Trasa Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce to miejsce, w którym możemy odkrywać cenne obiekty z unikatową historią. Wśród nich prezentowane są kieraty. - Nasze muzeum szczyci się największą w Europie kolekcją oryginalnych maszyn służących do transportu - wyjaśnia Marek Skubisz. - Ustawiano je na powierzchni albo nad szybikami, tj. wewnątrz kopalni. Kieraty poruszane były przez cztery pary koni - dodaje.
W muzeum możemy obejrzeć trzy rodzaje kieratów. - Na podziemnej ekspozycji mamy różne urządzenia, które pokazują całą drogę, jaką technika górnicza przeszła (…). Mamy kierat polski, będący najstarszym, który był używany już w XV wieku. Z kolei w połowie XVIII wieku zaczęto stosować kierat saski i wreszcie już pod zaborami używano kieratów węgierskich - opowiada Marek Skubisz.
Kieraty sprawiały problemy
Jak ustalili historycy, kierat polski sprawiał pewne problemy. - Tutaj mamy przełożenie napędu z koła poziomego z zębami na koło pionowe ze szczebelkami i czasami te zęby lub szczebelki niszczyły się, będąc wyłamywane. Większym problemem były jednak liny, które mogły się zerwać. Liny szybowe były najgrubszymi, jakie stosowano przy kieratach - tłumaczy Marek Skubisz.
- Jeżeli kierat służył do transportu ludzi, to siadali oni w plecionych z łyka lipowego albo konopi siodełkach. Zjeżdżali nimi także turyści. Można było zamówić sobie tzw. piekielną albo diabelską jazdę. Wymagało to sporej odwagi, żeby wsiąść na takie sznurkowe siedzisko, przyczepione do liny i spuścić się w słabo oświetloną czeluść. Dzisiaj nazwalibyśmy to sportem ekstremalnym - słyszymy.
Warsztat powroźniczy
W komorze znajduje się również zaaranżowany podziemny warsztat powroźniczy. - Pod ziemią w kopalni powroźnicy skręcali liny. Liny służyły mniej więcej dwa lata, a potem już nie gwarantowały bezpieczeństwa i przeważnie je wyrzucano. Kiedy powroźnicy chcieli zaoszczędzić, to używali takich lin do wytwarzania nowych i wtedy te już nie były tak mocne. Zdarzały się więc wypadki i zerwania - mówi Marek Skubisz.
Dochodziło do sytuacji, że już nawet po dwóch wydobyciach urobku, lina zrywała się. - To było niedopuszczalne, ponieważ sól mogła się zniszczyć i mogło być także zagrożone życie górników, którzy wyjeżdżali przyczepieni do takiej liny. Dlatego pojawiły się zakazy i nie można było używać włókien ze starych lin - dopowiada gość Jedynki.
W czasach saskich zdecydowano, że stare liny będą rozcinane, rozkręcane i rozczesywane, po czym będą z nich wykonywane mniej ważne liny lub inne wyroby powroźnicze. - Jeśli taki materiał wtórny zostałby wywieziony na powierzchnię, to z powodu zasolenia, od razu chłonął wilgoć. Natomiast z mokrych konopi nie można robić lin, dlatego warsztaty zorganizowano pod ziemią - twierdzi Marek Skubisz.
Czytaj także:
Tytuł audycji: Eureka
Prowadziła: Katarzyna Jankowska
Gość: Marek Skubisz (kustosz, kierownik Działu Historii i Kultury Materialnej Górnictwa, Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce)
Data emisji: 15.12.2021
Godzina emisji: 19.31
DS
Kopalnia soli w Wieliczce. Kieraty i powroźnicy - Jedynka - polskieradio.pl