Niewidzialna epidemia niewydolności serca

Data publikacji: 20.08.2020 21:12
Ostatnia aktualizacja: 20.08.2020 21:12
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne, Autor - Shutterstock.com/Yurchanka Siarhei
O epidemii niewydolności serca kardiolodzy mówią od kilku lat, ale najnowsze statystyki i prognozy zachorowalności są w ich ocenie zastraszające. Obecnie na niewydolność serca choruje około 1,2 mln Polaków, a co roku umiera ponad 140 tysięcy z nich. Od kilkudziesięciu lat liczba chorych systematycznie rośnie, a w ostatnich miesiącach sytuacja staje się dramatyczna. 

POSŁUCHAJ

20:40

Pacjenci z niewydolnością serca unikają szpitali (Jedynka/Eureka)

- W dobie pandemii zaobserwowaliśmy dość dziwne zjawisko. O ile wcześniej pacjenci z niewydolnością serca bardzo często zgłaszali się do nas i szturmowali nasze gabinety w potrzebie zasięgnięcia informacji na temat swojej chorobie, to w czasie pandemii wszystko jakby ucichło, a pacjenci schowali się w domach. To jednak nie znaczy, że przestali być chorzy - mówi prof. Jadwiga Nessler, kierownik Kliniki Choroby Wieńcowej i Niewydolności Serca Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Zdaniem prof. Jadwigi Nessler pacjenci byli sparaliżowali strachem i nie przychodzili do lekarzy nawet w sytuacjach, kiedy powinni być leczeni w szpitalach. - Pacjenci często wyczekują do ostatniej chwili, żeby zgłosić się do nas, a nie powinno tak być. Jeżeli pojawiają się gwałtowne objawy, to nie należy liczyć, że one przejdą, tylko niestety często wymagają leczenia szpitalnego - dodaje.

Serce przestaje prawidłowo funkcjonować

Możliwe, że pacjenci z niewydolnością serca obawiają się wizyt w szpitalach, ponieważ należą oni do grupy szczególnie narażonych z powodu choroby współistniejącej. Z jednej strony dochodzi u nich łatwiej do zakażenia koronawirusem, a z drugiej przebiega ono gwałtowniej i z większymi powikłaniami.

- Niewydolność serca jest konsekwencją uszkodzenia serca pod wpływem różnych schorzeń, w tym przeważnie kardiologicznych (…). Po uszkodzeniu serca, przestaje ono prawidłowo funkcjonować. W ten sposób serce jako pompa nie jest w stanie właściwie przetłoczyć odpowiedniej objętości krwi do narządów, które powinno zaopatrzyć w krew i w związku z tym w przebiegu niewydolności serca dochodzi do zastoju tej krwi na obwodzie - tłumaczy prof. Jadwiga Nessler.

Schorzeń jest wiele

Z czasem dochodzi również do uszkodzenia innych narządów. Dlatego też ważne jest, aby niewydolność serca została jak najszybciej zdiagnozowana u pacjenta.

- Schorzeń, które uszkadzają serce, mamy wiele. Są to zwykłe schorzenia kardiologiczne i w Polsce spotykamy się z nimi na co dzień, tj. nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa czy cukrzyca. Oczywiście ważne są czynniki, które trzeba eliminować od najwcześniejszych lat z naszego życia, aby nie uszkadzały serca (…). Niewydolność serca to już ostatni etap. Później już jest sporo sytuacji, które są nieodwracalne, takiej jak nieodwracalne uszkodzenia wielu narządów - przekazuje prof. Jadwiga Nessler.

Warto wiedzieć, że niewydolność serca ogranicza wydolność wysiłkową, co w znacznym stopniu przekłada się na jakość naszego życia. - Nadal około 40 proc. pacjentów po 5 latach od pierwszej hospitalizacji z powodu niewydolności serca ginie - dodaje nasz gość.

Tytuł audycji: Eureka

Prowadził: Krzysztof Michalski

Gość: prof. Jadwiga Nessler (kierownik Kliniki Choroby Wieńcowej i Niewydolności Serca Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie)

Data emisji: 20.08.2020 

Godzina emisji: 19.07

DS

Sygnały dnia
Sygnały dnia
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.