Igrzyska w Soczi wzbudzają dużo kontrowersji. Na otwarciu olimpiady nie pojawi się wielu światowych przywódców. Część polityków zarzuca Kremlowi łamanie demokratycznych zasad. Moskwy nie oszczędza także zagraniczna prasa. Dziennikarze piszą o "mrocznej stronie” zawodów w Soczi. - Zimowe igrzyska w Rosji stoją w rażącej sprzeczności z olimpijskimi ideałami i fundamentalnymi prawami człowieka - pisze piątkowy "New York Times".
Andrzej Załucki mówił w audycji "Z kraju i ze świata", że igrzyska w Soczi są "dzieckiem Władimira Putina”. - On sam wszystko nadzorował i z tego co wiem, nadal koordynuje cały przebieg przygotowań do olimpiady - podkreślił. Były ambasador uważa, że gdyby nie zaangażowanie Putina, to Rosja nie dostałaby organizacji największej imprezy sportowej na świecie. - Nie ulega wątpliwości, że to jest jego olimpiada, ponieważ jego aktywność spowodowała, że siedem lat temu przyznano Rosji igrzyska - zaznaczył gość radiowej Jedynki.
Wraz z początkiem olimpiady pojawia się pytanie, czy sportowcy mogą się czuć w Rosji bezpiecznie. W ostatnim czasie doszło do kilku zamachów m.in. w Wołgogradzie. Terroryści grożą kolejnym atakami. - Igrzyska w Soczi, w zakresie bezpieczeństwa, niewiele będą się różniły od zabezpieczenia olimpiady w Londynie. Wariaci są wszędzie - podkreślił Załucki i dodał, że terrorystom ciężko będzie się przebić przez pierścień bezpieczeństwa, utworzony przez rosyjskie i amerykańskie służby.
Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska.
(aj/ag)
Były ambasador o igrzyskach w Soczi: to jest dziecko Putina - Jedynka - polskieradio.pl