Według danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, w nocy z poniedziałku na wtorek stany alarmowe były przekroczone na 76 stacjach pomiarowych, głównie na południowym zachodzie. Na 40 kolejnych przekroczone były stany ostrzegawcze. W poniedziałek było jednak gorzej, bo stany alarmowe odnotowano w 92 punktach a ostrzegawcze w 34, co może oznaczać poprawę sytuacji powodziowej.
- Samo zestawienie ilości punktów to trochę mało. Trzeba popatrzyć na układ przestrzenny tej sytuacji. Oczywiście widzimy że stopniowo fala powodziowa przesuwa się w dół zlewni i dorzecza Odry. W tej chwili prawdopodobnie dochodzi powoli do Wrocławia. Najbardziej dramatyczne sytuacje miały miejsce w najwyższych partiach zlewni, czyli w górach. Ale nawet tam sytuacja się tam poprawia i zaczyna powracać życie do zdemolowanych części miast. Można tylko współczuć mieszkańcom i pochylić się z szacunkiem nad pracą służb i wszystkich, którzy zarządzali tym kryzysem. Ale trzeba teraz patrzeć z niepokojem co będzie się działo we Wrocławiu - mówił gość audycji.
Co grozi stolicy Dolnego Śląska?
Czoło fali wezbraniowej ma dotrzeć do miasta w czwartek, ale są i takie opinie że to może być piątek. Wartość poziomu wody może być zbliżona do tego z 1997 roku.
- Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że raczej nie grozi nam powtórka takiego stanu wody jak był w 1997 roku.(...) choc te prognozy są mgliste. Wrocław zdecydowanie odrobił lekcje z poprzedniej powodzi. W dorzeczu Odry powyżej Wrocławia wykonane mnóstwo inwestycji, także w samym węźle wodnym Wrocławia, który został przystosowany do przepływu rzędu 3200-3300 m³ na sekundę. W 1997 roku ten przepływ we Wrocławiu wynosił około 3700, ale to raczej raczej tylko szacunek. Jeżeli rząd wielkości będzie podobny, to Wrocław powinien się obronić, bo spodziewana jest niższa fala niż w roku 1997, właśnie dzięki nowym zabezpieczeniom, które są w całej zlewni - powiedział prof. Roznca.
Gość audycji powiedział także, że jeśli chodzi o mniejsze rzeki wokół Wrocławia jak Oława i Ślęza, to tutaj są dwa potencjalne zagrożenia. Po pierwsze z powodu lokalnych fal wezbraniowej wypływających do dużych zlewni małych rzek, ale tutaj nie powinno być dramatu, bo najsilniejsze opady były w Sudetach. A drugie zagrożenie związane także z małymi rzekami. Chodzi o tzw. "cofki" na samej Odrze lub wpływaniu wód Odry do tych mniejszych rzek. Na szczęście na Nysa wpada do Odry, już powyżej Wrocławia, a jest tam szereg zbiorników retencyjnych i zaporowych, które powstały już po 1997 roku.
"Zmęczenie infrastruktury powodziowej"
- Mówiąc o "zmęczeniu infrastruktury powodziowej" chodzi o wytrzymałość wałów przeciwpowodziowych które muszą wytrzymać napór wody a są nią nasiąknięte. (...) Słyszeliśmy o zniszczonej zaporze ziemnej w która do tej pory chroniła Stronie Śląskie, ale ta zapora miała ponad 100 lat. Woda się przelała lub nie wytrzymała tej ogromniej masy wody i samego naporu żywiołu. I można się zastanawiać, czy była w odpowiednim stanie technicznym. Ja tego nie wiem, dlatego nie formułuję żadnych oskarżeń ani podejrzeń. Po prostu myślę że przyjdzie taki moment, że trzeba będzie się nad tym zastanowić, jakie jej elementy zawiodły i co trzeba będzie zmodernizować. Ale chciałbym tu jasno powiedzieć, że jeżeli w wysokich partiach gór kotliny kłodzkiej są takie gigantyczne opady deszczu, że w ciągu 4 dni przekroczyły poziom 400 mm na metr sześcienny, to ja się niestety obawiam, że przy takich opadach, będą tam zawsze duże problemy - powiedział prof. Bartłomiej Rzonca.
Wyjaśnił, że w takich górzystych miejscach trudno zapewnić dużą polderów, bo są tam wąskie doliny i strome stoki. Lasy chronią przed powodziami, ale żadna racjonalna i proekologiczna gospodarka rzekami, może zawieść z powodu tak gwałtownych opadów, które są wynikiem zmian klimatu.
Audycja: W samo południe
Gość: prof. Bartłomiej Rzonca (hydrolog)
Prowadzi: Krzysztof Grzesiowski
Godzina emisji: 12.20
PR1/SW
"Wrocław jest lepiej przygotowany do powodzi niż w roku 1997". Tak sądzi hydrolog z UJ - Jedynka - polskieradio.pl