Młodzi radykalni przeciwko komunie. Reportaż "Chłopcy do bitki"

Data publikacji: 15.12.2021 13:25
Ostatnia aktualizacja: 15.12.2021 13:47
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
Jacek Juzwa ps. Grzegorz, kierownik jednej z Grup Oporu Solidarni ze sfałszowanym dowodem osobistym
Jacek Juzwa ps. Grzegorz, kierownik jednej z Grup Oporu Solidarni ze sfałszowanym dowodem osobistym, Autor - Adam Bogoryja-Zakrzewski
Po ogłoszeniu stanu wojennego, 13 grudnia 1981 roku, "zagazowali" kwasem masłowym m.in. Teatr Syrena w Warszawie. To był ich protest przeciwko aktorom, którzy ignorowali powszechny bojkot reżimu przez środowisko artystów. Środki cuchnące wpuszczali do mieszkań funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i kolaborantów. Mowa o "Grupie Oporu Solidarni", którzy mimo wielu przeciwności losu niezłomnie walczyli przeciwko komunie. 

Tych młodych radykalnych, działających w konspiracji w ramach "Grup Oporu Solidarni", w Warszawie i okolicach było ok. 250-300. Często wzorowali się na pomysłach Armii Krajowej z czasów okupacji.

- Grupy Oporu powstały po to, aby ochronić demokrację - mówi w reportażu Jacek Juzwa ps. Grzegorz, kierownik jednej z "Grup Oporu Solidarni". - Strach był wielki, ale trzeba było działać i walczyć. Zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego od razu rzuciłem się w wir pracy. Pod koniec lat 70. zajmowałem się kolportażem, później zakładałem Solidarność w Sądzie Najwyższym - opowiada. 


POSŁUCHAJ

29:07

"Chłopcy do bitki" - reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego (Jedynka)

 

Z początkiem stanu wojennego głównym zadaniem "Grup Oporu Solidarni" było przede wszystkim organizowanie pomocy dla aresztowanych i internowanych. - Drukowaliśmy ulotki, kolportowaliśmy w zakładach pracy. Później powstał komitet prymasowski. Ukrywający się ekstremiści otrzymywali paczki na święta, w których były deficytowe produkty, m.in. mydła, szampony - wylicza bohater reportażu. 

Sfałszowany dowód osobisty 

Jacek Juzwa w czasie stanu wojennego legitymował się jako Adam Marian Wesołowski, pracownik Warszawskich Zakładów Piwowarskich. - Dostałem nowy dowód na nazwisko Wesołowski, miałem zdjęcie zrobione trak, żeby wyglądać młodo. Jak się gdzieś pokazywałem, to tylko z tym sfałszowanym dowodem - opowiada rozmówca Adama Bogoryja-Zakrzewskiego. 


Sfałszowany dowód osobisty Jacka Juzwy. Fot. Adam Bogoryja-Zakrzewski Sfałszowany dowód osobisty Jacka Juzwy. Fot. Adam Bogoryja-Zakrzewski

- Początkowo mazowiecki region Solidarności nie chciał za bardzo nas akceptować. Nie podobało im się, że jesteśmy ruchem bez przemocy. Pojawiały się dziwne sytuacje karania kolaborantów - podkreśla Jacek Juzwa. - Później korzystali z naszych usług i zwracali się do nas z prośbą o to, żeby np. pobić pana z SB, bo np. się nagannie zachowuje - słyszymy w reportażu. 

Audycje radiowe w areszcie przy Rakowieckiej 

Nadawali z dachów budynków audycje radiowe, m.in. dla podtrzymania na duchu opozycjonistów zamkniętych w słynnym stalinowskim więzieniu - areszcie przy Rakowieckiej w Warszawie.

Potoczna nazwa urządzenia nagłaśniającego, wykorzystywanego do publicznego odtwarzania materiałów opozycyjnych w PRL w okresie od wprowadzenia stanu wojennego, to Gadała. - Na taśmie magnetofonowej były nagrane i automatycznie odtwarzane przemówienia albo apele. Sporo było ustawionych audycji przez nas przez cały okres działalności, bo były one przeznaczone dla więźniów na Rakowieckiej - opisuje bohater reportażu.  

. 
Jacek Juzwa w czasach PRL fot. archiwum prywatne 

Zofia Romaszewska, współtwórczyni Radia "Solidarność" wspomina pamiętną noc sylwestrową z 1982/83 r. Przebywała wtedy w słynnym stalinowskim więzieniu przy Rakowieckiej. - Siedziałam wtedy w celi nr 20. Nagle usłyszałam swój własny głos: "tu Radio Solidarność". Zrobiło to wtedy na mnie ogromne wrażenie. (...) Audycja była króciutka, wszystko się udało, a następnie wyemitowano życzenia Zbyszka Bujaka, które były skierowane do osadzonych - opowiada w archiwalnym nagraniu. 

Jarosław Kosiński, współautor audycji sylwestrowej, która odbyła się w '82 roku, zaznacza, że wywołała ona wielkie poruszenie wśród osadzonych w areszcie przy Rakowieckiej. - Była stworzona po to, żeby podnieść ich na duchu. Organizowałem ją razem z Anną Jaworską - opowiada. 

"Grupy Oporu Solidarni" zakładały tablice poświęcone pamięci poległym, rozrzucały ulotki z informacjami o działalności związkowców z Solidarności. Wszystko w walce przeciwko komunie, z nieodłączną nadzieją na wolność. Tych młodych radykalnych, działających w konspiracji, w ramach "Grup Oporu Solidarni" w Warszawie i okolicach było ok. 250-300. Często wzorowali się na pomysłach Armii Krajowej z czasów okupacji. 

W reportażu wykorzystano materiały archiwalne udostępnione przez "Grupy Oporu Solidarni".

Stan wojenny, którego celami była likwidacja struktur opozycji demokratycznej w PRL, a także utrzymanie reżimu komunistycznego, został wprowadzony 13 grudnia 1981 roku. Na ulicach pojawiły się liczne patrole milicji i wojska, a nawet czołgi, transportery opancerzone i wozy bojowe. Władze komunistycznego państwa wprowadziły oficjalną cenzurę korespondencji i łączności telefonicznej; zmilitaryzowano najważniejsze instytucje i zakłady pracy.

Służbom PRL udało się spacyfikować 40 spośród 199 strajkujących w grudniu 1981 roku zakładów. W wyniku stanu wojennego, który władze ostatecznie zniosły po ponad półtora roku - 22 lipca 1983 roku - zginęło co najmniej kilkadziesiąt osób, a tysiące internowano, w tym niemal wszystkich członków Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".

Zobacz serwis specjalny:


Tytuł reportażu: "Chłopcy do bitki" 

Data emisji: 14.12.2021 r. 

Godzina emisji: 23.10

ans 

Piaf, czyli Wróbel – opowieść o piosence francuskiej
Piaf, czyli Wróbel – opowieść o piosence francuskiej
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.