- My tego nie widzimy, bo w większości do tego typu zdarzeń dochodzi nad morzami i oceanami - dodał gość Popołudnia z Jedynką.
Jak mówił dużo gorzej byłoby, gdyby obiekt, który spadł na Uralu nie eksplodował i w jednym kawałku dotarł na Ziemię. - Wchodząc pod innym kątem i z trochę inną prędkością mógłby wyrządzić dużo większe szkody uderzając w Ziemię - zauważył.
Wójcicki potwierdził wcześniejsze informację, że deszcz meteorytów nad Uralem nie był powiązany z planetoidą 2012 DA14. - Był zjawiskiem niezależnym, meteoryt nadleciał z zupełnie innego kierunku - dodał.
Jak mówił dla astronomów będzie ważne to, co będzie się działo z planetoidą po przelocie w pobliżu Ziemi. - Wtedy trzeba będzie pilnować jej uważnie, czy w przyszłości nam nie zagrozi - powiedział.
Do blisko tysiąca wzrosła liczba osób rannych w wyniku deszczu meteorytów. Wśród osób, które zgłosiły się do lekarza jest około 200 dzieci. Nad Uralem przeszedł dziś deszcz meteorytów. Fala uderzeniowa uszkodziło prawie 3 tys. budynków.
Tymczasem asteroida oznaczona symbolem 2012 DA 14 o średnicy ok. 45 m i masie 135 tys. ton przeleci w piątek wieczorem w odległości zaledwie 27.600 km od Ziemi, a więc bliżej niż wynoszą orbity niektórych satelitów.
Rozmawiał Przemysław Szubartowicz.
to
"Deszcz meteorytów to trochę standard" - Jedynka - polskieradio.pl