70-letni dziś kanadyjski artysta odwiedził Polskę po raz pierwszy u szczytu swojej popularności w 1963 roku. Był wtedy jedną z największych światowych gwiazd, jego hity zajmowały najwyższe miejsca na listach przebojów, ale w stołecznej Sali Kongresowej nie zaśpiewał wówczas żadnej piosenki. Tuż przed koncertem dowiedział się o śmierci prezydenta USA Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Ze łzami w oczach obwieścił, że nie jest w stanie wydobyć z siebie głosu...
Po raz kolejny pojawił się nad Wisłą w 2007 roku, by w przerwie swojego europejskiego tournée wystąpić wraz z Nataszą Urbańską w telewizyjnym programie "Przebojowa noc". Do pierwszego polskiego koncertu Paula Anki doszło rok później w Operze Leśnej, ale do Sali Kongresowej zawitał ponownie dopiero teraz, po 48 latach.
Nie oznacza to wcale, że w PRL nie słuchano piosenek kanadyjskiej gwiazdy. Okazuje się, że płyta "Paul Anka Sings His Big 15" należała, obok pomarańczy i bananów, do najważniejszych dóbr importowanych w latach sześćdziesiątych z bratniej Kuby.
Wśród amerykańskich fabryk znacjonalizowanych przez Fidela Castro znalazła się bowiem tłocznia płyt firmy ABC Paramount Records – z matrycami legendarnych albumów m.in. Paula Anki i Elvisa Presleya na wyposażeniu...
W swoim sobotnim felietonie muzycznym Adam Halber opowiedział także o początkach kariery kanadyjskiego piosenkarza oraz o jego pierwszym wielkim przeboju "Diana". Jaką rolę w debiucie Paula Anki odegrały zupy Campbell i kim naprawdę była Diana – dowiecie się Państwo, słuchając całej audycji.
Jak Fidel Castro ściągnął Paula Ankę do Polski... - Jedynka - polskieradio.pl