Wiesław Molak: Dziś wyjątkowo wcześniej nasz kolejny gość, który jest w studiu w Białymstoku – Krzysztof Putra, Wicemarszałek Senatu z Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry panu.
Krzysztof Putra: Dzień dobry.
W.M.: Nie o 7.45, ale już o 7.38. Zaczął się nowy tydzień i czas i sprawy po prostu przyspieszyły.
Joanna Lichocka: Zna pan już wyniki wstępnych wyborów do sejmiku?
K.P.: Tak.
J.L.: I co? Nikt nie wygrał.
K.P.: Jest sytuacja remisowa. Wprawdzie Prawo i Sprawiedliwość wyraźnie poprawiło swój wynik, zdobyliśmy o jeden mandat...
J.L.: Wyraźnie, to znaczy zdobyło jeden mandat więcej kosztem Samoobrony.
K.P.: Nie no, dlaczego kosztem Samoobrony?
J.L.: Według moich wstępnych wyników tak to wynika, że Samoobrona ma jeden mandat mniej w porównaniu z jesiennym wynikiem wyborów, a PiS jeden mandat więcej.
K.P.: Tak, ale już nie bądźmy tutaj tacy... po aptekarsku nie podchodźmy do tego. Rzeczywiście sytuacja jest remisowa. Trzeba będzie pójść po ten przysłowiowy rozum do głowy i spróbować szybko się porozumieć i zawiązać koalicję tak, żeby można było sprawnie rządzić województwem podlaskim.
J.L.: Z kim koalicja?
K.P.: Na pewno będziemy współpracowali z Samoobroną, otwarta jest sprawa na Platformę Obywatelską i na Polskie Stronnictwo Ludowe.
J.L.: Dlaczego po ten rozum do głowy nie można było pójść na jesieni, po jesiennych wyborach samorządowych? Dlaczego trzeba było robić powtórkę z tych wyborów, która – jak się okazało – daje taki sam efekt, taki sam podział mandatów?
K.P.: Dlaczego nie można było? To trzeba byłoby dłużej o tym mówić. Platforma i PSL zblokowało się wtedy z Sojuszem Lewicy Demokratycznej i nie bardzo chciało się porozumieć. Ale ja nie chcę dzisiaj roztrząsać tej sprawy. Wynik wyborców jest wynikiem najważniejszym, to wyborcy rozstrzygają, kto ile uzyskuje mandatów, i trzeba dzisiaj się próbować jak najszybciej porozumieć.
J.L.: A jak pan czyta ten wynik wyborów? Jak mieszkańcy Białostocczyzny reagują na tę niemożność porozumienia się?
K.P.: No, tak jak zareagowali mieszkańcy, to widać.
J.L.: Na przykład tak niską frekwencją.
K.P.: To znaczy frekwencja nie była niska. Jeśli mówimy o wynikach...
J.L.: 21% uprawnionych do głosowania poszło do wyborów.
K.P.: Pani redaktor, ale bądźmy sprawiedliwi. W Polsce w powtórnych wyborach zawsze jest bardzo niska frekwencja. Wprawdzie nie było powtórnych wyborów do sejmiku, więc trudno tutaj się odnosić. Ta frekwencja w poprzednich wyborach, wtedy, gdy startują tysiące kandydatów, kiedy są wybory i do rad gmin, powiatów, i na wójtów, burmistrzów i prezydentów, i sejmików, wtedy frekwencja wyniosła nieco powyżej 30%. W powtórnych wyborach zawsze jest mniejsza aktywność. Z tego też trzeba wyciągać wnioski. Nasz blok uzyskał 47% mandatów, Platformy blok uzyskał 35% mandatów. Tutaj wskazanie jest dosyć wyraźnie, kto wygrał te wybory, ale prawo wyborcze jest tutaj takie, gdzie daje tutaj przeliczenie mandatów trochę szanse większe mniejszym podmiotom, ale to pewnie dobrze. W demokracji trzeba być cierpliwym, trzeba być naprawdę nastawionym na porozumienie.
J.L.: Wydaje mi się, że tak niska frekwencja jest tym bardziej symboliczna, im więcej wysiłku czołowi centralni politycy dali w to, żeby te wybory wygrać. Jeździł tam premier, jeździli tam najważniejsi politycy i partii koalicyjnych, i opozycyjnych. Nie przekonali mieszkańców Białostocczyzny po pierwsze do wagi tych wyborów, po drugie do tego, żeby wskazali jednoznacznie zwycięzcę.
K.P.: No, z tego można wyciągać taki wniosek, że w ogóle społeczeństwo na Podlasiu, mieszkańcy Podlasia nie do końca chcieli być tutaj aktywni w tych wyborach i w tym referendum.
J.L.: Waldemar Pawlak, gość Sygnałów Dnia kilkanaście minut wcześniej, powiedział, że być może mieszkańcy Białostocczyzny nie chcieli być takim królikiem doświadczalnym, nie chcieli być przedmiotem takiego poligonu politycznego, który miał po półtora roku rządów PiS sprawdzić, na ile PiS jeszcze jest silny i na ile opozycja jest silna.
K.P.: Tu można sobie przerzucać się argumentami. Niewątpliwie Prawo i Sprawiedliwość poprawiło wynik procentowy, to przecież widać, prawda? Ale to chyba nie o to chodzi, żeby tutaj się przerzucać, kto miał lepszy wynik, a kto gorszy. Chodzi o to, aby wyciągać wnioski z tego wcześniej, to znaczy dogadywać się wcześniej, po pierwszych wyborach. Natomiast ja bym powiedział tak – to jest z mojego punktu widzenia niezwykle istotne, w Polsce mamy młodą demokrację i jeszcze po stronie zarówno tych, którzy biorą udział w konstruowaniu partii politycznych i po stronie tych, którzy nie biorą udziału w konstruowaniu partii politycznych, ale są głosującymi na te partie polityczne czy na komitety wyborcze, jest jeszcze wiele do zrobienia.
J.L.: Drugim takim testem na skuteczność polityczną partii politycznych, polityków w ogóle było referendum w sprawie Rospudy. Frekwencja w referendum była 25%. To nie wystarczy, żeby referendum było wiążące.
K.P.: No tak. To jest podobna sytuacja, przy czym najważniejsze jest to, że w tym referendum ludzie zdecydowanie opowiedzieli się za budową obwodnicy Augustowa w tym określonym przebiegu. Trzeba pamiętać, że spór jest niezwykle mocny, niezwykle ostry, zasadniczo można by powiedzieć tak, że część opinii publicznej od początku była za, część mediów była od początku przeciw budowie obwodnicy Augustowa. Mieliśmy tutaj coś, co się nazywa w moim przekonaniu pewnym zniechęceniem co do skuteczności tej formy rozstrzygania takich problemów. Wydaje się, że ten wynik referendum trzeba dokładnie zanalizować, gdzie, w których powiatach było ilu zwolenników za budową, ilu przeciw. To wymaga pewnego starannego podejścia.
J.L.: To mniej więcej widać – im bliżej Rospudy, tym więcej zwolenników tej obwodnicy, im dalej, tak jak w Białymstoku czy w Łomży, tym mniej i mniejsza frekwencja. Natomiast ta frekwencja w wyborach referendum to chyba jednak jest też klęska rządzących. Przypominam sobie, że przed wyborami premier apelował o udział w referendum; nie posłuchali go Polacy na Białostocczyźnie.
K.P.: Ja bym powiedział tak, że mówienie o klęsce to jest nieporozumienie. Trzeba pamiętać, że rozstrzygają...
J.L.: Ale o porażce, zgodzi się pan ze mną, że jest to jakaś porażka PiS-u ta frekwencja w referendum?
K.P.: Też nie zgodzę się, że to jest porażka PiS-u, dlatego że po pierwsze to na wniosek PiS-u, na wniosek 52,5 tysiąca mieszkańców Podlasia to referendum zostało zarządzone. Każdy miał jednakowe szanse, żeby pójść na to referendum. Skoro uznał, że nie chce iść, no to też w systemie demokratycznym taki obywatel ma do tego pełne prawo. My to szanujemy, ale rozstrzygają ci, którzy chodzą do referendum. Ja już mówiłem wcześniej, że demokracja jest takim systemem, który wymaga cierpliwości, wytrwałości, nie należy się zrażać do niczego, trzeba po prostu działać.
J.L.: To jakie wnioski w takim razie z tak niskiej frekwencji? Jak działać?
K.P.: Za wcześnie wyciągać zbyt daleko idące wnioski. Ja uważam, że trzeba brać pod uwagę wynik tego głosowania, szczególnie tych, którzy byli za, ale tych, którzy byli przeciw, też trzeba zastanawiać się nad powodami, dla których oni też byli przeciw.
J.L.: W tym referendum 187 tysięcy wyborców opowiedziało się za obwodnicą, tylko 15 tysięcy przeciw.
K.P.: No to sama pani widzi – 187 tysięcy mieszkańców to jest poważna liczba, poważna ilość i to trzeba uszanować. Moim zdaniem ten wynik uprawnia do tego, żeby śmiało mówić, że przebieg tej drogi jest już ustalony i trzeba realizować tę obwodnicę, ale też trzeba pamiętać, że ci ludzie się zdecydowanie opowiadają za szybką budową dróg, za modernizacją dróg na Podlasiu, za rozwojem Podlasia. To niezwykle ważny sygnał dla rządzących. Jeszcze raz to powtórzę – nie ma tu żadnej klęski ani nie ma tutaj żadnej porażki, natomiast jest zastanawiające, dlaczego Podlasianie nie są bardziej aktywni.
J.L.: No i ma pan odpowiedź na to pytanie? Na to zastanawiające pytanie?
K.P.: Nie mam, nie mam tej odpowiedzi. Ja wolę podchodzić do wszystkiego bardziej ostrożnie, dłużej analizować i wyciągać wnioski. Nie wyciągam tak szybko wniosków, jak pan Waldemar Pawlak, bo jeśli pan Waldemar Pawlak mówi tak w sposób już rozstrzygający, no to przypomnę panu Waldemarowi Pawlakowi, że po stronie elektoratu PSL-u też aktywności większej nie było.
J.L.: Strajk lekarzy dzisiaj. Czy PiS ma jakiś program, jak ten strajk zażegnać? Bo z tego, co słychać, to za bardzo się rządzący nim nie przejmują.
K.P.: To nieprawda. Rządzący się bardzo przejmują każdą sytuacją w Polsce i tą w służbie zdrowia również. Prawo i Sprawiedliwość, Liga Polskich Rodzin i Samoobrona (mówię o całej koalicji) zrobiło wiele dla tego środowiska. W ubiegłym roku były bardzo duże podwyżki. Oczywiście, one nie są wystarczające i my sobie zdajemy z tego sprawę. Trzeba rozmawiać, trzeba szukać rozwiązania. Przy czym trzeba pamiętać, że budżet państwa jest taki, jaki jest, system podatkowy jest taki, jaki jest. Gdyby radykalnie zwiększyć podwyżki dla lekarzy, trzeba byłoby w sposób zasadniczy podnieść podatki. I gdybyśmy z kolei znowu zapytali mieszkańców Polski, czy chcą zapłacić wyższe podatki tylko dlatego, że trzeba podnieść dwukrotnie wynagrodzenia na przykład dla jakiegoś środowiska, no to nie wiem, jaka byłaby odpowiedź mieszkańców. Tutaj trzeba też prowadzić taki permanentny, wytrwały dialog. Ja mam nadzieję, że rząd porozumie się ze środowiskiem lekarskim.
J.L.: Dziękuję bardzo za rozmowę. Gościem Sygnałów Dnia był Krzysztof Putra, Wicemarszałek Senatu, Prawo i Sprawiedliwość.
K.P.: Dziękuję bardzo, do widzenia.
J.M.
Wyniki wyborów na Podlasiu do przemyślenia - Jedynka - polskieradio.pl