów, Słowaków, Węgrów, to oni z nieukrywaną zazdrością, z nieukrywaną zawiścią mówili o tym, jak Polacy sobie radzą w dobie kryzysu.

 

Natomiast wracając do tego drugiego półrocza, to to, co nas czeka, to przeprowadzenie przez tę drugą połówkę roku, roku najbardziej kryzysowego na świecie od 80 blisko lat, bezpiecznie i taką suchą nogą. Na razie Polakom udaje się to nadspodziewanie dobrze. Zrobię, co do mnie należy, żeby to drugie półrocze nie było gorsze.

H.S.: Panie premierze, czy będzie korekta budżetu już w lipcu zapowiadana?

D.T.: Tak jak zapowiadaliśmy i nie ulegliśmy tutaj takim histerycznym opiniom, że to trzeba już i natychmiast i w lutym. Czekamy spokojnie na dane, które do nas docierają, jeśli chodzi o pierwsze półrocze. Proszę zwrócić uwagę na to, że my o tym, że należy oszczędzać wydatki na wydatkach, tę decyzję podjęliśmy już w styczniu i przez te pierwsze pół roku staraliśmy się, i to z dobrym skutkiem, aby wydawać mniej pieniędzy, tak aby je starczyło na cały rok. W lipcu dokładnie przejrzymy wszystkie dane... znaczy przeglądamy je cały czas, ale w lipcu będzie czas na konkluzję, i z całą pewnością ta nowela budżetu będzie miała miejsce.

W.M.: A będą wyższe podatki?

D.T.: Nasze działania, szczególnie te oszczędnościowe, mają na celu uniknięcie dwóch niekorzystnych takich zjawisk. Pierwszym byłoby podwyższanie podatków, a drugim byłoby podwyższanie deficytu, czyli zadłużanie państwa polskiego, co oznacza de facto zadłużanie wszystkich obywateli. I na razie jesteśmy... to nie jest łatwe zadanie, ale na razie jesteśmy na dobrej drodze, aby uniknąć tej potrzeby podwyższania podatków i jakiegoś drastycznego podwyższania deficytu. Postaramy się w sposób taki zrównoważony, bezpieczny dla wszystkich – i dla obywateli, i dla firm, i dla państwa jako całości – przejść te drugie pół roku. To, że będziemy musieli wszyscy trochę oszczędniej żyć, z całą pewnością tak, ale na pewno nie zrzucimy tego ciężaru na barki tych ludzi, którzy dzisiaj są w najtrudniejszej sytuacji.

H.S.: Panie premierze, raport Biura Bezpieczeństwa Narodowego obciąża pana gabinet, ministra spraw zagranicznych odpowiedzialnością za śmierć polskiego inżyniera uprowadzonego w Pakistanie. Czy to jest...

D.T.: Tak, słyszałem wczoraj. Nie znam tego raportu, słyszałem informację o tym raporcie. Nawet w polityce powinny obowiązywać jakieś elementarne granice przyzwoitości. Najbardziej dramatycznym i przejmującym komentarzem tego... no, nie chcę używać za mocnych słów, ale tego typu działania były słowa matki tragicznie zmarłego, zabitego inżyniera Stańczaka. Tak że ja nie mam tutaj już nic do dodania, ale mam nadzieję, że w przyszłości nawet najbardziej zaciekli i zapamiętali politycy nie będą tego używali jako argumentu w kampanii politycznej, bo to jest niewybaczalne.

H.S.: Wspomniał pan o kampanii politycznej. 7 czerwca wybory do Parlamentu Europejskiego. Czy jeszcze spodziewa się pan jakichś niespodzianek w ciągu ostatnich tych kilkudziesięciu już godzin trwania kampanii wyborczej?

D.T.: Ja żadnej tajnej broni nie wyszykowałem i ja uważam, że rządzący mają sytuację trudniejszą, chociaż prostszą w każdej kampanii, to znaczy żadna propaganda, żadne reklamówki, żadne plakaty nie zastąpią tej najbardziej naturalnej oceny, to znaczy ludzie oceniają rządzących po tym, jak jest, a nie po tym, co oni w swojej propagandzie opowiadają. I dlatego mnie bardzo zależy na tym, żeby Polacy byli przekonani do treści i stylu sprawowania władzy przez te półtora roku przeze mnie i przez moich współpracowników.

A czy moi konkurenci przygotują jakąś tajną broń i czy będą uderzali dotkliwie, tego nie wiem, ale ktoś, kto myśli o zwycięstwie, ktoś, kto myśli o powodzeniu, musi być przygotowany na takie ciosy. Ja jestem przygotowany.

W.M.: Może ta tajna broń to frekwencja wyborcza.

D.T.: Ja bym bardzo chciał, żeby ona była wysoka niezależnie od tego, komu będzie sprzyjać. Znaczy nie jestem hipokrytą i, oczywiście, chciałbym bardzo, żeby... bo wiem akurat, dlaczego my idziemy do tych wyborów. Wiem, że naprawdę mamy szansę wygrać duże sprawy dla Polski. I jeśli chodzi o pozycję Polaków we władzach Unii Europejskiej, jeśli chodzi o takie skuteczne reprezentowanie naszych interesów. I dlatego mi naprawdę zależy na tym, aby te wybory wygrać, bo to jest duża stawka w Europie. Ale niezależnie od tego, kto na kogo chce głosować, ja skorzystam z tej okazji i poproszę wszystkich, którym Polska leży na sercu, żeby tego 7 czerwca poszli wybierać, bo to nie jest aż tak wielki wysiłek. Ludzie mają prawo do irytacji, czasami nawet do zniechęcenia, mają bezwzględnie prawo krytykować władze i głosować, na kogo chcą, ale nikt nie powinien sobie wmawiać, że to jest jakiś szczególnie wielki wysiłek. I nawet jeśli chcecie państwo głosować na moich konkurentów, to i tak proszę was: idźcie na wybory.

W.M.: Dziękujemy bardzo za rozmowę. Panie premierze, wszystkiego dobrego z okazji święta wolności. Adam Michnik napisał na pierwszej stronie Gazety Wyborczej: „Przecież Polskę mamy jedną”. Dziękuję bardzo.

D.T.: Dziękuję bardzo, wszystkiego dobrego.

W.M.: Donald Tusk, Premier, w Sygnałach Dnia.

(J.M.)

cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.