Podczas jednego ze spektakli na widowni w pierwszym rzędzie siedział chłopak z dziewczyną. - Mówił do niej, był bardzo rozbawiony, na proscenium postawił puszkę coca-coli. Widocznie ją zaprosił, chciał się popisać - wspominał Trela. W tym czasie aktor miał wygłosić monolog, w którym konieczne jest skupienie widza, sprowokowanie go do myślenia. - Niewiele się zastanawiając podszedłem wolnym krokiem do puszki. Stanąłem tak, żeby nie wyrządzić nikomu krzywdy, a że kiedyś grałem w zośkę to wiedziałem, jak się kopie. Kopnąłem puszkę tak mocno, że wyleciała nad głowami widzów i spłaszczyła się na ścianie - powiedział Trela w audycji "Spotkanie z mistrzem". Aktor przyznał, że to było dla niego niesamowite przeżycie.
Spotkanie z mistrzem - słuchaj na moje.polskieradio.pl >>>
Już po spektaklu wspomniany chłopak podszedł do Treli ze łzami w oczach i przeprosił za swoje zachowanie. - Czegoś nauczyłem jednego człowieka, przynajmniej jednego - mówił aktor w radiowej Jedynce.
Trela przyznał w rozmowie z Dorotą Kołodziejczyk, że jeszcze w czasach liceum naiwnie uwierzył w słowa Stanisława Wyspiańskiego, który w "Wyzwoleniu" ironizuje z teatru jako świątyni sztuki. - Wierzę w to do dzisiaj, bo teatr ma możliwość skupiania wszystkich dziedzin sztuki. Jeśli tworzą harmonię, to mamy dobry teatr - powiedział aktor.
Jerzy Trela tłumaczył, że w życiu prywatnym jest małomówny. - Uchodzę za taką osobę. Ale gdy się rozgadam, to nie można mi przerwać - powiedział. Natomiast zawodowo był i jest rozmowy. - Dosyć dużo gadałem i gadam całe życie na scenie - powiedział. Jego zdaniem, milczenie jest czasem złotem, nie tylko w życiu, ale również na scenie.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
tj/asz
Jerzy Trela: przynajmniej jednego człowieka czegoś w życiu nauczyłem - Jedynka - polskieradio.pl