"Z miłości do życia" - premierowy reportaż Joanny Bogusławskiej [POSŁUCHAJ]

Olek dzięki aparaturze Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy walczył o życie po porodzie w inkubatorze, pod respiratorem. Miał ogromną wolę życia. Rodzice kangurowali go. Jego dziadek, Janek, postanowił pokonać tzw. Główny Szlak Beskidzki, czyli ponad 500 kilometrów górami ze wschodu na zachód. Chciał zebrać pieniądze dla Olka na rehabilitację. - Pomyślałem sobie, że jeśli każdy da złotówkę, to już będzie te kilkadziesiąt tysięcy - mówi.

Słuchaj też:

Jaki jest stan zdrowia Olka?

Mama Olka zawsze była wolontariuszką WOŚP, teraz dzięki Orkiestrze Olek ma zapewniony wózek inwalidzki. - Moi rodzice co roku prowadzili mnie do studia na Woronicza, abym zobaczyła z bliska, jak ta Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest realizowana. Jako dziecko, nastolatka, byłam też wolontariuszem. Żyłam tą Orkiestrą; każdy finał to było większe święto niż Boże Narodzenie - opowiada. - Nigdy się nie spodziewałam jako dziecko czy nastolatka, że w przyszłości ja i moje dziecko będziemy beneficjentami WOŚP.

Chłopiec ma czterokończynowe porażenie mózgowe, ale jest niezwykle pogodny, uśmiechnięty. Teraz uczęszcza do przedszkola, jest również wolontariuszem WOŚP, w ubiegłym roku zebrał bardzo dużo środków. "Orkiestrze zawdzięcza życie" - mówią rodzice chłopca, Agnieszka i Kuba.

Pomoc na każdym kroku

Korzystają też z pomocy WOŚP w postaci sprzętu, który teraz pomaga Olkowi w poruszaniu się. Orkiestra wsparła rodzinę w zakupie wózka dla chłopca, a parę lat później sfinansowała jego wymianę. 

Dobro wraca i trzeba się nim dzielić. - Korzystam z miłości do Olka i miłości rodziny do mnie - podkreśla Agnieszka. - Każdy z nas daje z siebie wszystko, żeby zapewnić mu jak najlepszy byt. Zwłaszcza w momencie, jeżeli wiemy, że mogło go nie być (...). Kocha się każde dziecko miłością maksymalną, a co dopiero dziecko, które mogliśmy stracić - dodaje Kuba.