Rosyjska profesor historii Natalia Lebiediewa znalazła wykaz w Rosyjskim Wojskowym Archiwum Państwowym, na którym znajduje się 1996 nazwisk. Zdaniem ośrodka KARTA znaleziony dokument nie jest jednak listą białoruską. Lista odkryta przez profesor Lebiediewą to "Księgi ewidencji osób odkonwojowanych w latach 1939-1940 przez konwoje specjalne 15. brygady wojsk konwojowych NKWD ZSRR (stacjonującej w Białoruskiej SRR)”.
Prof. historyk Andrzej Paczkowski powiedział w radiowej Jedynce, że ponieważ do zniknięcia aresztowanych Polaków na terytorium Białorusi doszło w tym samym czasie, kiedy miała miejsce zbrodnia katyńska, stąd podejrzenie, że tych ludzi wieziono do Mińska, po to, żeby ich rozstrzelać.
- Podobnie było na Ukrainie, gdzie wieziono ich w Charkowie – dodał.
Prof. historyk Andrzej Paczkowski przekonywał, że prof. Lebiediewa jako pierwsza wpadła na pomysł żeby szukać dowodów zbrodni poprzez archiwa wojsk konwojowych. To się sprawdziło choćby w przypadku przewozów z Kozielska do Katynia.
Jego zdaniem to, że istnieje lista białoruska, to "domniemanie graniczące z pewnością".
W opinii gościa Programu Pierwszego Polskiego Radia rzeczywista lista białoruska ma liczyć ok. 3900 nazwisk.
Prof. Andrzej Paczkowski krytykował stronę rosyjską za to, że do tej pory nie odtajniła wszystkich dokumentów w sprawie Katynia.
Rozmawiał Przemysław Szubartowicz.
(pp)
Lista białoruska. "Być może ukrywa ją Białoruś" - Jedynka - polskieradio.pl