Pusta czarna scena, 10 krzeseł, kilka instrumentów z różnych zakątków świata, 12 aktorów w zwyczajnych ubraniach, dziwny, archaiczny język i cały kosmos. To tylko próba określenia tego co możemy usłyszeć, zobaczyć i przeżyć w czasie spektaklu "Pieśni Leara".
- Jest to wybranie kilku podstawowych motywów emocjonalnych z "Króla Leara" i próba skonstruowania na tej bazie czegoś co nazywam "małymi poematami dramatycznymi". Ten spektakl jest tak skonstruowany, żeby nie wciągać widza w narrację linearną o tym co się zdarzyło z Learem, tylko żeby go wciągnąć w to, co jest istotą tego dramatu. Czyli pycha władcy, serdeczność i lojalność najmłodszej córki, arogancja pozostałych córek, błazen, który próbie to wszystko ratować i sam się osmiesza. Ten dramat jest o tym, że nie istnieją już wielkie narracje, istnieje tylko postrzępiona faktura - tłumaczył w Jedynce Grzegorz Bral, reżyser "Pieśni Leara".
17. Festiwal Szekspirowski trwał od 1 do 6 sierpnia. Spektakle można było oglądać w Gdańsku, Sopocie i Gdyni. Nagrodę Złotego Yoricka dla najlepszej polskiej inscenizacji dramatu szekspirowskiego w sezonie przyznano spektaklowi "Każdy kiedyś musi umrzeć Porcelanko" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz (Teatr im. Słowackiego w Krakowie).
Patronem imprezy była radiowa Jedynka.
Rozmawiała Dorota Kołodziejczak.
pg
Festiwal Szekspirowski. "Król Lear" jako oratorium - Jedynka - polskieradio.pl