- Unia nie jest bezradna, jeśli chodzi o wypracowanie stanowiska w sprawie swobodnego poruszania się obywateli po Europie oraz w sprawie wewnętrznego bezpieczeńswta krajów, które czują sie zagrożone zalewem obcych narodowości - mówi gość "Sygnałów Dnia", Jacek Saryusz-Wolski, europoseł Platformy Obywatelskiej.
Jacek Saryusz-Wolski dodał, że nie chodzi w tej sprawie jedynie o Romów, ale jest jeszcze duży problem z napływem osób z rejonów Afryki.
- Po to jest Unia, żeby regulować te napięcia i wypracować rozwiązania akceptowalne dla każdego - mówi poseł.
Jacek Saryusz-Wolski komentował również główne tematy, rozpoczynającego się dzisiaj w Brukseli, szczytu gospodarczego krajów Unii Europejskiej. Dominującym tematem mają być stosunki gospodarcze UE z krajami azjatyckimi oraz kryzys gospodarczy.
- Kryzys sprawił, że rządy poszczególnych krajów dyscyplinują budżety i mają świadomość, że inne kraje członkowskie będą im zaglądać przez ramię, czy nie zadłużają się za bardzo - mówi europoseł PO. - Wiadome jest dla każdego, że zbyt duże zadłużenie jakiegokolwiek kraju Unii będzie kłopotem dla wszystkich - dodał Saryusz-Wolski.
(im)
*
Henryk Szrubarz: Teraz łączymy się z Brukselą, jest tam Jacek Saryusz-Wolski, Platforma Obywatelska, poseł do Parlamentu Europejskiego. Dzień dobry, panie pośle.
Jacek Saryusz-Wolski: Dzień dobry, witam.
H.S.: Czy Polska powinna ulec naciskom Rosji i aresztować Ahmeda Zakajewa, jeśli ten dzisiaj na przykład pojawi się w naszym kraju na III Światowym Kongresie Narodów Czeczenii?
J.S.-W.: O ile wiem, nie ma żadnego nakazu ścigania. Polska...
H.S.: Jest międzynarodowy list gończy za nim.
J.S.-W.: Trudno odpowiedzieć mi (...) dlatego bo to jest człowiek i siły, które walczą o wolność swojego kraju.
H.S.: Mamy informacje i deklaracje z polskiej strony, że jeżeli się pojawi, to zostanie zatrzymany i aresztowany.
J.S.-W.: Zobaczymy.
H.S.: Zobaczymy. Panie pośle, dzisiaj szczyt Unii Europejskiej poświęcony właściwie dwóm sprawom najważniejszym, czyli stosunkom dyplomatycznym z zagranicą, stosunkom Unii Europejskiej z zagranicą, konkretnie z państwami azjatyckimi, a także sprawy gospodarcze. Jeśli chodzi o sprawy gospodarcze, to tutaj Unia chce dyscyplinować poszczególne kraje Unii Europejskiej, żeby, jeśli chodzi o sprawy budżetowe, wypełniały te nakazy i te przyrzeczenia, które wcześniej złożyły w związku z kryzysem gospodarczym.
J.S.-W.: Kryzys powoduje większą skłonność rządów do tego, żeby poddać się takiej dyscyplinie i takie decyzje albo już zapadły, mam na myśli przeglądy budżetów narodowych, które państwa członkowskie będą przedkładały raz, tak zwane semestralne, wiosną i nawzajem będą sobie przez ramię zaglądały, czy aby ktoś nie zadłuża się nadmiernie, co przecież nie jest potem sprawą tego kraju wyłącznie, ale również innych, czyli zwiększenie dyscypliny makroekonomicznej. Również jest w tle kwestia długu, kwestia definicji długu. Tutaj jest polski, ale nie tylko, bo dziewięciu krajów postulat, żeby inaczej liczyć dług w przypadku polskim, chodzi o OFE. Generalnie biorąc, zarządzanie gospodarcze oznacza, że państwa między sobą by koordynowały w większym stopniu i bardziej respektowały zasady zdrowia finansowego swoich gospodarek, co wszystkim powinno wyjść na dobre.
H.S.: No tak, ale mówi się powszechnie, że to najgorsze już minęło i kraje w tej chwili nie są już tak chętne do wprowadzenia reform, które ograniczają ich suwerenność wobec Brukseli.
J.S.-W.: Zawsze były pewne opory w tej materii, to jest jak gdyby dobrowolne poddanie się krajów członkowskich pewnej dyscyplinie finansowej, natomiast determinacja w tej materii nadal trwa. Oczywiście, jak zanika bezpośrednie zagrożenie, to można się spodziewać, że mniej będzie ochoty, żeby się takim środkom poddać. Mam na myśli sankcje, przecież jest mowa o różnego rodzaju sankcjach w tej materii, ale nad tym pracuje specjalny zespół prowadzony przez przewodniczącego Rady Van Rompuya i sądzę, że również takie opowiadające się za dyscypliną głosy w Radzie były bardzo silne. Ja wczoraj słyszałem w tej materii stanowisko pani Merkel i wielu innych szefów rządów. Sądzę, że nawet jeśli nie będzie to taka najbardziej daleko idąca wersja dyscypliny makroekonomicznej sobie samemu narzuconej, to jednak będzie to istotna zmiana względem tego, co było dotąd.
H.S.: Jeśli chodzi o stosunki Unii Europejskiej z krajami zwłaszcza azjatyckimi, no to tutaj chyba cieniem na tych stosunkach jest postawa Włoch, która nie chce wpuścić Koreańczyków ze swoimi samochodami do swojego kraju, bo obawia się...
J.S.-W.: (...) samochodowe, ale sądzę, że tutaj zostanie znalezione rozwiązanie. Natomiast generalnie biorąc, jeśli chodzi o wszystkich partnerów strategicznych, Unia jest wyposażona w tej chwili w nowe narzędzia. To jest ta nowa służba dyplomatyczna, ale oczywiście sama służba nie zastępuje dyplomacji... nie zastąpi, przepraszam, strategii, trzeba wypracować. I w najbliższym czasie odbędzie się 8 takich spotkań na szczycie Unii Europejskiej, to jest Chiny, Indie, Stany Zjednoczone, Rosja, Afryka, Azja, Ukraina, szczyt G20 i szczyt klimatyczny w Kankunie. I chodzi o to, żeby na tych wszystkich forach z głównymi partnerami Unii, jak je nazywamy strategicznymi, Unia mówiła jednym głosem i właśnie na poziomie Rady, jeśli chodzi o główne założenia tych relacji, mają zostać wypracowane stanowiska.
H.S.: Jeśli chodzi o dyplomację europejską, no, tutaj możemy pochwalić się małym sukcesem, otóż dwoje Polaków zostało nowymi ambasadorami Unii Europejskiej. Ale, panie pośle, tylko dwoje.
J.S.-W.: To jest dobry początek, ale pamiętajmy, że w rozdaniu było tylko 29 placówek, tak że dziękujemy za już, prosimy o jeszcze. Natomiast przecież ważna jest centrala. Dzisiaj czy za chwilę tysiącosobowa przeszła, a docelowo 6 tysięcy i to właśnie centrala, taki MSZ unijny będzie pisał tym ambasadorom instrukcje, tak że poczekajmy na rozstrzygnięcia również personalne na szczytach tej nowej struktury, ale również na kolejne rozdania ambasadorskie. One będą stopniowo nadchodziły, ponieważ ambasadorów się wymienia w pewnym określonym rytmie. W sumie Unia ma 136 ambasad bilateralnych i przedstawicielstwa w organizacjach międzynarodowych, tak że to jest potężna ilość placówek. Oczywiście (...) polskie to jest Wschód...
H.S.: No tak, ale na razie, panie pośle, istnieje dosyć duża dysproporcja między obsadą stanowisk pochodzących z krajów tak zwanej starej Unii a tych nowych.
J.S.-W.: No, mnie pan to mówi? Jestem raporterem Komisji Spraw Zagranicznych...
H.S.: No właśnie.
J.S.-W.: ...jeśli chodzi o rozporządzenie co do kadr i wpisaliśmy, i mam nadzieję, że takie stanowisko niebawem przegłosuje Parlament, zasadę geograficznej reprezentatywności, inaczej mówiąc parytetów narodowych, gdzie ilość urzędników, dyplomatów tej służby będzie proporcjonalna do wielkości krajów mierzonych specjalnym wskaźnikiem. I zapisane tam jest, że na przestrzeni 10 lat ta równowaga, taka proporcjonalność, te parytety zostaną wprowadzone stopniowo. Na dzisiaj rzeczywiście nowe kraje członkowskie, ale nie tylko, są 4 kraje starej Unii, które również są niereprezentowane, że nie nierównowagi zostaną zmienione in plus, to znaczy zniwelowane.
H.S.: 10 lat to nie za długi okres?
J.S.-W.: Pierwsze rozporządzenie, które dotyczyło Komisji Europejskiej, było przewidziane na 7 lat i ono spełniło prawie, prawie, w 80% w przypadku Polski swoje zadanie, licząc wyłącznie na sztuki urzędników, bo jeszcze jest kwestia rozłożenia tych urzędników na poszczególnych szczeblach, funkcjach i wysokiej odpowiedzialności miejscach. Natomiast polityka zagraniczna była takim obszarem, gdzie Komisja Europejska (...) i tam wszystkie kraje nowe raptem 25% kwoty i to na najniższych szczeblach zdołały wypełnić, dlatego te korekcyjne środki powinny być wprowadzone. I tutaj jest spór między nami, nowymi i nie tylko, i Parlamentem, i Radą, i panią Ashton, która się bardzo, bardzo przed tym broni. Niebawem będzie stanowisko. Podkreślam, że Parlament Europejski (...) pisze wspólnie z Radą rozporządzenie, czyli jest jak gdyby autorem, ustawodawcą, ale oczywiście będzie musiał zostać osiągnięte jakieś porozumienie czy kompromis.
H.S.: Panie pośle, czy ciężko panu walczyć o swoje, czyli o nasze?
J.S.-W.: W ogóle ciężko. W Parlamencie Europejskim nie tak, zbudowaliśmy tutaj koalicję, mamy za sobą z podpisami około jednej trzeciej Parlamentu, czyli około 250 posłów na 736. Ale coraz więcej innych nacji i grup politycznego to popiera. Ale ja jestem dobrej myśli, na dzisiaj, znaczy głosowania w Komisji Spraw Zagranicznych nad moim raportem dwudziestego i sądzę, że ta wersja przejdzie. Raczej się obawiam o to, jak potem będziemy negocjowali z Radą, ale dzisiaj właściwie stało się już elementem politycznej poprawności i nikt już nie kwestionuje samej zasady i geograficznej równowagi. Spór jest o to, jakie środki, mechanizmy wprowadzić. Tutaj nasze poglądy są bardzo klarowne. Ale teraz będziemy oczekiwali z kolei... I zresztą niedzielne wieczorne nieformalne spotkanie z sześcioma ministrami spraw zagranicznych Wyszehradu plus służyło, ażeby te kraje wewnątrz Rady też dokonały pewnego... wykonały pewną pracę, zmieniły stanowisko Rady, tak, żeby stanowisko bardzo daleko idące, bardzo nam odpowiadające Parlamentu, którego się spodziewam, mogło się spotkać z większą przychylnością Rady.
H.S.: Wspomniał pan o politycznej poprawności. Już chyba przestała obowiązywać, jeśli chodzi o spór wokół Romów. Viviane Reding mówiła prezydentowi Francji: dosyć, natomiast prezydent odpowiada: niech pani komisarz weźmie Romów do siebie.
J.S.-W.: No rzeczywiście, jest formalne potraktowanie tego problemu przez Komisję Europejską i zasadne na gruncie rozporządzenia o swobodnym przepływie osób i można się doszukiwać w tej sytuacji naruszenia tego rozporządzenia. Natomiast trwają bardzo intensywne prace. Słuchałem wczoraj prezydenta Basescu, który twierdził, że osiągnie porozumienie bilateralne francusko-rumuńskie, ale przecież problem jest szerszy. To rzeczywiście jest zaogniony problem, rzeczywisty, to nie jest tak, że to się z nieba wzięło. Ja sądzę, że Unia, jak zwykle, wypracuje rozwiązanie, które będzie respektowało i zasadę swobodnego przepływu osób, i uzasadnione czasami obawy niektórych krajów, jak w przypadku Francji, jeśli chodzi o swój stan bezpieczeństwa wewnętrznego i związane z tym sprawy.
H.S.: A może Unia Europejska po prostu w tej sprawie jest bezradna i trzeba to jasno sobie powiedzieć?
J.S.-W.: Jeśli nie Unia, to kto? Sądzę, że nie jest bezradna. Najlepszy dowód, że wkracza Komisja Europejska, prawda? Na poziomie państw członkowskich nie do końca się udaje tę sprawę rozwiązać. Niektóre kraje są szczególnie narażone, przecież chodzi nie tylko o Romów, ale również o inne problemy związane z ruchem osób, również spoza Unii. Mam na myśli presję imigracyjną z Południa, czyli z Afryki, z basenu Morza Śródziemnego. Właśnie po to jest Unia, żeby w tej materii razem wypracować rozwiązania akceptowalne dla wszystkich.
H.S.: Dziękuję bardzo. Z Brukseli Jacek Saryusz-Wolski, Platforma Obywatelska, poseł do Parlamentu Europejskiego.
(J.M.)
Unia od regulowania napięć - Jedynka - polskieradio.pl