– Kiedyś zwróciłem się do Tadeusza Łomnickiego, swojego nauczyciela: "Mistrzu", a on do mnie odpowiedział: "Emilian, jak cię walnę w łeb: ja jestem majstrem, a ty moim czeladnikiem. Nie mów do mnie mistrzu" – opowiada Emilian Kamiński w rozmowie z redaktor Anną Stempniak. – Taraz ja sam jestem po prostu majstrem i staram się dobrze wykonywać swoją robotę – dodaje.
W audycji z cyklu "Spotkanie z mistrzem" Emilian Kamiński wyjaśnia, skąd bierze siłę do życia. Mówi też o swoich teatralnych i filmowych przygodach, o tym, co dla niego najważniejsze, a nade wszystko o potrzebie bliskości natury.
– Dzieciństwo spędziłem blisko natury i właśnie zrozumienie przyrody, utożsamienie się z nią daje mi siły witalne. To jest dla mnie prawdziwy dopalacz – mówi aktor.
Emilian Kamiński wspomina, że kiedyś chciał być lekarzem albo budowlańcem.
– Mam w tym kierunku duże zamiłowanie, a nawet sporą intuicję. Zbudowałem samodzielnie kilka domów. Mam sporą siłę fizyczną i wiem, że praca fizyczna jest dobra. Żyłem kiedyś z pracy rąk. A fakt, że znam się na budownictwie, pomógł mi zbudować teatr – chwali się aktor.
Sposród przygód aktorskich do dziś wspomina rolę d'Artagnana w operetce warszawskiej, jedną z pierwszych ról.
– Biegałem ze szpadą, a podczas pechowego trzynastego przedstawienia zostałem ofiarą. O mało wówczas nie straciłem na scenie oka. Z przerażenia dosłownie mnie zatkało. Nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Przybiegła wówczas do mnie pani dyrektor Stanisławska i zaczęła prosić, żebym grał dalej, gdyż na widowni byli goście z Ambasady Radzieckiej.
Audycję przygotowała Anna Stempniak.
(kas)
Byłem czeladnikiem Łomnickiego - Jedynka - polskieradio.pl