Arogancka władza, słabe państwo

Data publikacji: 25.06.2007 18:15
Ostatnia aktualizacja: 25.06.2007 18:15
Ten tekst przeczytasz w 8 minut

POSŁUCHAJ

07-06-25 abgarowicz

W urzędzie premiera Polski ktoś blokował pracę przez tydzień i nie był wyprowadzony. To jest słabe państwo.

Paweł Wojewódka: Czas na Rozmowę Dnia. Tym razem gościem Marka Mądrzejewskiego jest poseł Łukasz Abgarowicz, Platforma Obywatelska.

Łukasz Abgarowicz:
Dzień dobry państwu.

Marek Mądrzejewski: Witamy serdecznie. Przez długi czas, to znaczy w poprzedniej kadencji przez całą członek Komisji Zdrowia, a teraz do marca tego roku. Tak nawiasem mówiąc, dlaczego tylko do marca?

Ł.A.:
Dlatego, ponieważ uznałem, że tracę tam w znacznej mierze czas. Tam niewiele się mówi w tej chwili o rzeczywistej reformie, a ja nie jestem lekarzem, nie jestem ze środowiska lekarskiego, reprezentuję pacjentów, jak również wiedzę o zarządzaniu.

M.M.: Czego jak czego, panie pośle, ale cierpliwości można pogratulować tym pielęgniarkom, które od tygodnia czekają na przywitanie ich w tym miejscu, gdzie już dawno są. Tak nawiasem mówiąc, chciałbym zapytać, jak pan sądzi, czy ten upór jest w jakiejś mierze zapowiedzią jakichś takich, ja wiem, głębszych planów, planów, o których premier mówi, że są natury politycznej?

Ł.A.:
Nie, myślę, że mamy tutaj z trzeba z problemami. Jeden problem realny to jest to, że ochrona zdrowia nie jest zreformowana, a zatem w tych warunkach lekarze i pielęgniarki rzeczywiście źle zarabiają. Istotne jest tutaj i to i warto na to zwrócić uwagę, że całe 17 lat reformują to...

M.M.: Właśnie, bo dopowiedzmy, że to nie jest wina tego rządu.

Ł.A.:
...reformują to reprezentanci właśnie tego środowiska i to oni tolerują to wszystko złe również, co się dzieje w tym środowisku, jak również nie ma właściwego nacisku na reformę. Proszę zwrócić uwagę, że teraz też mamy nacisk na płace. Ja chcę zwrócić uwagę, że...

M.M.: Ale powiedzmy uczciwie, że zarówno lekarze, jak pielęgniarki w drugiej kolejności mówią o tym, że też domagają się reformy systemu opieki zdrowotnej, tak że...

Ł.A.:
Tak, ale, proszę państwa, ja byłem cztery lata w Komisji Zdrowia. Nakłady na publiczną ochronę zdrowia w tym czasie wzrosły mniej więcej z 31 miliardów do 40-tu.

M.M.: Tak, i będą wzrastać w kolejnych latach, bo to jest ustawowo zapisane.

Ł.A.:
W samej ochronie zdrowia, jak również w płacach służby zdrowia niewiele się zmieniło, bo to jest „czarna dziura”. Jeżeli tego nie zreformujemy, to po prostu gospodarki nie stać na większy gwałtowny wzrost wynagrodzeń. To jest drugi problem i tutaj...

M.M.: Panie pośle, więc spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, bo to hasło, żeby pieniądze szły za pacjentem, najgłośniej wypowiadane czy wbite w świadomość społeczną za czasów rządu Buzka, który zapowiadał, iż reforma systemu opieki zdrowotnej na tym będzie właśnie polegała, gdzie te pieniądze błądzą? Co się z nimi dzieje? Jest ich więcej, a...

Ł.A.:
To jest ogromne, wielkie sito z wieloma dziurkami, tak to trzeba powiedzieć, dlatego bo to nie polega na tym, że ktoś na wysokim szczeblu kradnie wielkie pieniądze. To chodzi o to, że mamy niegospodarność, złe zarządzanie w wielu placówkach ochrony zdrowia, złe zarządzanie samymi środkami, dlatego bo w moim przekonaniu trzeba uruchomić mechanizmy samoregulujące, konkurencję, zwykłą przedsiębiorczość. A zatem mnie się wydaje, że niecałkowita, ale znaczna prywatyzacja usług zdrowotnych (myślę tutaj o szpitalach i placówkach) miałaby sens. Wydaje mi się, że konkurencja w zarządzaniu środkami też byłaby przydatna. No, a żadnych takich zapowiedzi reformy na razie nie ma.

M.M.: Dobrze, czyli na czym miałoby to polegać? To znaczy kogo jest za dużo w tym systemie opieki zdrowotnej? Bo przecież nie lekarzy, nie pielęgniarek.

Ł.A.:
System jest zły. Jeżeli na przykład jadę do jakiegoś szpitala, który mówi, że ma kłopoty, to pytam, jakie są proporcje pomiędzy funduszem płac a resztą kosztów. Ja słyszę, że ponad połowa to fundusz płac, to mi się zapala światełko i pytam, jakie są proporcje między personelem białym a pomocniczym. Biały to znaczy lekarze, pielęgniarki, a ile jest administracji, służb porządkowych, kucharzy i tak dalej. I zdarza się, że jest tego więcej, niż personelu białego. No więc od razu widzimy...

M.M.: Ale które proporcje byłyby prawidłowe?

Ł.A.:
O, wydaje mi się, że kilkakrotnie mniej personelu pomocniczego. Praca tego szczególnie personelu powinna być bardzo dobrze zorganizowana, bo tu są większe rezerwy.

M.M.: Może dochodzimy do sedna sprawy, panie pośle, bo gdyby tak zapytać, kto w takim razie ponosi winę za ten stan rzeczy, to, oczywiście, kolejne ekipy rządzące, które nie miały odwagi, aby rozprawić się z tym problemem. Również te, które obiecują, iż na przykład będzie skonstruowany koszyk usług gwarantowanych, ale zazwyczaj na obietnicach się kończy. Zobaczymy, jak do końca czerwca wywiąże się z tego profesor Religa i obecna ekipa. Ale może gdzieś jeszcze są jakieś siły, nie śmiem nawet tego powiedzieć, będąc z duszy związkowcem, ale tkwiące poza ekipą rządową?

Ł.A.:
One są wewnątrz systemu, wewnątrz środowiska, ale lekarsko-pielęgniarskiego, tak to sobie powiedzmy wprost.

M.M.: A czy są ludzie, którym zależy na tym, żeby lekarze i pielęgniarki nie zarabiali więcej?

Ł.A.:
Nie, nie, tylko idzie się na pewne proste rozwiązania korzystne dla niewielu, a samo środowisko to toleruje, toleruje wszystkie złe zachowania, tę taką paraprywatyzację, system ordynatorski, który często się nie sprawdza, paraprywatyzację to znaczy, że robi się za pieniądze prywatne, przyjmuje się prywatnych pacjentów na sprzęcie, który jest państwowy niejako.

M.M.: No, to jest bardzo eleganckie nazwanie tego procederu, ale przecież to bardziej powinno podlegać pod prokuraturę, nie para...

Ł.A.:
Ale ja to chcę tak nazywać, jak to się rozumie w tym relatywnym świecie w środowisku. To jest to, że pielęgniarki biorą 250 złotych za noc pilnowania pacjenta w Warszawie, to jest też nieformalne.

M.M.: A potem pokazują pasek, z którego wynika, że to jest czwarta część ich pensji.

Ł.A.:
Oczywiście, oczywiście. Jednocześnie pragnę zwrócić uwagę, że na początku tego roku związki zawodowe pielęgniarskie walczyły o zakaz pracy pielęgniarek na kontraktach. Na kontraktach pielęgniarki są samozatrudnione, że tak powiem, podpisują kontrakt...

M.M.: Z góry wiedzą, ile mają do wykonania czynności.

Ł.A.:
Oczywiście. Wywiązywać się muszą... Nie podlegają ochronie, mogą być zwolnione, jeżeli źle pracują, dlatego bo to jest kontrakt...

M.M.: Oczywiście.

Ł.A.:
...to jest pewna umowa, one muszą to bardzo rzetelnie realizować. Zarabiają znacznie lepiej. No więc na przykład związkom, nie wiem, nie bardzo zależy na tej reformie. Też warto zwrócić uwagę, że...

M.M.: Znaczy dochodzimy jednak do sedna tej sprawy.

Ł.A.:
Ale jeszcze proszę, bo to jest ważne to, co powiem. Przez całe 17 lat ochronę zdrowia reformowali przedstawiciele tych środowisk. Jeden raz mieliśmy ministra...

M.M.: No, nic nie uległo zmianie, panie pośle.

Ł.A.:
Raz mieliśmy panią minister Cegielską, krótko, to wtedy ruszyła reforma, wtedy powiedzieliśmy o kasach chorych, prawda? A dzisiaj proszę mi znaleźć ministra, wiceministra, szefa Narodowego Funduszu Zdrowia, który nie jest lekarzem. Powtarzam jeszcze raz – to jest pewien problem, który... ja to przerysowuję teraz, ale przerysowuję specjalnie, bo prawdą jest, że cała masa lekarzy chce zwyczajnie porządnie wykonywać swój zawód i się nie angażuje w to, co się dzieje, ale tym niemniej wewnątrz tego środowiska tkwi teraz potencjał. Problem polega na tym, że władza zachowuje się dość arogancko i nie chce usiąść do poważnej rozmowy. W moim przekonaniu...

M.M.: Zaraz. Ale jak pan może powiedzieć, że nie chce usiąść, skoro premier czterokrotnie już... pięciokrotnie zaprasza pielęgniarki, no, wprawdzie w inne miejsca, ale tak Bogiem a prawdą niby dlaczego Centrum Dialogu nie ma być dobrym miejscem na osiągnięcie kompromisu? Są tacy ludzie, którzy twierdzą, że pielęgniarki, owszem, chcą wejść do URM-u tylko po to, żeby poszerzyć grupę tych czterech już okupujących.

Ł.A.:
Nie, nie, to powiem tak – to nie jest tak. To, co one robią też jest karygodne, to jest przejaw słabego państwa, arogancka władza doprowadza do słabego państwa, bo co to znaczy, żeby w urzędzie naszego premiera, premiera Polski, ktoś blokował pracę przez tydzień i nie był wyprowadzony? To jest słabe państwo. Ale chcę powiedzieć...

M.M.: No wie pan, ale z drugiej strony opozycja, niechętne stacje telewizyjne czekają tylko na ten moment, żeby pokazać, jak ta władza jest brutalna.

Ł.A.:
Ale do tego doprowadzono, do pewnej desperacji. Ja chcę powiedzieć, że można było podjąć rozmowy, premier może znaleźć pięć minut, żeby kurtuazyjnie się spotkać, powiedzieć dwa słowa, powiedzieć: mam negocjacje europejskie, proszę, tutaj wstępne rozmowy z panem Gosiewskim.

M.M.: Ale to powinien być zaproszony do miasteczka namiotowego.

Ł.A.:
No, wie pan, to ja mówię o wcześniejszym czasie. Pamiętajmy, że najpierw mieliśmy miesiąc strajku, protestu lekarzy, którzy chcieli rozmawiać w pewien sposób. Oczywiście, do opinii publicznej przebijało się o płacach. Ja uważam, że ten wątek jest w tej formie do przyjęcia.

M.M.: Ale skoro o tym mówimy, panie pośle, to przypomnijmy również to, iż ta solidarność w tej chwili pracowników służby zdrowia dość kruche ma podstawy, zważywszy na historię tego protestu...

Ł.A.:
To prawda.

M.M.: Bo kiedy rząd na przykład doprosił do rozmów z lekarzami przedstawicielki pielęgniarek, to lekarze obrócili się na pięcie i wyszli.

Ł.A.:
To prawda. Czyli krótko mówiąc, mamy pewien problem, który wynika z braku wzajemnego zaufania władzy i środowisk lekarskich, w ogóle społeczeństwa, to jest oczywiste, to wynika z pewnej arogancji, ze słabości państwa, jak powiedziałem, i z tego, że żadne ze środowisk – ani władzy, ani lekarze – nie chcą przełamać tych lodów i usiąść porozmawiać. Nie ma wzajemnego zaufania. Lekarze nie wierzą, że im się coś obieca...

M.M.: Dobrze, a jaka jest droga rozwiązań doraźnych, które muszą być podjęte, aby to zostało przełamane?

Ł.A.:
Trzeba wreszcie odbyć i zacząć mówić, prowadzić poważną debatę po to, żeby doprowadzić reformę. Ja mówię debatę ogólnonarodową również poza władzą i poza lekarzami, a to dlatego, że jak powiadam, winy są po wszystkich stronach, dlatego bo z kolei my, społeczeństwo, akceptowaliśmy taką sytuację w ochronie zdrowia, bo się opłaciło...

M.M.: Dobrze, co jako społeczeństwo powinniśmy w tej chwili zrobić? Premier zapowiada jakiś podatek, na przykład kataster, co nawiasem mówiąc...

Ł.A.:
To jest absurd.

M.M.: Myślę, że tak, zważywszy na to, że już wkrótce ludzie będą mogli za tanie pieniądze wykupić mieszkania, zaczną się tego bać, dlatego że z tego dopiero wyniknie, jak potworne pieniądze będą musieli płacić w przyszłości. W przypadku emeryta, który wydaje ostatnie pieniądze, żeby wykupić mieszkanie, przecież to jest ruina.

Ł.A.:
Panie redaktorze, kataster może być i zbawienny, i katastrofalny.

M.M.: Zbawienny dla rządu, katastrofalny dla właścicieli mieszkań.

Ł.A.:
Nie, nie, dla gospodarki pod warunkiem, że mówimy o promilach, to znaczy o bardzo niewielkim podatku, ale jednak jeżeli pan na przykład ma duże tereny inwestycyjne, które pan zamraża, jest to bolesne i pan je zbywa, nakręca to gospodarkę. Natomiast kiedy mówimy o 1%, no to mówimy o pewnym morderstwie na emerytach, na drobnych posiadaczach i tak dalej.

M.M.: Dokładnie.

Ł.A.:
I tu jest sprawa pogrzebana. I jeżeli mówimy o dodatkowym opodatkowaniu społeczeństwa, to to jest przeciw gospodarce. Powiem tak – na ochronę zdrowia...

M.M.: Dobrze, a skąd w takim razie wziąć pieniądze, co do których wszyscy zgadzają się, że powinny większe być? To znaczy, że lekarze i pielęgniarki winny więcej zarabiać.

Ł.A.:
Po pierwsze z oszczędności wewnątrz systemu.

M.M.: Dobrze.

Ł.A.:
Panie redaktorze, wydajemy 40 miliardów w publicznej ochronie zdrowia, 20 miliardów prywatnie, a jeszcze wydajemy zupełnie poza tym w szarej strefie – bogaci płacąc oficjalnie, prywatni płacąc łapówki, no bo biedni.

M.M.: Takie proste źródło, a nikt nie chce dostrzec, że ono po prostu jest. Dziękujemy bardzo.

Ł.A.:
Dziękuję.

J.M.

Ekspres Jedynki
Ekspres Jedynki
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.