Edmund Baranowski: gdyby były telefony komórkowe nie byłoby decyzji o godzinie "W"

Data publikacji: 31.07.2013 11:32
Ostatnia aktualizacja: 29.11.2016 11:52
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Ppłk Edmund Baranowski
Ppłk Edmund Baranowski, Autor - Wojciech Kusiński/PR

POSŁUCHAJ

Ppłk Edmund Baranowski o 69. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego (Sygnały dnia/Jedynka)

- W Powstaniu Warszawskim były i elementy wielkiej przygody. Ale przede wszystkim był to wielki dramat osobisty wielu z nas, bo ginęli nasi przyjaciele - mówił w Jedynce ppłk Edmund Baranowski, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich.

Dzień przed wybuchem Powstania Warszawskiego, 31 lipca 1944 roku wśród przyszłych powstańców panował ogromny optymizm.

- Pamiętam ten dzień jak dziś. Warszawa w tych dniach, na przełomie lipca i sierpnia była miastem przyfrontowym. Oczekiwaliśmy lada moment, że będziemy wolni. Na Pradze, na polach Radzymina trwało trwała wielka bitwa pancerna 2. Armii Pancernej z sześcioma niemieckimi dywizjami pancernymi. Mieliśmy nadzieję, że jak dotychczas ten śmiały marsz Rosjan trwający od dalekich krańców Wschodu przebiegał bez jakichkolwiek zakłóceń i zwycięsko, tak samo tutaj wszystko wskazywało, że będziemy witać naszych sojuszników chlebem i solą - podkreślał ppłk Edmund Baranowski, kawaler Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski i kawaler Warszawskiego Krzyża Powstańczego.

Gość "Sygnałów dnia" przyznał, że w świetle później poznanych faktów decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego była błędem. - To zabrzmi zabawnie, ale gdyby były telefony komórkowe, to nie doszłoby do tego rodzaju decyzji. Kiedy Komenda Główna podejmowała 31 lipca decyzję, że godzina "W" będzie 1 sierpnia, to praktycznie o tej samej godzinie dowódca 2. Armii Pancernej  Radzijewski wiedział, że bitwę przegrał i wydał rozkaz przejścia do obrony. Gdy my się szykowaliśmy do wyjścia na ulice z bronią, obrona radziecka się zwijała i armia wycofywała się w kierunku na Wschód.

Za rok, w 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, premierę ma mieć film "Miasto 44". Ukazane w nim zostaną losy kilkorga młodych warszawiaków, którzy przyłączają się do walk powstańczych.

- Od trzech lat jestem w pewnym sensie konsultantem kolejnych scenariuszy. W tej chwili jestem w posiadaniu piątej wersji scenariusza. Wiele sytuacji, które były w poprzednich wersjach scenariuszy zostały złagodzone albo usunięte, ale nadal jako środowisko powstańcze jesteśmy zdania, że ten film powinien pokazać nas jako ludzi młodych i serdecznie współpracujących. Natomiast w scenariuszu są przede wszystkim takie sceny, których oczekuje widz filmowy. Pewne okrucieństwo, jak na przykład w scenie, gdzie powstańcy mordują jeńców, podżynając im gardła. Czy kiedy dochodzi do seksu w sytuacjach zupełnie nieprawdopodobnych - tłumaczył ppłk Edmund Baranowski.

Rozmawiali Krzysztof Grzesiowski i Daniel Wydrych.

/

 

pg

cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.