Profesor Dariusz Rosati, były minister spraw zagranicznych i były członek Rady Polityki Pieniężnej, jest rozczarowany rozwiązaniami wobec Grecji, przyjętymi wczoraj przez eurogrupę. Na szczycie w Brukseli przywódcy państw tej strefy zgodzili się na drugi pakiet pomocowy dla Grecji w wysokości prawie 109 miliardów euro. W pomoc zaangażuje się także sektor prywatny.
Gość "Sygnałów Dnia" ocenia, że wprawdzie zasygnalizowano możliwość redukcji długu Grecji i w programie pomocy temu krajowi będą uczestniczyć banki prywatne, ale nie powiedziano otwarcie, iż dług będzie zrestrukturyzowany. Zdaniem profesora jest to konieczne, gdyż dług jest zbyt duży, by Grecja go udźwignęła. – Nie mówi się też, co zrobić, żeby panika rynkowa nie powaliła innych krajów – zauważa Rosati. Zastanawia się, że być może krajom strefy euro chodziło o to, aby szybko zareagować i uspokoić rynki. Ekonomista przewiduje jednak, że wkrótce panika na rynki powróci.
Dariusz Rosati nie wierzy, żeby Grecja wdrożyła program oszczędnościowy, ponieważ jest to niemożliwe w państwie demokratycznym. Przez 20 lat Grecja musiałaby oszczędzać 5-6 procent PKB. To ogromne wyrzeczenia. Państwa bankrutowały i przy mniejszych obciążeniach. – W państwie demokratycznym społeczeństwo zmiecie rząd, który narzuca takie oszczędności – mówi ekonomista.
Zwraca uwagę, że w niektórych krajach opinia publiczna jest przeciwna wspieraniu Grecji. – W Niemczech, a także w Holandii i Finlandii coraz częściej słychać głosy "dosyć już tych pieniędzy dla leniwego Południa" – mówi gość Jedynki. I politycy muszą liczyć się z takimi nastrojami. Nie mówią jednak otwarcie, że upadek Grecji byłby niekorzystny dla innych krajów strefy euro. Strefa euro jest bowiem systemem naczyń połączonych. Nawet Polska, która nie należy do strefy euro, ucierpi, gdyż nasz kraj eksportuje do tych państw. – Jeżeli tam będzie kryzys, to nasz eksport się zmniejszy – wyjaśnia ekonomista.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
(ag)
Pożaru w Grecji nie ugaszono (wideo) - Jedynka - polskieradio.pl