Wdzydze Kiszewskie są położone kilkanaście kilometrów od Kościerzyny. Znajduje się tam muzeum, którego założycielami byli Teodora i Izydor Gulgowscy.
- Jaki to był skandal, kiedy w roku 1899 postanowili, że się pobiorą. Ona starsza o 14 lat, z bogatej rodziny, utytułowana i w dodatku po studiach artystycznych w Berlinie, a on skromny nauczyciel. Rodzina Teodory powiedziała po prostu: "Nie. To mezalians". Ona się jednak uparła, głodowała i do ślubu doszło. I tak w 1906 roku państwo Gulgowscy założyli muzeum - opowiada Małgorzata Raducha.
Tradycja kaszubskiego haftu
W muzeum można obejrzeć przepiękne hafty. - Na Kaszubach, a nawet na całym Pomorzu, mamy bardzo dużo szkół haftu kaszubskiego. W niektórych dominuje kolor niebieski, w innych kolor w odcieniach złota, a w jeszcze innych zielony - przybliża Kamila Dombrowska z Działu Kultury Ludowej MKPE we Wdzydzach Kiszewskich.
Jak okazuje się, tradycja haftu jest nadal żywa na Kaszubach. - Jest to jeden z najpopularniejszych rodzajów spędzania wolnego czasu przez Kaszubki i Kaszubów, ponieważ nie tylko kobiety wyszywają w naszym regionie, ale również mężczyźni. W muzeum zawsze polecamy wyszywanie, ponieważ jest to czynność, która uspokaja, pomaga się skoncentrować i troszeczkę zapomnieć o problemach, a jednocześnie daje bardzo dużo przyjemności - wyjaśnia ekspert.
Piec kaflowy i lokówka
Na terenie skansenu mieści się ponad 50 obiektów. W jednej z chałup, liczącej sobie blisko 100 lat, do której weszła Małgorzata Raducha, znajduje się m.in. piec kaflowy.
- Dlaczego tutaj jest taki niewymiarowy kafel? Otóż pełnił bardzo określoną funkcję. Jeżeli piec nie chciał się rozpalać i po otwarciu po prostu dymiło, trzeba było zdjąć ten kafel i przeczyścić komin. Znalazłam jeszcze urządzenie, które sprawi radość każdej dobrej gospodyni. Jest to lokówka z przełomu XIX i XX wieku. Jak działała? Nie na zimno, bo trzeba było ją włożyć do nagrzanego pieca i potrzymać, żeby się rozgrzała do prawie czerwoności i zakręcić włosy - mówi Małgorzata Raducha.
Jak smakowały ruchanki?
W kuchni natomiast można było zjeść m.in. ruchanki, czyli ociekające miodem placki na bazie sody, drożdży lub na zakwasie. Czy jest to jeden ze znaków kulinarnych Kaszub?
- Nie tylko Kaszub, ale również Kociewia. Trzeba jednak pamiętać, że kuchnia kaszubska nie jest jednolita i trzeba na nią spojrzeć trochę inaczej. W każdej wsi i w każdym regionie ruchanki mogły być robione bardzo różnorodnie - zauważa Mateusz Słomiński, kustosz MKPE.
Sporą popularnością cieszyła się zupa gapia albo wronia. - Jest to jakby zupa "bieda". W zależności od lokalnych tradycji, czasami to była zupa z gotowanych ziemniaków z okrasą z gęsiny lub zupa rybna, do której też dodawano okrasę z gęsiny - tłumaczy.
Lekcja kaszubskiego
Małgorzata Raducha uczestniczyła również z Wojciechem Myszkiem, edukatorem muzealnym i przewodnikiem, w lekcji języka kaszubskiego. Odbyła się ona w dawnej szkole z 1863 roku.
Czytaj także:
Tytuł audycji: Cztery pory roku
Prowadził: Roman Czejarek
Reporter: Małgorzata Raducha
Goście: Kamila Dombrowska (Dział Kultury Ludowej MKPE we Wdzydzach Kiszewskich), Mateusz Słomiński (kustosz MKPE), Wojciech Myszk (edukator muzealny i przewodnik w MKPE)
Data emisji: 27.01.2022
Godzina emisji: 9.00-12.00
DS
Wdzydze Kiszewskie. Z wizytą w najstarszym skansenie w Polsce - Jedynka - polskieradio.pl