Rozmowa z Siergiejem Markowem z partii Jedyna Rosja, deputowanym, doradcą premiera Putina.
Grzegorz Ślubowski: Co Pana zdaniem dzieję się w Rosji. Demonstracje to początek kolorowej rewolucji?
Siergiej Markow: Jestem przekonany że w Rosji zostanie podjęta próba
przeprowadzenia kolorowej rewolucji. Ale możliwość jej zwycięstwa oceniam na pieć procent. Oczywiście główna przyczyna jest taka, że Władymir Putin bardzo nie podoba się zachodowi i NATO. Jest on dzisiaj głównym przeciwnikiem amerykańskiej hegemonii na świecie i głównym zwolennikiem odrodzenia rosyjskiego narodu. A wielu na świecie chciałoby zlikwidować naród rosyjski dlatego takie próby będą podejmowane. Ta kolorowa czy "biała" rewolucja jednak przegra choćby dlatego, że sami jej główni sponsorzy Amerykanie nie wierzą że ona może się udać. Pieniądze przeznaczone na nią są mniejsze niż w czasie pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Ale główna przyczyna, że ona się nie powiedzie jest też taka, że Putin jest bardzo popularnym politykiem. On jest silny energiczny. Jestem pewny że gdyby Putin wziął udział w wyborach w Polsce wygrałby w I turze. Bo jest silnym zdecydowanym politykiem.
GŚ. - Ci ludzie którzy wychodzą na ulice w Moskwie nie dostają pieniędzy od Amerykanów. Oni są po prostu niezadowoleni. Nie uważają, że Putin jest dobrym politykiem.
S. Markow - Oczywiście Ci ludzie nie dostają pieniędzy od Amerykanów. Ale pieniądze od Amerykanów dostają organizatorzy tych mitingów. Ci, którzy protestują rzeczywiście trochę są zmęczeni, niezadowoleni. Oni chcą pewnych zmian. To jest ta klasa średnia, która powstała w wyniku wzrostu ekonomicznego, który zabezpieczył Władymir Putin. To jest paradoks tej sytuacji, że oni powstali dzięki Putinowi, a teraz się przeciwko niemu obrócili. Rosyjski premier mi mówił osobiście, że spodziewał się, iż tak właśnie będzie, więc nie jest zaskoczony. Tylko to nie jest rewolucja mas. O pomarańczowej rewolucji na Ukrainie mówili, że to rewolucja milionerów przeciw miliarderom. Ta nasza próba "białej" rewolucji to powstanie średniej klasy - tych, którzy jeżdżą Fordami, Nissanami, Hundayami przeciwko tym, którzy jeżdżą Mercedesami na sygnale. Ale Putin i tak wygra, bo większość Rosjan jeździ nie Hundayami i Fordami, ale autobusami i metrem, albo chodzą na piechotę. Oni będą głosować na Putina. Żadna pomarańczowa rewolucja się nie powiedzie, bo Putin wygra też wybory w pierwszej turze z rezultatem 50-60 procent. Przeciwko Putinowi będzie 100 tysięcy, a za Putinem 200, czy pół miliona.
Rozmowa z Siergiejem Markowem - Jedynka - polskieradio.pl