W "Cicho, cichutko" czytelnik dostaje dwie historie. Po pierwsze, obserwujemy przyjaźń trwającą dwadzieścia pięć lat oraz śmiertelną chorobę i związane z nią odchodzenie przyjaciela. Po drugie dostajemy opowieść o córce przesiedleńców znad Dniepru. Fikcja literacka miesza się tu z rzeczywistością, a pisarz rozpościera przed nami barwny kolaż złożony ze szczątków wspomnień i opowieści.
Walor terapeutyczny?
Ignacy Karpowicz zawarł w tej książce prawdziwy wątek: historię śmiertelnie chorego przyjaciela, długo odchodzącego wśród spojrzeń bliższych i dalszych znajomych. A jednak autor nie traktuje tego zabiegu jako próby pocieszenia. - Konstrukcja powieści wynika raczej z cechy, którą coraz wyraźniej zauważam w swoim pisaniu (...) Żeby móc przedstawić czytelnikowi historię, którą chcę się podzielić, musi ona być zakotwiczona w realnych zdarzeniach - mówi gość audycji.
Fb/Wydawnictwo Literackie
To historia o tym, w jak różny sposób konfrontujemy się ze śmiertelną chorobą. I chodzi tu zarówno o chorobę bliskich, jak również chorobę, która dotknęła nas samych. Autor pochyla się nad wieloma bardzo trudnymi problemami. - Umieranie, zwłaszcza jeśli jest rozciągnięte w czasie, wymaga stworzenia całego systemu, który to będzie obsługiwać - tłumaczy. To więc próba uświadomienia nam, że choroba angażuje całą rzeszę osób, towarzyszących w życiu naznaczonym cierpieniem.
"Konsultant techniczny od śmierci"
Gość audycji deklaruje, że powieść "Cicho, cichutko" miała być próbą zerwania z pomnikowym traktowaniem osób zmarłych. Jego zdaniem zasada, by o tych, którzy odeszli, mówić dobrze albo wcale, jest krzywdząca z uwagi na dokonywane w ten sposób odczłowieczenie. - Pisząc, bardzo starałem się, żeby bohater nie był bohaterem idealnym, żeby przynajmniej część głupot, nieodpowiedzialności, złości w tej książce znalazła odbicie - mówi Ignacy Karpowicz.
Jednocześnie kiedy umierający Michał dowiedział się o pomyśle pisarza na umieszczenie w powieści śmiertelnie chorego bohatera, poprosiłby czytać mu powstającą historię. Zależało mu na oddaniu rzeczywistych emocji, na uniknięciu swego rodzaju "błędów". - To były uściślenia. Jak wygląda życie osoby chorej na nowotwór, kiedy tego nie widzę? Jak wygląda sen? Co czuje jego ciało? Co się dzieje z umysłem? - wspomina gość Programu 1 Polskiego Radia.
Światełko w mroku
"Cicho, cichutko" nie epatuje jednak tragizmem. W książce znalazło się miejsce dla poczucia humoru. Część czytelników w rozmowach z autorem podkreślała, że mimo ciężaru podejmowanych przez niego tematów fabuła wzbudzała w nich wybuchy śmiechu. - To mnie bardzo cieszyło, bo śmierć, zwłaszcza taka nienagła, którą się obserwuje, ma w sobie i potencjał komiczny, i wielką dozę absurdu. Również mrocznego i groźnego, ale jednak w niektórych sytuacjach to właśnie poczucie humoru, dystans, pozwalają nie zwariować - uważa Ignacy Karpowicz.
Zobacz też:
Ignacy Karpowicz - polski pisarz, prozaik, tłumacz, urodzony w roku 1976. Laureat Paszportu "Polityki" za powieść "Balladyny i romanse". Debiutował w roku 2006, książką "Niehalo". Inne jego powieści jak "Gesty" czy "Ości" trafiały do finału Nagrody Literackiej "Nike". Tłumaczy literaturę piękną z języka angielskiego, amharskiego i hiszpańskiego.
Fb/Wydawnictwo Literackie
W audycji ponadto:
Robert Małecki, autor najnowszej książki pt. "Zmora" określanej jako "porażający thriller kryminalny, w którym rodzinne sekrety zyskują niszczycielską moc", opowie o tym, jak wygląda praca nad kryminałami i jak ważną częścią tej pracy jest współpraca z różnymi ekspertami. W audycji można również posłuchać fragmentu książki "Zmora".
Prowadzący: Magda Mikołajczuk
Gość: Ignacy Karpowicz
Data emisji: 28.04.2021
Godzina emisji: 23.10
mg
Historia przyjaźni i umierania. "Cicho, cichutko" Ignacego Karpowicza - Jedynka - polskieradio.pl