Fale tsunami i erozja brzegów mogą zniszczyć Arktykę

Data publikacji: 10.12.2020 19:07
Ostatnia aktualizacja: 10.12.2020 21:09
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne, Autor - Shutterstock/LouieLea
Największa zarejestrowana fala tsunami miała wysokość pół kilometra i uderzyła w brzeg Alaski w 1958 roku! Dla porównania tsunami, które w 2004 roku spustoszyło Indonezję i Tajlandię miało wysokość 15 metrów. Źródłem tsunami na Alasce wcale nie było trzęsienie ziemi, ale zjawisko, które jest tam coraz częściej odnotowywane. Jego źródłem są odrywające się olbrzymie masy skalnych klifów, które z impetem wpadają do wody.

john franklin ekspedycja663.jpg
Zaginiona ekspedycja admirała Franklina

Do niedawna nie było takiego zagrożenia, ponieważ wybrzeża polarne skute były lodem i wieczną zmarzliną. Ocieplenie klimatu, cofanie się lodowców, wyższy poziom mórz, to wszystko powoduje erozję brzegów.


POSŁUCHAJ

21:24

Efekt cieplarniany coraz częściej powoduje erozje brzegów i w efekcie potężne tsunami (Eureka/Jedynka)

 

W 1958 roku w wyniku mikrotrzęsienia ziemi część masywu górskiego osunęła się do Zatoki Lituya, będącej częścią Parku Narodowego Glacier Bay, do której schodzą trzy lodowce. Zatoka nie jest duża, dlatego spiętrzenie wody było tak wielkie. To nie było odosobnione wydarzenie. - Już wiemy, że było ich kilka - mówi dr Mateusz Strzelecki z Uniwersytetu Wrocławskiego. W 2015 roku niedaleko Zatoki Lituya we Fiordzie Taan fala tsunami osiągnęła wysokość prawie 200 metrów nad poziom morza.


Piotr Pustelnik 1200.jpg
Piotr Pustelnik: musiałem sobie wyrąbywać ścieżkę w góry. W sobie i w środowisku

Naukowiec prognozuje, że już wkrótce w Zatoce Litoya utworzy się tzw. megatsunami. Naukowcy monitorują zbocza i prawdopodobne jest, że do wody wpadnie więcej materiału skalnego niż w 1958 roku.

Za Kołem Polarnym takich zjawisk jak tsunami notuje się coraz więcej i to bez elementu, jakim jest mikrotrzęsienie ziemi. Dr Mateusz Strzelecki mówi, że na Grenlandii w ostatnim czasie odnotowano tsunami dwukrotnie. Były one spowodowane osunięciem się do oceanu zboczy górskich, które uległy destabilizacji w wyniku ocieplenia klimatu i topnienia zmarzliny. - Do tej pory zmarzlina te stoki stabilizowała - wyjaśnia.

quotes
Cieszymy się z nowej publikacji, będącej efektem podróży na Wyspę Niedźwiedzią w 2012... Opublikowany przez Instytut Geografii i Rozwoju Regionalnego UWr Piątek, 4 grudnia 2020

Jedna z grenlandzkich fal miała wysokość 50 metrów i zniszczyła opuszczone miasteczko górnicze. Ale jej efekty były odczuwalne w odległości 180 kilometrów od osuwiska. To było w 2000 roku. Większa fala, w 2017 roku, doprowadziła do ofiar. Zginęła 4-osobowa rodzina. - To pierwszy przypadek, kiedy fala zniszczyła zamieszkane miasteczko na Grenlandii.

Naukowiec podkreśla, że to nie tsunami, a erozja brzegów spowodowana topnieniem zmarzliny jest największym zagrożeniem dla infrastruktur na wybrzeżach północnej Alaski, kanadyjskiej prowincji Yukon i Syberii. - W ostatnim dziesięcioleciu tempo erozji zwiększyło się o kilkadziesiąt, jeśli nie o kilkaset procent - mówi. Są odcinki, gdzie w ciągu roku wybrzeże cofało się o kilkadziesiąt metrów.

Czytaj także:

Tytuł audycji: Eureka

Gość: dr Mateusz Strzelecki (Instytut Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego, kierownik Stacji Polarnej im. Stanisława Baranowskiego UWr na Spitsbergenie)

Data emisji: 10.12.2020 r. 

Godzina emisji: 19.07

ag


cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.